niedziela, 12 lipca 2015

#29 Imagin - Harry (cz.4)

Stałam przed drzwiami własnego domu i szukałam kluczy. Jak w każdej torebce panował tam lekki bałagan, jednak po chwili znalazłam zgubę. Otworzyłam drzwi, a do moich nozdrzy dobiegł zapach czegoś do jedzenia. Pachniało typowym obiadem, chociaż nie miałam pojęcia jakim cudem. Zdjęłam buty, odłożyłam torbę i weszłam dalej. Przkroczyłam próg kuchni, a moim oczom ukazał się Harry ubrany w mój fartuszek mieszający coś w garku. Ucieszyłam się jak małe dziecko, jednak on mnie chyba nie usłyszał. Oparłam się o ścianę i chwilę się mu przyglądałam, jednak potrzeba przytulenia mojego mężczyzny wygrała. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego plecy. Harry lekko drgnął, jednak po chwili odwrócił się i mocno mnie przytulił.
- Kłamczuch - powiedziałam nie odrywając policzka od jego piersi.
- Cześć maleńka, chciałem zrobić ci niespodziankę.
Słysząc jego głos moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a ja zapominałam o całym świecie. Podniosłam głowę tak, by spojrzeć mu w oczy, a Harry delikatnie ucałował mój nos.
- Tak bardzo tęskniłem - wyszeptał.
Jeszcze mocniej się w niego wtuliłam i czułam jak po moim policzku spływa łza. Tak cholernie go kochałam. Po chwili czułości Hazza zaprosił mnie do stołu i zjedliśmy wspaniałą kolację.
- Skąd wiedziałeś kiedy wrócę do domu? - zapytałam.
- Sama wysłałaś mi sms, to było banalne, kochanie - skwitował i uśmiechnął się.
- Cieszę się, że przyjechałeś.
- Maleńka, zaprosiłem na dziś naszych przyjaciół. Oni też się za tobą stęsknili. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe - poinformował mnie.
Z jednej strony cieszyłam się na małą imprezkę, bo mi również brakowało znajomych, ale z drugiej chciałam powiedzieć Harremu o dziecku. Wstałam od stołu i podeszłam do mojego chłopaka. Od razu wiedział co chcę zrobić, dlatego przesunął się na krześle tak bym bez problemu mogła zająć miejsce na jego kolanach.
- Ja też się za nimi stęskniłam - powiedziałam i wtuliłam się w jego szyję.
- Zajmiemy się sobą jak tylko skończymy imprezę - oznajmił i ucałował mój policzek.
Po zakończonym posiłku postanowiliśmy wziąć się za przygotowania. Harry zamówił jedzenie, napoje i alkohol, a ja ogarnęłam salon. Godzinę przed spotkaniem z przyjaciółmi wzięłam prysznic i szukałam czegoś odpowiedniego na wieczór. Założyłam czarną sukienkę siegającą do połowy uda. Nie była zbyt elegencka, ale odpowiednia na tego typu spotkanie. Nałożyłam makijaż, a na nogi założyłam czarne balerinki służące mi za kapcie. Nigdy nie lubiłam podczas domówek chodzić na boso, a to było dobre rozwiązanie. Przejrzałam się w lustrze, by zobaczyć całość i wygładziłam reką sukienkę. Dotknęłam dłonią brzucha i chwilę się zatrzymałam. Na myśl, że w środku jest ta mała fasolka na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Patrzyłam na siebie, gdy poczułam jak Harry obejmuje mnie od tyłu.
- Piękna jesteś - wyszeptał i ucałował moją szyję.
Delikatnie się zarumieniłam i splotłam nasze palce. Odwróciłam się do niego przodem i złożyłam szybkiego całusa na jego ustach.
- Wszystko załatwiłeś? - zapytałam.
- Tak, za chwilę przywiozą żarcie. Reszta już jest. Na jakie drinki pani dziś stawia?
Spojrzałam na niego, a moje myśli znowu powróciły do maleństwa w moim brzuszku.
- Bezalkoholowe - powiedziałam.
- Coś czuję, że takich nie umiem robić - skwitował.
- To będziesz musiał wziąć jakieś lekcje nauki robienia drinków specjalnie dla mnie.
- Robisz się na abstynetkę?
- Chwilowo tak.
- Czemu?
Zebrałam myśli i układałam sobie tekst w głowie, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- No to zaczynamy imprezę, maleńka. Idę otworzyć.
Ucałował moją skroń i zszedł na dół przywitać pierwszych gości. Chwilę później ja też znalazłam się w salonie i wyściskałam przyjaciół. Wszyscy usiedli do stołu, a ja podałam posiłek. Na każdej imprezie mieliśmy zasadę: najpierw trzeba się najeść, żeby później było co zalewać. Jednak w moim przypadku było już to niemożiwe. Kiedy wszyscy dotarli Harry zaczął napełniać kieliszki i robić drinki dla dziewczyn. Rozsiedliśmy się na kanapie, fotelach i poduszkach w salonie tak, aby było każdemu wygodnie. Włączyłam jakąś muzykę, a po chwili wszyscy podnieśli kieliszki w górę. Nalałam sobie wody do szklanki, by również wznieść toast za zakończoną trasę koncertową.
- My to widzimy - usłyszałam głos Louisa - Ktoś tu oszukuje.
Wystawiłam mu język, jednak nadal trzymałam w dłoni szklankę z wodą.
- [t.i] no dawaj. Harry zapomniałeś o kimś - kontynuował Louis.
- Nie zapomniałem - odezwał się Hazza z kuchni - Robię dla niej coś specjalnego.
Po chwili wrócił do nas z kolorowym drinkiem. Sam wziął kieliszek, a mi wreczył przygotowany dla mnie napój. Wszyscy wznieśli toast i przechylili kieliszki, ja jednak odstawiłam drinka na stół i upiłam łyk wody. Louis spojrzał na mnie spode łba. W naszym towarzystwie każdy coś pił, ja jednak byłam wyjątkiem.
- Czemu nie pijesz? - zwrócił się do mnie Harry.
- Nie chcę się upić.
- To tylko jeden drink, zrobiłem specjalnie dla ciebie. Chociaż spróbuj.
- Kochanie, ja naprawdę nie mogę.
- Czemu? - zapytał.
- Później ci powiem.
- Maleńka... Nie ma później, mów. Zaczynam się martwić.
- Nie masz czym. Po prostu nie mogę pić.
- Coś się zmieniło od naszej ostatniej imprezy? Zawsze wypiłaś chociaż jednego drinka. Nie będę cię zmuszać, ale zachowujesz się jakoś inaczej.
Odetchnęłam głęboko i na chwilę przymknęłam oczy.
- To nie jest odpowiednie miejsce ani czas na to, żebym ci powiedziała - stwierdziłam.
- To pójdziemy do sypialni, tam będziemy sami.
- Harry, nie... Naprawdę, powiem ci kiedy indziej.
- Ale to coś złego? - zapytał zmartwiony - Coś ci jest?
- W pewnym sensie.
Harry wstał i złapał moją dłoń. Przeprosił wszystkich i poprowadził nas do sypialni. Usłyszeliśmy gwizdy chłopaków. Według nich sypialnia służy tylko do spania i do uprawiania seksu, a spać raczej nie idziemy. Weszliśmy na górę, Harry usiadł na łóżko a mnie usadowił na swoich kolanach.
- Maleńka, martwię się. Coś się stało? - zapytał.
- Stało się. Ale chciałam ci powiedzieć w bardziej odpowiednim momencie.
- A kiedy będzie bardziej odpowiedni moment? Jesteś chora? Powiedz mi do cholery.
- Poczekaj chwilę - skwitowałam i zeszłam na dół po torebkę.



_________________________________

Hej, wróciłam z kolejną częścią. Mam nadzieję, że się spodoba. Trochę to trwało, jednak z efektu średnio jestem zadowolona. Piszcie czy Wam się podoba.  :)

niedziela, 28 czerwca 2015

#29 Imagin - Harry (cz.3)


Godziny mijały, a ja siedziałam nad projektem. W oczach cały czas miałam łzy. Starałam się zrobić wszystko jak najlepiej, ale to było niewykonalne. Nadszedł czas przerwy obiadowej, więc postanowiłam zadzwonić do Harrego. Sama nie wiem po co. Jedynym sensownym powodem był fakt, że jego głos działał na mnie kojąco. Odchyliłam się na krześle, by sięgnąć torebkę. Po chwili poszukiwań komórki wybrałam jego numer, jednak nie usłyszałam nic prócz tego cholernego pikania. Spróbowałam jeszcze kilka razy, ale bez żadnych efektów. Wróciłam do pracy, jednak nie potrafiłam skupić myśli. Zbliżała się godzina mojej wizyty u lekarza, gdy podeszła do mnie Megan.
- Ty nadal tutaj? - zapytała.
Spojrzałam na nią i głęboko odetchnęłam.
- Niestety tak.
- Nie wypuścił cię? - zdziwiła się.
Pokręciłam tylko głową. Nie potrafiłam już skomentować zachowania mojego szefa.
- To jest jakiś kretyn - skwitowała - Niedługo wykończy tutaj wszystkich.
- Wiem, ale nie chcę stracić tej pracy, ale muszę też wyjść.
- Coś ważnego?
- Wizyta u lekarza.
Spojrzała na mnie, a w jej oczach można było zobaczyć sympatię. Megan to cudowny pracownik i świetna przyjaciółka.
- To nic poważnego, prawda? - zapytała.
Sama nie wiedziałam czy powinnam powiedzieć komuś o domniemanej ciąży, ale ona wydawała mi się jedynym człowiekiem, który może mi doradzić.
- Meg... Cholera, mam wizytę u ginekologa i to dość ważną. Muszę potwierdzić...
- Jesteś w ciąży? - przerwała mi.
- Jeszcze nie wiem.
Dziewczyna wyprostowała się i podeszła do mnie bliżej, a ton ściszyła, by nikt nie mógł nas usłyszeć.
- Dziewczyno, to jest ważna sprawa. Chyba nawet najważniejsza. Całe życie ci się może zmienić, a ty siedzisz tutaj? Idź do tego lekarza i to sprawdź. Harry na pewno się ucieszy.
- Ale szef...
- Pierdol szefa. On ci nic nie zrobi. Poinformowałaś go, także spoko. Idź i się nim nie przejmuj. Nie zwolni cię. Nigdzie nie znajdzie lepszego pracownika.
- Myślisz? - powiedziałam niepewnie.
- Kurde. Nie rozumiem nad czym się zastanawiasz.
- Dzięki, jesteś kochana.
Wstałam i ucałowałam Megan w policzek. Tego mi było trzeba. Taki kopniak w tyłek dał mi do myślenia. Prawdopodobnie zostanę matką, a ja siedzę w robocie. Pożegnałam się z przyjaciółką i kierowałam się w stronę drzwi, kiedy usłyszałam głośne chrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego dzisiejszego prześladowcę.
- Gdzieś się pani wybiera? - zapytał poważnie.
- Tak, informowałam pana o tym - powiedziałam pewnie.
- A ja się nie zgodziłem.
- Ale ja muszę wyjść.
- Jeżeli stąd wyjdziesz, możesz już nie wracać.
Przymknęłam na chwilę oczy i głośno wypuściłam powietrze z ust.
- W takim razie do widzenia. Niech mi pan przygotuje papiery o rezygnację z pracy.
Odwróciłam się i wyszłam. Tego się nie spodziewałam po sobie. Byłam jednak bojowo nastawiona, a w głowie wciąż siedziała mi myśl o dziecku.

Gdy znalazłam się przed budynkiem, nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i ujrzałam zdjęcie Harrego. Uśmiechnęłam się na samą myśl o moim chłopaku i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Tak?
- Cześć aniołku - usłyszałam męski głos Stylesa.
- Hej Harry. Gdzie jesteś? - zapytałam.
- Jeszcze w hotelu. Wracamy jutro. Wiem, że to wszystko się strasznie przedłuża, ale tym razem na pewno. A Ty gdzie jesteś? Jeszcze w pracy?
- Tak - skłamałam.
- O której wracasz do domu?
- Za jakieś dwie godziny.
- Napiszesz mi smska jak będziesz w drodze?
- Aż tak się o mnie martwisz?
- Oczywiście, że tak. To jak? Napiszesz?
- Napiszę - skwitowałam.
- Obiecujesz?
- Tak, obiecuję - spojrzałam na zegarek, który wskazywał, że do wizyty zostało mi jakieś siedem minut - Musze kończyć, skarbie. Do zobaczenia jutro. Zadzwoń jeszcze wieczorem.
- Ok, pa maleńka.
Rozłączyłam się i schowałam telefon do torby. Szybkim krokiem weszłam do szpitala i skierowałam się w stronę gabinetu ginekologa. Miałam jeszcze trzy minuty. Usiadłam na ławce w poczekalni kurczowo trzymając pasek od torebki. Chyba nigdy nie byłam tak zestresowana. Zaczęłam rozmyślać, a w głowie miałam tysiące scenariuszy. Ciekawiło mnie czy to prawda, a jeżeli tak jak zareaguje Harry. Co z nami? Czy weźmiemy ślub, a może mnie zostawi? Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Doktor Perth pożegnał pacjentkę i gestem ręki zaprosił mnie do środka.
- Słucham, co panią do mnie sprowadza? - zapytał profesjonalnym tonem.
- Bo... Ja chyba jestem w ciąży - powiedziałam najszybciej jak się dało - Tak mi wyszły testy - poprawiłam się.
Ginekolog uśmiechnął się, wypisał jakieś kartki i zaprosił mnie na kozetkę.
- Proszę zdjąć lub podgiąć koszulkę i odpiąć spodnie. Zaraz sprawdzimy czy jest tam jakiś maluszek.
Uśmiechnął się co trochę mnie uspokoiło. Położyłam się na wskazanych miejscu i poprawiłam ubrania tak, by odsłonić dolne partie brzucha.
- Proszę się uspokoić. Zrobię pani USG. Poczuje pani zimno, kiedy przyłożę urządzenie.
Przymknęłam oczy, a doktor Perth wykonywał swoją pracę. Chwilę to trwało, a ja wciąż żyłam w niepewności.
- Proszę spojrzeć na monitor - otworzyłam oczy i widziałam coś. Ciężko stwierdzić co to faktycznie było - Widzi pani tą małą kuleczkę?
Zerknęłam na niego i potwierdziłam.
- To właśnie pani maleństwo. Gratuluję, jest pani w trzecim tygodniu ciąży - skwitował, a do moich oczu napłynęły łzy.
Szczęścia? Sama nie wiem. Wytarłam ręcznikiem brzuch, poprawiłam ciuchy i usiadłam ponownie na krzesełku naprzeciwko biurka. Ponowne wypełnianie dokumentów. Poprosiłam o prowadzenie ciąży, podziękowałam i wyszłam. W ręku miałam zdjęcie, które zrobił pan doktor mojemu dzidziusiowi. Opuściłam budynek i skierowałam się w stronę parku. Usiadłam na jednej z ławek i przyglądałam się maleństwu. Moje dziecko wyglądało jak malutka fasolka, a ja zastanawiałam się czy to będzie chłopczyk czy dziewczynka. Nie wiem ile czasu tam siedziałam. Postanowiłam wracać do domu, więc napisałam Harremu sms tak jak prosił i ruszyłam w jego stronę.


_____________________________________

Cześć!

Wiem, że strasznie późno dodaję, no ale wiecie jak to jest. Zapraszam do czytania z nadzieją, że się spodoba. :)

 


niedziela, 14 czerwca 2015

#29 Imagin - Harry (cz.2)

Kolejne dni mijały, a ja raz czułam się dobrze, a za chwilę ponownie wymiotowałam. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje z moim organizmem. Obudziłam się z myślą, że Harry wraca jutro rano dlatego dzień wydawał się wyjątkowo piękny. Bez namysłu wybrałam ciąg cyferek i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć skarbie - usłyszałam jego zniewalający głos.
- Hej. Stęskniłam się - zapewniłam go.
- Ja też i to kurewsko mocno. Niestety nie wiem jak z jutrzejszym lotem. Dziś mamy jakąś imprezę pożegnalną, podobno powinniśmy się na niej zjawić, żeby pozostawić dobre wrażenie.
Moja mina od razu zrzędła.
- To znaczy kiedy wrócisz? - dociekałam.
- Może pojutrze. Na pewno nie dalej.
- No okeej - przeciągnłam.
Dalsza rozmowa przebiegała jak zwykle bez żadnych rewelacji. Opowiedzieliśmy sobie jak mija nam czas, co robimy i w ogóle. Skończyliśmy gadać, a ja postanowiłam się w końcu przełamać. Dwa dni temu kupiłam testy ciążowe, jednak wciąż nie jestem na tyle odważna by je zrobić. Jeden nie daje mi stu procentowej, dlatego postanowiłam zrobić trzy w pewnym odstępie czasowym. Moje dolegliwości na nic innego nie wskazują jak tylko na to, że w moim brzuchu rozwija się nowe życie. Weszłam do łazienki i rozwinęłam pierwsze opakowanie. Głęboki oddech. Przeczytałam dokładnie instrukcję, by za chwilę dokładnie powtórzyć czynności. Pozostawiłam test na półce, by odczekać czas podany w ulotce i wróciłam do sypialni. Usiadłam na łóżku zdenerwowana jak nigdy dotąd. Nie wiedziałam czy dziecko nie zrujnuje nam życia. Zastanawiałam się też czy nie powinnam powiedzieć o tym Harremu, jednak po dłuższym namyśle stwiedziłam, że nie jest to rozmowa na telefon. Drżącą dłonia co chwilę sprawdzałam godzinę na telefonie. Kiedy nadszedł odpowiedni czas niepewnie wstałam i wróciłam do łazienki. Wzięłam do ręki test na którym widniały dwie kreski. Moje dłonie drżały coraz mocniej. Odpakowałam kolejny i powtórzyłam czynności. Wszystkie jednak jednoznacznie wskazywały, że jestem w ciąży. Wróciłam do sypialni i sięgnęłam po telefon. Na liście kontaktów znalazłam ginekologa do którego chodziłam, więc postanowiłam zadzwonić. Udało mi się zapisać na wizytę jutro na godzinę piętnastą. Leniwa niedziela stała się dla mnie coraz bardziej nerwowa. Chodziłam po domu bez konkretnego powodu. Nie potrafiłam skupić swojej uwagi na niczym konkretnym. Noc również mi się dlużyła. Nie potrafiłam zasnąć. Moja ręka wciąż spoczywała na brzuchu. Myśl, że nie jestem teraz sama trochę mnie przerażała, ale też cieszyła. Rano jak zwykle ubrałam sie elegancko do pracy z nadzieją, że będę mogła wyjść chwilę wcześniej. Doktor Perth nie miał za dużo czasu, dlatego nie mogłam się spóźnić.
- Dzień dobry Megan - przywitałam się z dziewczyną z recepcji.
- Dzień dobry pani Tremell.
- Szef jest u siebie? - zapytałam.
- Tak.
- Przekaż mu, że chcę się spotkać.
- Oczywiście.
Dziewczyna zadzwoniła i po chwili zaprosiła mnie gestem ręki do środka.
- Witam, co cię tu sprowadza? Jak projekt? - zapytał jak zwykle wciąż patrząc w ekran swojego komputera.
- Wszystko w porządku. Jest już prawie skończony. Chciałabym dziś wyjść godzinę wcześniej - poinformowałam go.
Spojrzał na mnie spod byka i nie ukrywał swojego zdziwnia.
- Niby z jakiego powodu?
- Mam wizytę u lekarza.
- Więc umów się na późniejszą godzinę - stwierdził i znowu wrócił do swojej pracy.
- To niemożliwe - zaprotestowałam - To jedyny wolny termin dzisiaj.
- Więc trzeba było umówić się w dzień, który masz wolny.
- Ostatnio wciąż pracuję. Nie daje mi pan wolnego.
- W takim razie, skroro możesz pracować to wizyta u lekrza nie jest potrzebna.
Zaczynał mnie wkurwiać. Myślał, że jak jest tu szefem to może robić co mu się żywnie podoba.
- Wyjdę dziś godzinę wcześniej czy to się panu podoba czy nie. Należy mi się, skroro z projektem wyrobię się w jakieś dwie godziny, a nie ma nic nowego do roboty - skwitowałam.
- Skończ go to pogadamy.
Weszłam do swojego biura i rzuciłam torbę na kanapę. Ten człowiek coraz bardziej działał mi na nerwy. Usiadłam za biurkiem i próbowałam się skupić. Dokończyłam projekt i wysłałam go szefowi. Wybrałam numer do jego biura, by grzecznie go o tym poinformować. Nie minęło dziesięć minut, kiedy mój telefon zadzwonił.
- Tak?
- Do mnie - powiedział i się rozłączył.
Okej. Wygasiłam ekran monitora i ruszyłam w kierunku jego biura. Megan bez słowa mnie wpuściła. Weszłam do mrocznej komnaty szefa i usiadłam na krześle.
- Co to ma być? - zapytał.
- W jakim sensie? Coś nie tak z projektem?
- To chyba jakies gówno nie projekt i ty masz czelność prosić mnie o wolne?! - uniósł się.
Moje gardło nagle wyschło na wiór.
- Przecież jest dobrze dopracowany, szef przeglądał nasz plan działana i nie miał zastrzeżeń.
- Tak? To jeżeli tamto było dobre to jakim cudem spierdoliłaś to po całości? - zapytał to tak, że powoli zaczęłam się go bać.
- Ale szefie...
- Nie ma żadnego ale - przerwał mi - Nie wyjdziesz z biura dopóki nie zrobisz tego projektu jeszcze raz.
- Ale...
- Powiedziałem coś. A teraz do roboty.
Idiota. Dupek. Chuj. Skurwiel. Jak może robić mi coś takiego? Pracowałam nad tym projektem cały miesiąc jak mam niby napisać go w kilka godzin? Czy ten człowiek jest normalny? Wróciłam do swojego biura, usiadłam przy biurku i się rozpłakałam. Nie miałam siły tego robić. A moje dziecko? Chciałam się upewnić, że na pewno ono istnieje.

_____________________________________

Cześć. Ocenę pozostawiam Wam. Mało Harrego w Harrym, ale będzie więcej. Obiecuję.
5 komentarzy = kolejny rozdział

środa, 3 czerwca 2015

#29 Imagin - Harry (cz.1)

-Nie zostawiaj mnie, proszę - mówiłam wciąż łkając.
- Maleńka, muszę. Wrócę szybciej niż myślisz, zobaczysz.
- A ja? Zapomnisz o mnie?
Kolejne łzy spływały po moim policzku.
- Nigdy o tobie nie zapomnę. Doskonale o tym wiesz. Będę do ciebie codziennie dzwonił i pisał smsy zawsze, kiedy zatęsknię - powiedział cichutko opierając swoje czoło o moje.
- Kocham cię, Harry.
- Ja też cię kocham, skarbie. Najbardziej na świecie.


Nie ma go już tydzień, a ja nie wiem co mam ze sobą zrobić. Jest środek lata, wszyscy gdzieś wyjechali, a ja zostałam sama jak palec na przedmieściach Londynu. Gdyby nie ta cholerna praca pojechałabym z nim. Po raz trzeci wybieram ten sam ciąg cyfr na moim telefonie i wciskam zieloną słuchawkę. Serce wali mi jak oszalałe.
- Coś się stało, skarbie? - usłyszałam zaspany głos Harrego.
Nie potrafiłam wykrztusić słowa.
- Halo? Jesteś tam?
- Tak, przepraszam - nagle jakbym oprzytomiała.
- Coś się stało? - zapytał.
- Śpisz?
- U mnie jest około drugiej w nocy. Padłem na łóżko wykończony.
- Przepraszam, zapomniałam. Cholerne strefy czasowe.
- Czyli nie dzwonisz w żadnej konkretnej sprawie? - dociekał.
- Przepraszam, śpij.
Chciałam się już rozłączyć, kiedy usłyszałam jego głos.
- Maleńka.
- Tak? - zapytałam.
- Kocham cię - powiedział cichutko
- Ja ciebie też, Harry.
- Jutro porozmawiamy, dobrze?
- Dobrze. Dobranoc.
- Pa, skarbie.
Znowu łzy. Za każdym razem po skończonej rozmowie płaczę. Nie potrafię bez niego wytrzymać. Mimo że to nie pierwszy raz, kiedy wyjeżdża, nigdy się do tego nie przyzwyczaję.

Siedzę już kolejną godzinę nad toaletą. Nie wiem co się dzieję. Ciąglę wymiotuję, a mój brzuch wariuje. Moja głowa zaczęła ważyć tonę. Opieram się o ścianę i próbuję spokojnie oddychać. Ciszę przerywa nagle dzwonek telefonu. Powoli się podnoszę i kieruję się do sypialni. Bez zastanowienia odbieram.
- Halo? - mówię niewyraźnie.
- Dzień dobry, łaskawa jest mi pani powiedzieć, dlaczego nie ma pani jeszcze w pracy?
Automatycznie spojrzałam na budzik stojący na stoliku nocnym. Kurwa. 10:30. Pół godziny temu powinnam być w biurze.
- Szefie, źle się czuję. Nie dam rady - zakomunikowałam zrezygnowana.
- Nie obchodzi mnie to. Za chwilę masz spotkanie z kilientem, masz tutaj być.
- Ale szefie. Mark bez problemu sobie z tym poradzi.
- Nie rozumiesz? Ty masz być na tym spotkaniu. Mark nie ma takiej ładnej buźki jak ty.
- Ale...
- Inaczej wylecisz - przerwał mi.
- Dobrze, za chwilę będę.
Powoli podniosłam się z łóżka i ponownie udałam się do łazienki. Mój żołądek nie pracował tak jak powinien. Po raz kolejny wymiotowałam, jednak postanowiłam jakoś sobie poradzić. Wzięłam z apteczki jakieś tabletki, które mogłyby mi pomóc. Weszłam po prysznic i przygotowałam się na spotkanie. Zajechałam do biura po potrzbne mi dokumenty, a następnie na umówione spotkanie. Wszystko zaczęło się jak zwykle, pokazałam wstępne projekty, jednak po chwili mój organizm znowu zaczął szwankować. Głęboko oddychałam, jednak bez słowa pobiegłam do łazienki. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Musiałam jednak wrócić do klienta. Cała blada ponownie zajęłam swoje miejsce.
- Przepraszam panie Clinton, źle się poczułam - próbowałam się usprawiedliwić.
- Zauważyłem. Dlaczego pani pracuje w takim stanie?
Na te słowa momentanie ukazał mi się przed oczami mój szef. On nigdy nie potrafił zrozumieć drugiego człowieka. Typowy pracoholik.
- Rano było w porządku, coś musiało mi zaszkodzić. Przepraszam - skłamałam.
- Dokończymy to, czy jednak umówimy się kiedy indziej?
- Dokończmy.
Reszta spotkania przebiegła pomyślnie, mimo że nie czułam się najlepiej. Pożegnałam się z klientem, kiedy usłyszałam dźwięk sms.

    Od: Harry <3
Cześć, skarbie. Tęsknię jak jasna cholera. Jesteś w pracy czy mogę na luzie dzwonić?

On nigdy nie pisze emotek, a ja czuję się wtedy przy nim jak dziecko. Bez zastanowienia odpisałam.

    Do: Harry <3
Hej. ;* Właśnie skończyłam spotkanie i wracam do biura. Dzwoń porozmawiamy w drodze. ;)

    Od: Harry <3
To bardzo niebezpieczne.

    Do: Harry <3
Włączę Cię na głośnik. Spokojnie. ;D


Nie minęłam chwila, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Odebrałam i włożyłam telefon do specjalnego stojaka, a ja zajęłam miejsce kierowcy.
- Mam do ciebie kilka spraw. Po pierwsze chcę ci powiedzieć, że tęsknię strasznie, po drugie śniłaś mi się, po trzecie kocham cię, ale nie dajesz mi spać, a po czwarte to cię kocham, mimo że nie dajesz mi spać.
Jego monolog od razu sprawił, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Też cię kocham - odpowiedziałam bez namysłu.
- Co tak cicho?
- Źle się dziś czuję - poinformowałam chłopaka.










____________________________________

Hej, skarby!
Naszło mnie jakoś na napisanie dla Was czegoś nowego. Totalnie nie mam jeszcze na to pomysłu, no ale... Chciałam sobie jakoś poprawić humor. Co u mnie? To chyba mało ważne, ale powiem Wam tylko, że nie jest fajnie. A co dalej z blogiem? Nikt tego nie wie. Coraz mniej Was. Ja czekam na komentarze i wenę, a Wy czekajcie na kolejną część i KOMENTUJCIE! :)

niedziela, 24 maja 2015

#26 Imagin - Niall (cz.7 - ostatnia)

- Ale sukienkę czy spódniczkę? - powiedziałam do słuchawki telefonu.
- Obojętnie.
- Nie, nie obojętnie. Powiedz mi.
- Kochanie, we wszystkim ci ładnie.
- Ale Niall...Według Ciebie ładniej mi w sukienkach czy spódniczkach?
- Bez różnicy.
- Jak mi nie powiesz to wcale nie przyjdę.
- Kotek, załóż to w czym ci wygodnie.
- Nie pomagasz.
- Dobra, to spódniczka - powiedział zrezygnowany.
- Cholera. Myślałam, że wybierzesz sukienkę. Nie wiem jaką spódniczkę mogłabym założyć.
- Więc załóż sukienkę.
- Na pewno?
- Tak.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i zaczęłam się szykować. Niall zaprosił mnie na naszą  pierwszą oficjalną randkę. Wieczór zapowiadał się wspaniale, jednak bardzo się denerwowałam. Nie wiedziałam czego się spodziewać, a chciałam wypaść jak najlepiej. Wzięłam krótki prysznic, założyłam bieliznę i przygotowałam ubrania. Czarna sukienka przed kolano z długimi rękawami i lekko odsłoniętymi plecami do tego jasne szpilki. Elegancko, seksownie i specjalnie dla niego. Włosy związałam w luźnego warkocza, a makijaż to tylko delikatne kreski eyelinerem. Gotowa zeszłam na dół, by pokazać się mamie. Wraz z tatą i moim malutkim bratem siedzieli na kanapie oglądając jakieś bajki.
- I jak? - zapytałam i nagle wszystkie oczy skierowały się na mnie.
Na twarzy mojej rodzicielki pojawił się uśmiech, a tata chwilę się przyglądał.
- Ślicznie wyglądasz. Ten chłopak to musi być ktoś wyjątkowy - usłyszałam słowa mamy.
- Nie wiedziałem, że moja córka jest już taka dorosła - dodał tata.
Mój braciszek tylko podbiegł do mnie i przytulił się do mojej nogi.
- Gdzie schowasz dokumenty i telefon? - zapytała po chwili mama.
- Nie wiem. Dam Niallowi do kieszeni. Coś wymyślę - odparłam.
- Może chcesz torebkę?
- Nie, nie chcę jej zgubić.
- Mamo, gdzie idzie [T.I]? - zapytał mój brat.
- Na randkę - stwierdziła.
Mój tata tylko chrząknął i pokręcił głową.
- A mogę iść z nią?
- Nie, kochanie. Przykro mi.
Nagle rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- To na pewno Niall. Otworzę - skwitowałam.
W tym samym czasie mały zaczął płakać i wystawił rączki do góry. Spojrzałam tylko na mamę i nie wiedziałam co zrobić.
- Weź go na chwilę, ja pójdę otworzyć.
Ukucnęłam, a braciszek wtulił się we mnie najmocniej jak mógł. Po jego policzkach spływały łzy. W tym samym momencie do salonu wszedł Niall. Przywitał się z moim tatą uściskiem dłoni i podszedł do nas.
- Cześć skarbie - wyszeptał.
Mały tylko spojrzał na chłopaka i jeszcze mocniej mnie przytulił.
- Przepraszam Niall, już idę. Ale jak widzisz są małe problemy - zareagowałam.
- Cześć mały - powiedział nagle blondyn i delikatnie podał rękę mojemu bratu.
- Nie jestem już taki mały - odpowiedział naburmuszony.
- Nie oddasz mi dziś [T.I]?
- Nie. To moja siostra.
- A jeżeli obiecam ci, że zabierzemy cię jutro razem do wesołego miasteczka?
Mały jakby oprzytomiał i podejrzanie spojrzał na Nialla.
- A kupisz mi lody?
- Tak i watę cukrową - zapewnił chłopak wciąż się uśmiechając.
- A pójdziemy na zjeżdżalnię?
- Nawet na kilka.
- To dobra, ale opiekuj się nią. To moja siostra i bardzo ją kocham - oznajmił poważnym tonem.
Tym tekstem zaskoczył wszystkim. Taki mały, a taki mądry.
- A wiesz co? - zapytał Niall małego.
- Co?
- Ja też ją kocham.
Na moje policzki wdarł się rumieniec. Moja mama patrzyła na nas ze łzami w oczach, a tata udawał, że nic nie słyszał.
- To chyba możemy teraz iść - skwitowałam.
- Jasne.
Wyszliśmy z domu, a ja nadal czułam się skrępowana.
- Co się stało? - zapytał.
- Nic.
- Przecież widzę.
- Powiedziałeś to przy moich rodzicach.
- To źle?
- Nie, ale tak... dziwnie.
- Kocham cię to takie dziwne? -  powiedział.
Spuściłam wzrok na ziemię i zatrzymałam przy samochodzie chłopaka.
- Nikt mnie nigdy nie kochał - stwierdziłam lekko speszona.
Niall uniósł delikatnie mój podbródek i pocałował.
- Bo jeszcze nikt nie zauważył jaka jesteś wspaniała.
- Ale to słodkie - stwierdziłam.
- No ba, ja jestem słodki - powiedział otwierając mi drzwi pasażera.
- Kochany.
- To też wiem. Wsiadaj. Jestem głodny jak cholera. Jedziemy do restauracji. Będziemy jeść całą noc.
- Niall! - krzyknęłam wsiadając do samochodu.



_____________________________________

Cześć wszystkim.

Skończyłam. Krótkie, średnio fajne zakończenie ale jest. Co dalej? Nie wiem. Chciałabym coś napisać i to bardzo. Coś właśnie tworzę, ale to nie jest żaden imagin, tylko zwykła historia. Dziś podkusiło mnie i spojrzałam na liczbę wyświetleń pod postami. Zaskoczyło mnie jak wiele ich było pod niektórymi, ale zasmuciła mnie liczba komentarzy. Zrobiłam zestawienie najbardziej odwiedzanych, byście mogli zobaczyć tę różnicę. Kliknijcie w zdjęcie, żeby powiększyć.







poniedziałek, 18 maja 2015

Orginal



Cześć skarbki!
Dziś coś nietypowego. Nie jest to imagin, ani żadne opowiadanie jest to "coś", co naskrobałam jakiś czas temu. Nie wiem, czy wyszłoby z tego coś więcej. Może dałoby się to rozwinąć i stworzyć ten nasz imagin. Sama nie wiem. Może Wy macie jakieś pomysły. Co do imagina z Niallem. Dokończę go, obiecuję. Postaram się to zrobić jak najszybciej. Aktualnie nie mam nastroju na szczęśliwe zakończenia. Więc teraz przeczytajcie i dajcie znać co o tym myślicie. Wiem, że jest krótkie, ale bardzo zależy mi na Waszej opinii.


_____________________________________________________

Siedziała w rogu zamkniętego pokoju i nasłuchiwała wrzasków. Znowu to samo. Na swoim nadgarstku pojawił się siniec od szarpaniny. Próbowała zasłonić uszy, by nie docierały do niej słowa. Łzy spływały po policzkach, a paznokcie coraz bardziej wbijały się w skórę. Nagle trzask i cisza. Spojrzała w stronę drzwi i przerażona chciała do nich podejść, jednak coś kazało jej zostać. Bała się. Odetchnęła głęboko i powoli wstała z zimnej podłoni. Drżącą dłonią dotknęła klamki. Powietrze stawało się cięższe. Otworzyła drzwi i cichutko zmierzała w strone kuchni, gdzie jeszcze przed chwilą odbywało się piekło. Panował półmrok, zapalona była wyłącznie mała lampka na stoliku. W rogu zobaczyła mamę. Płakała. Podbiegła do niej i przytuliła, całując ją w czoło.
- Co się stało, mamusiu? - zapytała patrząc jak jej rodzicielka próbuje zasłonić swieże rany.
Nie odpowiedziała. Szlochając przytuliła dziewczynkę do siebie i próbowała uspokoić. Nie rozumiała dlaczego jej tata jest taki zły.
- Tatuś się zdenerwował - odpowiedziała w końcu kobieta.
- Na ciebie?
- Tak, ale już poszedł.
Mała w końcu odsunęła się od mamy i pobiegła do swojego pokoiku. Kobieta wstała i poprawiła poszarpane nieco ubranie. Podeszła do zbitego wazonu i próbowała posprzątać szkło. Kiedy się odwróciła dziewczynka stała w drzwiach z wielkim misiem w ręce i przyglądała się matce.
- Coś się stało, skarbie?
Dziewczynka bez słowa podeszła do mamy i wręczyła jej dużego pluszaka. Kobieta nie rozumiejąc zachowania córki ukucnęła przy niej i złapała misia za łapę.
- Dlaczego mi go dajesz? - zapytała.
- On cię uratuje.
- Twój miś?
- Tak. Przed tatą - skwitowała dziewczynka.
- Boisz się ojca?
Mała nic nie odpowiedziała. Pokiwała tylko głową i się rozpłakała. Kobieta tuląc córkę do piersi, pocałowała ją w czółko.
- Mamusiu, a nie możemy się przeprowadzić tylko bez taty?
- Nie wiem, maleńka. Nie wiem.
Odjechały. Nagle. Bez pożagnania z kimkolwiek. On ich nie znalazł, chociaż próbował. Nowy kraj. Nowe miasto. Nowe życie. Bez ojca. Bez tyrana. Bez cierpienia. Nie zostało po nim nic. Oprócz blizn na sercu. Spokój. Mineły lata. Wspomnienia wracają. On nie powróci. Przynajmniej taką mają nadzieję.

czwartek, 23 kwietnia 2015

#26 Imagin - Niall (cz.6)

Rzuciłam telefon gdzieś w kąt łóżka. Wzięłam do ręki czarną ramoneskę i wyszłam z domu. Olał mnie. Najzwyczajniej w świecie mnie olał. A mi głupiej zależało. Szłam w kierunku parku i czułam jak w oczach zbierają mi się łzy. Poczułam się jakby już nikomu na mnie nie zależało. Usiadłam na jednej z ławek, podkuliłam nogi pod brodę a twarz zasłoniłam rękami. Słońce grzało, a ja nie miałam już na nic ochoty. Po jakimś czasie poczułam jak ktoś siada obok mnie.
- Dobra jesteś w tą grę - usłyszałam dobrze znany mi głos.
- O co ci chodzi? - bąknęłam.
- W chowanego. Szukałem cię.
- Brawo. Znalazłeś. Wygrałeś. Coś jeszcze? 
Spojrzałam na niego, a w moich oczach wciąż tkwiły łzy. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wpatrywał się we mnie, a w jego oczach nie widziałam już tej radości.
- Jestem idiotą, wiesz? - zapytał Niall.
- Wiem.
- Maleńka, posłuchaj. Cholera. Nie chciałem, żeby tak wyszło.
Chłopak zbliżył się do mnie i przytulił. Nie zmieniłam pozycji, chociaż potrzebowałam wtedy jego ciepła.
- Po prostu zrobiło mi się przykro - powiedziałam cichutko.
- Przepraszam. Obiecuję, że się to więcej nie powtórzy. 
- Wczoraj też obiecałeś.
- Nawet nie wiem co powiedzieć. Poszliśmy z chłopakami do baru i straciłem kontrolę. 
W tamtym momencie postawiłam nogi na ziemi i wtuliłam się w klatkę piersiową Horana.
- Niall. Mi nie chodzi o to, że piłeś, tylko...
Spuściłam wzrok i momentalnie zabrakło mi słów. Łzy spływały po moich policzkach i czułam, że tego nie wytrzymam.
- Kochanie, powiesz mi co się dzieje? - zapytał spokojnie, jakby bał się, że jego słowa mogą mnie skrzywdzić.
- A nie powiesz nikomu?
- Jasne, że nie - zapewnił.
- Bo... Ja wiem, że nie jestem jakaś ładna, zgrabna ani zbytnio urodziwa. Wiem, że mogłabym zrzucić parę kilo, a moja twarz nie nadaje się do pokazywania publicznie. W podstawówce wszyscy się ze mnie śmiali, wystawiali mnie, nigdy nie przychodzili na umówione spotkania, a nawet nie przyszli na moje urodziny i w ogóle dawali do zrozumienia, że nie jestem lubiana. Tylko... Niall... Ja naprawdę staram się być dobrym człowiekiem, wszystkim pomagać, zadowalać rodziców i w ogóle. Tylko ja mam ciągle wrażenie, że jestem totalną nudziarą i od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Dziś jak napisałeś, że nie możesz to wszystko wróciło.
Moje oczy zalały się łzami, a ja nie potrafiłam się uspokoić. Niall przytulił przeniósł mnie na swoje kolana i przytulił najmocniej jak potrafił.
- Skarbie, jesteś najpiękniejsza, najwspanialsza i zdecydowanie nie jesteś nudziarą. 
- Mówisz tak, bo tak wypada - powiedziałam i głęboko westchnęłam.
- Mówię tak. bo mi się podobasz i taka jest prawda.
- Podobam? Niby w czym? - zapytałam zdziwiona.
- We wszystkim. Podobno jak ktoś ma piękne wnętrze to jego wygląd to odzwierciedla, a ty jesteś najpiękniejszą kobietą jaką widziałem.
- Tak? To za co mnie lubisz?
- Za nic.
- Jak to za nic? Przecież przed chwilą mówiłeś... 
- Bo podobno kocha się za nic.
Spojrzałam na niego i nie wiedziałam co powiedzieć.
- Teraz jest ten czas - powiedział szeptem.
- Jaki? - zapytałam zdziwiona.
- Żebyś mnie pocałowała - oznajmił i uśmiechnął się najszerzej jak tylko potrafił.
Na moje policzki momentalnie wkradł się rumieniec i spuściłam wzrok. Niall jedynie podniósł delikatnie mój podbródek i złączył nasze usta. Nie był to jakiś namiętny pocałunek, jednak miał w sobie coś magicznego. Oderwaliśmy się od siebie, a ja nadal siedziałam Horanowi na kolanach, wpatrzona w trampki z różowymi policzkami.
- Przepraszam, jeżeli tego nie chciałaś - powiedział.
Pokiwałam tylko głową i się do niego przytuliłam. Nikt wtedy nie potrzebował słów. Wystarczyło, że mieliśmy siebie.



- Rozumiesz, że się boję?! - krzyczałam do słuchawki telefonu.
- Po pierwsze: nie krzycz. Po drugie to nie masz czego. Wszystko robisz wyśmienicie.
- Niall, ja serio chciałabym zdać z tego wf.
- Zdasz. Pójdę na dzisiejsze zajęcia z tobą i będę cię asekurował tak jak zawsze na treningach, ok?
- O 11:40 mam lekcje. 
- Ok. Przyjdę. Będzie dobrze, maleńka.
- Mam nadzieję.
Szłam na lekcję wf i jako jedyna kierowałam się do szatni. Wszystkie dziewczyny mogły już nie ćwiczyć do końca roku szkolnego, tylko nie ja. Z drugiej strony to lepiej, zrobię z siebie błazna wyłącznie na oczach trenera i Nialla. Zakładałam właśnie koszulkę, kiedy usłyszałam ciche pukanie.
- Mogę wejść? - usłyszałam głos Horana.
- Jasne.
Szybko założyłam t-shirt i usiadłam na ławce. Chłopak zajął miejsce obok mnie i ujął moją drżącą dłoń.
- Wszystko pójdzie jak trzeba. Jakbyś zapomniała co jest po czym przy poszczególnych ćwiczeniach daj znać. Będę ci podpowiadać.
Kiwnęłam tylko głową na zgodę. Weszliśmy na salę, gdzie znajdował się już wuefista i przygotowywał materace.
- Dzień dobry - powiedzieliśmy równo.
Z twarzy Nialla nie schodził uśmiech co dawało mi ogromną motywację. Zaczęliśmy od rozgrzewki. Następnie przewrót w przód, tył, skok w dal, stanie na głowie, rzut piłką lekarską i świeca. 
- Muszę cię pochwalić - oznajmił trener.
Kamień spadł mi z serca. 
- Piątki ci nie postawię, ale myślę, że na taką dobrą tróję zasługujesz. Ćwiczenia wykonałaś niemal idealnie, ale ta frekwencja. W przyszłym roku zacznij przychodzić normalnie, a może jeszcze z wf będziesz prymusem.


_______________________

Hej.

Szczerze? Totalnie mi się nie podoba to na górze. A dodaję to bo? Bo wiem, że nie będę miała później czasu. Matura za 10 dni, a ja jestem w czarnej dupie. Dodatkowo jestem chora i nie mam do niczego siły. Jak ją zdam to będzie cud. 
Pisał ktoś z Was egzaminy gimnazjalne? Chwalcie się jak Wam poszło. 


A i tak sobie wymarzyłam 5 komentarzy. Wejść jest dużo i dziękuję Wam za nie, ale z komentarzami nie idzie Wam już tak dobrze, a one są kluczem do sukcesu. Od Was teraz zależy czy to będzie już ostatnia część tego opowiadania.