Dzień jak co dzień. Pierwszy poniedziałek ferii, a ja muszę iść do szkoły. Jak ja uwielbiam dodatkowe zajęcia z matematyki i naukę poloneza. W tym roku mam bal studniówkowy*. Weszłam do ogromnego budynku i zastała mnie cisza. Szkoła wydawała się jakaś dziwna bez wrzasków i codziennego zamieszania. Z trudem pokonałam schody prowadzące na drugie piętro. Po zostawieniu kurtki w szafce podążałam w kierunku sali od matematyki. Była już tam część mojej klasy. Przywitałam się z nimi i zajęłam trzecią ławkę pod oknem. Po chwili do sali weszła nauczycielka. Sinusy, cosinusy, równania, nierówności, analiza matematyczna, pochodna i mnóstwo innych bzdur. Po dwóch godzinach męczarni zeszłam na salę gimnastyczną, gdzie miała odbyć się nauka poloneza.
- Cześć, mała - usłyszałam za sobą.
- Hej, Louis.
Louis to chłopak z równoległej klasy i największy przystojniak w szkole. Drań, a równocześnie romantyk i to właśnie on jest moim partnerem w tańcu.
- Kupiłaś już kieckę? - zapytał,
- Kupiłam, ale jesteś pewny, że chcesz żebym ci o niej opowiedziała?
- No dobra... Zapytałem z grzeczności. Ale mam jeszcze jedno pytanie... - zaczął i w tym samym momencie usłyszeliśmy krzyk naszego wuefisty.
- Pary na miejsca!
Spojrzałam tylko na Louisa i zajęliśmy swoją pozycję. Tańczyliśmy w pierwszej parze, więc to na nas spoczywała cała odpowiedzialność za układ. Chłopak wyprostował się i przyjął odpowiednią postawę. Położyłam rękę na biodro i złączyliśmy dłonie, kiedy usłyszeliśmy pierwszy takt poloneza. Akcent, krok, krok. Akcent, krok, krok. Wszyscy szliśmy jak zaczarowani. Pierwsza figura to tunel, później młynki, przejście partnerki i koło. Powtarzałam sobie w głowie cały układ, by nic nie pomylić. Z uśmiechem na twarzy skończyliśmy.
- Świetnie wam idzie! - krzyknął trener i podszedł do odpowiednich par, by powiedzieć o ewentualnych korektach.
- Na studniówce też będziesz taka skupiona? - zapytał nagle Louis.
- Na studniówce jeszcze bardziej.
- Da się?
- Tam będę miała szpilki i jeszcze jedno zadanie, by się nie przewrócić.
- Jak coś będę cię łapał, nie martw się - powiedział i puścił mi oczko.
- Jeszcze raz kochani! - ponowny krzyk trenera.
Czy ten facet nie może zainwestować w mikrofon? Gardło sobie całe zedrze. Ustawienie, pierwszy takt i jedziemy z tym jeszcze raz. Tego dnia zatańczyliśmy całość chyba z pięć razy. Coraz bardziej obawiam się tej studniówki. Właśnie zmierzałam w kierunku szafki, kiedy usłyszałam wołanie.
- [T.I] zaczekaj!
Odwróciłam się i zobaczyłam Louisa.
- Nie ładnie tak uciekać, wiesz? - zapytał, kiedy był już blisko mnie.
- Coś się stało?
- Miałem cię o coś zapytać.
- Słucham - powiedziałam i w tym momencie zadzwonił mój telefon.
Bezgłośne przepraszam musiało mu wystarczyć, gdyż szybko chwyciłam komórkę i zobaczyłam napis Mama. Oznajmiła mi, że muszę zrobić małe zakupy w drodze do domu. Louis, oparł się o szafki i czekał aż skończę rozmawiać.
- Przepraszam, musiałam odebrać - stwierdziłam i schowałam telefon do kieszeni.
- Mamusia kazała ci kupić podpaski, że tak dzwoni nagle? - zapytał i zaczął się śmiać.
Uderzyłam go lekko w ramię i zawtórowałam mu.
- Jesteś głupi - skwitowałam.
- To jak jestem głupi to pewnie nie będziesz chciała iść ze mną na tę studniówkę - stwierdził i zrobił smutną minkę.
- Zapraszasz mnie na studniówkę? - zapytałam z niedowierzaniem.
Byłam przekonana, że ktoś taki jak Louis Tomlinson ma już z dziesięć chętnych dziewczyn. Zapisałam się na studniówkę bez osoby towarzyszącej. Stwierdziłam, że jeżeli nie mam chłopaka to nie będę brała nikogo na siłę.
- To jak? Skoro wszyscy chwalą nas w polonezie to ja chętnie zatańczę z tobą więcej układów. Maleńka, nie odmawiaj mi, proszę.
- Lou, nie zapisywałam się z nikim...
- To dobrze. Ja też nie, więc nie ma problemu - przerwał mi.
- Ok, pod jednym warunkiem - stwierdziłam.
- Pod jakim? Wal. Przyjmę wszystko na klatę.
- Posłuchasz opowieści o mojej sukience i to ja ci wybiorę koszulę.
- Oczywiście, kochanie. Pod stosuję się pod ciebie. A teraz poczekaj na mnie, ja idę się ubrać. Odprowadzę cię.
Kiwnęłam tylko głową. Nie będę zaprzeczać, że podoba mi się to nazywanie mnie kochaniem, maleństwem i tym podobne. Założyłam buty, kurtkę, szalik i rękawiczki. Wzięłam torbę i czekałam na Louisa, który zjawił się niewiele później. Otworzył mi drzwi wejściowe i opuściliśmy budynek szkoły.
- Gdzie masz czapkę? - zapytał, kiedy przeszliśmy kawałek.
- Nie lubię czapek. Beznadziejnie w nich wyglądam.
- Ale jest zimno. Poczekaj.
Zdjął swoją czapkę i założył mi na głowę.
- Ślicznie - skwitował.
- Wyglądam jak idiotka, Louis.
- Według mnie jest pięknie.
- A według reszty społeczeństwa już nie. Lepiej ją zdejmę.
- Jak ją zdejmiesz to się obrażę.
- Louis no....
Zmierzyłam go wzrokiem i szłam dalej, kiedy uwagę przykuł mi jego brak rękawiczek.
- Tobie też jest zimno - bąkłam.
- Nie prawda.
- Ale nie masz rękawiczek.
- Zapomniałem.
- Oddam ci swoje.
- Będę wyglądał jak idiota w różowych rękawiczkach.
- Mi się będziesz podobał - skwitowałam.
On spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Rękawiczek nie musisz zdejmować, ale możesz coś zrobić, żeby było mi cieplej.
- Słucham - powiedziałam bez większego zastanowienia.
On tylko spojrzał na nasze dłonie i złączył je w jedną całość.
- Teraz jest cieplej - skwitował.
Tak cholernie żałowałam w tym momencie, że mam na sobie rękawiczki i nie mogę dotknąć jego skóry. Przyznaję, Tomlinson cholernie mi się podobał, a fakt, że zaprosił mnie na studniówkę był jak spełnienie marzeń. Kiedy dowiedziałam się, że mamy tańczyć razem poloneza skakałam po domu z radości przez kolejny tydzień, a teraz trzymam go za rękę. Nie robi nic wielkiego, a ja cieszę się jak małe dziecko. Szliśmy tak w kierunku jakiegoś sklepu wciąż rozmawiając i śmiejąc się z jego głupich żartów. Nie obyło się bez mojego narzekania na ciuchy i opowiedzenia całej historii o kupnie sukienki. Popołudnie spędzone wraz z nim było normalnie, a zaraz urocze. Odprowadził mnie pod sam dom, a buziak w policzek na pożegnanie sprawił, że czułam się jeszcze bardziej szczęśliwa.
_______________________________________
* Nie wiem czy w Anglii jest coś takiego, ale wyobraźcie sobie, że jest.
Cześć wszystkim!
Louis, w końcu. Dawno go tu nie było. Zaczęłam pisać coś z Liamem, ale wróciłam z próby poloneza i tak mnie naszło. Opowiadanie trochę z życia wzięte. Sama mam lekcje matematyki, a później próbę poloneza. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Małe wyjaśnienie, jeżeli ktoś nie zrozumiał. Nie wiem jak jest u Was, ale u nas tańczysz poloneza z osobą z równoległej klasy, a na całą imprezę możesz wziąć kogoś z zewnątrz, jednak nie musisz. Niektórzy łączą się w pary między sobą, jak stało się to powyżej. Mam nadzieję, że bardzo nie namąciłam. Miłego czytania.
Od ostateniego posta przybyło prawie tysiąc wyświetleń. DZIEKUJĘ!
aktualny licznik: 64 891
PS. Robimy kolejną część czy pozostajemy na tym? :)
Love.
*_______________* kolejna czesc <3!!!!
OdpowiedzUsuńOh! Świetny rozdział! Jestem za kontynuowaniem tego, bo bardzo mi się podoba! :-D Mega pozytywny! Pozdrawiam. :-)
OdpowiedzUsuńWow, ale to było urocze i romantyczne. Mam nadzieję, że będzie druga część. Fajnie byłoby wiedzieć, jak potoczy się cała impreza :) Pozdrawiam i życzę weny <3
OdpowiedzUsuńTakiego jeszcze nie czytałam, fajny pomysł na imagina. Louis pasuje do roli takiego "słodkiego drania" ;3 Też jestem za kontynuacją :)
OdpowiedzUsuńHaha. Jak przeczytałam o polonezie, to od razu się wczułam. :D My może jeszcze prób nie mamy, ale polonez mnie czeka za parę miesięcy na komersie. ;3 Lubię takie imaginy inspirowane życiem i w sumie większość piszę właśnie w ten sposób, ale cii... ☺
OdpowiedzUsuńHarry, wiesz, że Cię kocham, jesteś moją pierwszą miłością, ale od czasu teledysku do "Steal my girl" złapałam taką fazę na Lou, że... serio, coraz bardziej się w nim zakochuję. ❤ A po przeczytaniu takiej perełki, jak ta na górze... *.* Tomlinsonie, łamiesz mi serce. 💔
Oczywiście, że kontynuować. Chętnie poczytam dalszy ciąg. :) Czekam również na Liama. :* Pozdrawiam. xo
czekam na next :)
OdpowiedzUsuń