piątek, 27 września 2013

#7 Imagin - Harry (cz.2)



    

            perspektywa [t.i]
- Cześć mała, chłopcy w porządku? – zapytał z troską Mark.
- Jasne, są spoko – odpowiedziałam nie zmieniając pozycji.
Po chwili rozmowy i oglądaniu zdjęć zeszliśmy na dół z kolekcją moich płyt i zaczęliśmy puszczać muzykę. Nie obyło się bez wygłupów i tańczenia. Wszystkie piosenki kojarzyły nam się z jakimś ciekawym wydarzeniem. W towarzystwie takiego wujka nigdy się nie nudziłam. Mimo, że Mark był o wiele starszy, mieliśmy wiele wspólnych tematów. Puściliśmy lambadę, a po chwili zobaczyłam pięciu narwańców kręcących tyłkami w rytm muzyki. Cały dzień spędziliśmy na żartach, oglądaniu filmów i rozmowach. Cholernie się do siebie zbliżyliśmy.
- Dobra, idziemy spać. Jutro od rana treningi grubaski – powiedział Mark, kiedy dochodziła północ.
Pocałowałam każdego z chłopców w policzek i poszłam do łazienki. Wzięłam ciepły prysznic, założyłam krótki biały top i czarne spodenki, które służyły mi za piżamę i poszłam do łóżka. Przed snem zadzwoniłam do rodziców, by opowiedzieć im jak świetnie się tutaj bawię. Obudziły mnie krzyki z dołu. Spojrzałam na telefon, który wyświetlał godzinę 8.00.
- Co jest? – zapytałam sama siebie.
Nie zdążyłam przekręcić się na drugi bok, kiedy do pokoju wparowały pięciu facetów.
- Trening za pół godziny! – darli się na cały dom.
Zakryłam twarz kołdrą, by jeszcze chwile pospać, kiedy ktoś wziął mnie na ręce. Loczek złapał mnie i wybiegł ze mną na zewnątrz.
- Puść! Pomocy! – krzyczałam przez śmiech.
Harry dobiegł do basenu i trzymał moje ciało nad taflą wody.
- Nadal chcesz, żebym cię puścił? – zapytał z szyderczym uśmiechem.
- Nie, błagam. Trzymaj mnie.
- A co za to dostane?
- Wszystko, co chcesz.
- Hmmm… brzmi ciekawie -  powiedział poruszając śmiesznie brwiami.
Dobra, może trochę przesadziłam z tym obiecaniem mu wszystkiego, ale taka pobudka nie była mi na rękę. Postawił mnie na ziemi, a ja od razu uciekłam wprost do łazienki pokazując mu język. Wzięłam poranny prysznic i założyłam strój do ćwiczeń. Włosy spięłam w koka, by mi nie przeszkadzały i niepewnie zeszłam na dół. Z nadzieją na spokojne śniadanie weszłam do kuchni i zobaczyłam Harrego i Louisa.


            perspektywa Harrego
- Obiecała, że zrobi dla mnie wszystko -  powiedziałem dumny z siebie.
- Wygrałeś stary – pochwalił mnie Louis poklepując po ramieniu.
- Ona serio mi się podoba, ma coś takiego, że…
- Zakochałeś się – przewał mi.
- Nie wiem czy to miłość, ale coś do niej czuję.
Chwilę rozmawialiśmy przygotowując śniadanie, kiedy do kuchni wpadła [t.i].

      perspektywa [t.i]
Wdech, wydech. Zachować spokój.  Harry, Louis i kuchnia? To nie wróżyło zbyt dobrze. Nie znam ich długo, ale na kucharzy mi nie wyglądają. Zauważyłam zdecydowanie za dużo przedmiotów, których mogliby użyć przeciwko mnie.
- Chcę w spokoju zjeść śniadanie – uprzedziłam.
- Spokojnie mała – powiedział loczek.
Zmierzyłam ich wzrokiem i niepewnie podążałam w ich stronę.
- Jajecznica może być? – zapytał Louis.
- Jadalna?
- Nie martw się, nie trujemy ładnych dziewczyn – oznajmił Harry.
Uśmiechnęłam się i zasiadłam do stołu. Chwilę przyglądałam się dokonaniom chłopców, kiedy przede mną postawili ładnie udekorowane danie i przysiedli się do mnie. Niepewnie wzięłam pierwszy kęs do ust, po czym stwierdziłam, że to jest naprawdę smaczne.
- Dlaczego reszta z nami nie je? – zapytałam zajadając się przepysznym śniadaniem.
- Oni nie wierzą w nasze zdolności kulinarne – odparł Hazza.
- Nie wiedzą co tracą – skwitował Louis.
W spokoju, przy miłej rozmowie zjedliśmy posiłek, kiedy do kuchni wpadł Mark.
- Za piętnaście minut trening. Widzę wszystkich bez wyjątku na zewnątrz – oznajmił i wyszedł.
- Dziękuję za cudowne śniadanie. Ja tutaj posprzątam, a wy biegnijcie się przygotować -  stwierdziłam z uśmiechem.
Chłopcy włożyli naczynia do zmywarki i wyszli, a ja ogarnęłam pozostałości na stole. Kiedy wszystko wyglądało jak należy pobiegłam przed dom, by się nie spóźnić. Na miejscu wszyscy już czekali. Mark przygotował dla nas, zdecydowanie zbyt wyczerpujące, ćwiczenia.
- Ja już nie dam rady – wysapałam robiąc chyba tysięczny przysiad.
- Koniec rozgrzewki, chłopcy na przyrządy te co zwykle [t.i] za mną – zarządził wujek.
- Rozgrzewki? Jaja sobie robisz?
Z ledwością podążałam za moim katem, który wskazał na matę.
- Mam tu spać? Zgoda – rzuciłam i padłam na nią ciężko oddychając.
- Wstawaj mała, nie ma spania.
Mark pokazywał mi ćwiczenia, a ja powtarzałam po nim. Wykonywałam każde z nich bardzo dokładnie. Chłopcy patrzyli na mnie z podziwem. Zastanawiałam się o co im chodzi. Moje mięśnie odmawiały mi już posłuszeństwa.
- Już po krzyku. Na dziś koniec -  usłyszałam.
Nareszcie. Zbawienie. Położyłam się i nie miałam zamiaru wstawać.
- Pomocy – powiedziałam ledwo słyszalnie.
Harry z uśmiechem podszedł do mnie i wziął na ręce.
- Ale ja chce do łazienki, a nie do basenu – mamrotałam wykończona.
- Jak sobie pani życzy.
Zaniósł mnie do mojego pokoju i posadził na łóżku.
- Może pomóc jeszcze ci się rozebrać co? – zażartował.
- Spadaj.
Rzuciłam w niego butem , które właśnie zdejmowałam i zaczęliśmy się śmiać.
- Ja cię tutaj targam, a ty taka miła jesteś?
Złożył ręce na piersi, odwrócił się tyłem i udawał obrażonego.
- Przepraszam.
Podeszłam do niego i dałam mu buziaka w policzek.
- A teraz sobie idź, chce wziąć prysznic.
Poklepałam go po tyłku, a on z uśmiechem wyszedł z pokoju. Rozebrałam się i weszłam do kabiny. Zimna woda. Ukojenie.















Ps. Mam nadzieję, że się podoba, to jak? Komentujcie, każdy Wasz wpis do inspiracja do dalszego działania. ;)

2 komentarze: