niedziela, 12 lipca 2015

#29 Imagin - Harry (cz.4)

Stałam przed drzwiami własnego domu i szukałam kluczy. Jak w każdej torebce panował tam lekki bałagan, jednak po chwili znalazłam zgubę. Otworzyłam drzwi, a do moich nozdrzy dobiegł zapach czegoś do jedzenia. Pachniało typowym obiadem, chociaż nie miałam pojęcia jakim cudem. Zdjęłam buty, odłożyłam torbę i weszłam dalej. Przkroczyłam próg kuchni, a moim oczom ukazał się Harry ubrany w mój fartuszek mieszający coś w garku. Ucieszyłam się jak małe dziecko, jednak on mnie chyba nie usłyszał. Oparłam się o ścianę i chwilę się mu przyglądałam, jednak potrzeba przytulenia mojego mężczyzny wygrała. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego plecy. Harry lekko drgnął, jednak po chwili odwrócił się i mocno mnie przytulił.
- Kłamczuch - powiedziałam nie odrywając policzka od jego piersi.
- Cześć maleńka, chciałem zrobić ci niespodziankę.
Słysząc jego głos moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a ja zapominałam o całym świecie. Podniosłam głowę tak, by spojrzeć mu w oczy, a Harry delikatnie ucałował mój nos.
- Tak bardzo tęskniłem - wyszeptał.
Jeszcze mocniej się w niego wtuliłam i czułam jak po moim policzku spływa łza. Tak cholernie go kochałam. Po chwili czułości Hazza zaprosił mnie do stołu i zjedliśmy wspaniałą kolację.
- Skąd wiedziałeś kiedy wrócę do domu? - zapytałam.
- Sama wysłałaś mi sms, to było banalne, kochanie - skwitował i uśmiechnął się.
- Cieszę się, że przyjechałeś.
- Maleńka, zaprosiłem na dziś naszych przyjaciół. Oni też się za tobą stęsknili. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe - poinformował mnie.
Z jednej strony cieszyłam się na małą imprezkę, bo mi również brakowało znajomych, ale z drugiej chciałam powiedzieć Harremu o dziecku. Wstałam od stołu i podeszłam do mojego chłopaka. Od razu wiedział co chcę zrobić, dlatego przesunął się na krześle tak bym bez problemu mogła zająć miejsce na jego kolanach.
- Ja też się za nimi stęskniłam - powiedziałam i wtuliłam się w jego szyję.
- Zajmiemy się sobą jak tylko skończymy imprezę - oznajmił i ucałował mój policzek.
Po zakończonym posiłku postanowiliśmy wziąć się za przygotowania. Harry zamówił jedzenie, napoje i alkohol, a ja ogarnęłam salon. Godzinę przed spotkaniem z przyjaciółmi wzięłam prysznic i szukałam czegoś odpowiedniego na wieczór. Założyłam czarną sukienkę siegającą do połowy uda. Nie była zbyt elegencka, ale odpowiednia na tego typu spotkanie. Nałożyłam makijaż, a na nogi założyłam czarne balerinki służące mi za kapcie. Nigdy nie lubiłam podczas domówek chodzić na boso, a to było dobre rozwiązanie. Przejrzałam się w lustrze, by zobaczyć całość i wygładziłam reką sukienkę. Dotknęłam dłonią brzucha i chwilę się zatrzymałam. Na myśl, że w środku jest ta mała fasolka na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Patrzyłam na siebie, gdy poczułam jak Harry obejmuje mnie od tyłu.
- Piękna jesteś - wyszeptał i ucałował moją szyję.
Delikatnie się zarumieniłam i splotłam nasze palce. Odwróciłam się do niego przodem i złożyłam szybkiego całusa na jego ustach.
- Wszystko załatwiłeś? - zapytałam.
- Tak, za chwilę przywiozą żarcie. Reszta już jest. Na jakie drinki pani dziś stawia?
Spojrzałam na niego, a moje myśli znowu powróciły do maleństwa w moim brzuszku.
- Bezalkoholowe - powiedziałam.
- Coś czuję, że takich nie umiem robić - skwitował.
- To będziesz musiał wziąć jakieś lekcje nauki robienia drinków specjalnie dla mnie.
- Robisz się na abstynetkę?
- Chwilowo tak.
- Czemu?
Zebrałam myśli i układałam sobie tekst w głowie, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- No to zaczynamy imprezę, maleńka. Idę otworzyć.
Ucałował moją skroń i zszedł na dół przywitać pierwszych gości. Chwilę później ja też znalazłam się w salonie i wyściskałam przyjaciół. Wszyscy usiedli do stołu, a ja podałam posiłek. Na każdej imprezie mieliśmy zasadę: najpierw trzeba się najeść, żeby później było co zalewać. Jednak w moim przypadku było już to niemożiwe. Kiedy wszyscy dotarli Harry zaczął napełniać kieliszki i robić drinki dla dziewczyn. Rozsiedliśmy się na kanapie, fotelach i poduszkach w salonie tak, aby było każdemu wygodnie. Włączyłam jakąś muzykę, a po chwili wszyscy podnieśli kieliszki w górę. Nalałam sobie wody do szklanki, by również wznieść toast za zakończoną trasę koncertową.
- My to widzimy - usłyszałam głos Louisa - Ktoś tu oszukuje.
Wystawiłam mu język, jednak nadal trzymałam w dłoni szklankę z wodą.
- [t.i] no dawaj. Harry zapomniałeś o kimś - kontynuował Louis.
- Nie zapomniałem - odezwał się Hazza z kuchni - Robię dla niej coś specjalnego.
Po chwili wrócił do nas z kolorowym drinkiem. Sam wziął kieliszek, a mi wreczył przygotowany dla mnie napój. Wszyscy wznieśli toast i przechylili kieliszki, ja jednak odstawiłam drinka na stół i upiłam łyk wody. Louis spojrzał na mnie spode łba. W naszym towarzystwie każdy coś pił, ja jednak byłam wyjątkiem.
- Czemu nie pijesz? - zwrócił się do mnie Harry.
- Nie chcę się upić.
- To tylko jeden drink, zrobiłem specjalnie dla ciebie. Chociaż spróbuj.
- Kochanie, ja naprawdę nie mogę.
- Czemu? - zapytał.
- Później ci powiem.
- Maleńka... Nie ma później, mów. Zaczynam się martwić.
- Nie masz czym. Po prostu nie mogę pić.
- Coś się zmieniło od naszej ostatniej imprezy? Zawsze wypiłaś chociaż jednego drinka. Nie będę cię zmuszać, ale zachowujesz się jakoś inaczej.
Odetchnęłam głęboko i na chwilę przymknęłam oczy.
- To nie jest odpowiednie miejsce ani czas na to, żebym ci powiedziała - stwierdziłam.
- To pójdziemy do sypialni, tam będziemy sami.
- Harry, nie... Naprawdę, powiem ci kiedy indziej.
- Ale to coś złego? - zapytał zmartwiony - Coś ci jest?
- W pewnym sensie.
Harry wstał i złapał moją dłoń. Przeprosił wszystkich i poprowadził nas do sypialni. Usłyszeliśmy gwizdy chłopaków. Według nich sypialnia służy tylko do spania i do uprawiania seksu, a spać raczej nie idziemy. Weszliśmy na górę, Harry usiadł na łóżko a mnie usadowił na swoich kolanach.
- Maleńka, martwię się. Coś się stało? - zapytał.
- Stało się. Ale chciałam ci powiedzieć w bardziej odpowiednim momencie.
- A kiedy będzie bardziej odpowiedni moment? Jesteś chora? Powiedz mi do cholery.
- Poczekaj chwilę - skwitowałam i zeszłam na dół po torebkę.



_________________________________

Hej, wróciłam z kolejną częścią. Mam nadzieję, że się spodoba. Trochę to trwało, jednak z efektu średnio jestem zadowolona. Piszcie czy Wam się podoba.  :)

niedziela, 28 czerwca 2015

#29 Imagin - Harry (cz.3)


Godziny mijały, a ja siedziałam nad projektem. W oczach cały czas miałam łzy. Starałam się zrobić wszystko jak najlepiej, ale to było niewykonalne. Nadszedł czas przerwy obiadowej, więc postanowiłam zadzwonić do Harrego. Sama nie wiem po co. Jedynym sensownym powodem był fakt, że jego głos działał na mnie kojąco. Odchyliłam się na krześle, by sięgnąć torebkę. Po chwili poszukiwań komórki wybrałam jego numer, jednak nie usłyszałam nic prócz tego cholernego pikania. Spróbowałam jeszcze kilka razy, ale bez żadnych efektów. Wróciłam do pracy, jednak nie potrafiłam skupić myśli. Zbliżała się godzina mojej wizyty u lekarza, gdy podeszła do mnie Megan.
- Ty nadal tutaj? - zapytała.
Spojrzałam na nią i głęboko odetchnęłam.
- Niestety tak.
- Nie wypuścił cię? - zdziwiła się.
Pokręciłam tylko głową. Nie potrafiłam już skomentować zachowania mojego szefa.
- To jest jakiś kretyn - skwitowała - Niedługo wykończy tutaj wszystkich.
- Wiem, ale nie chcę stracić tej pracy, ale muszę też wyjść.
- Coś ważnego?
- Wizyta u lekarza.
Spojrzała na mnie, a w jej oczach można było zobaczyć sympatię. Megan to cudowny pracownik i świetna przyjaciółka.
- To nic poważnego, prawda? - zapytała.
Sama nie wiedziałam czy powinnam powiedzieć komuś o domniemanej ciąży, ale ona wydawała mi się jedynym człowiekiem, który może mi doradzić.
- Meg... Cholera, mam wizytę u ginekologa i to dość ważną. Muszę potwierdzić...
- Jesteś w ciąży? - przerwała mi.
- Jeszcze nie wiem.
Dziewczyna wyprostowała się i podeszła do mnie bliżej, a ton ściszyła, by nikt nie mógł nas usłyszeć.
- Dziewczyno, to jest ważna sprawa. Chyba nawet najważniejsza. Całe życie ci się może zmienić, a ty siedzisz tutaj? Idź do tego lekarza i to sprawdź. Harry na pewno się ucieszy.
- Ale szef...
- Pierdol szefa. On ci nic nie zrobi. Poinformowałaś go, także spoko. Idź i się nim nie przejmuj. Nie zwolni cię. Nigdzie nie znajdzie lepszego pracownika.
- Myślisz? - powiedziałam niepewnie.
- Kurde. Nie rozumiem nad czym się zastanawiasz.
- Dzięki, jesteś kochana.
Wstałam i ucałowałam Megan w policzek. Tego mi było trzeba. Taki kopniak w tyłek dał mi do myślenia. Prawdopodobnie zostanę matką, a ja siedzę w robocie. Pożegnałam się z przyjaciółką i kierowałam się w stronę drzwi, kiedy usłyszałam głośne chrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego dzisiejszego prześladowcę.
- Gdzieś się pani wybiera? - zapytał poważnie.
- Tak, informowałam pana o tym - powiedziałam pewnie.
- A ja się nie zgodziłem.
- Ale ja muszę wyjść.
- Jeżeli stąd wyjdziesz, możesz już nie wracać.
Przymknęłam na chwilę oczy i głośno wypuściłam powietrze z ust.
- W takim razie do widzenia. Niech mi pan przygotuje papiery o rezygnację z pracy.
Odwróciłam się i wyszłam. Tego się nie spodziewałam po sobie. Byłam jednak bojowo nastawiona, a w głowie wciąż siedziała mi myśl o dziecku.

Gdy znalazłam się przed budynkiem, nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i ujrzałam zdjęcie Harrego. Uśmiechnęłam się na samą myśl o moim chłopaku i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Tak?
- Cześć aniołku - usłyszałam męski głos Stylesa.
- Hej Harry. Gdzie jesteś? - zapytałam.
- Jeszcze w hotelu. Wracamy jutro. Wiem, że to wszystko się strasznie przedłuża, ale tym razem na pewno. A Ty gdzie jesteś? Jeszcze w pracy?
- Tak - skłamałam.
- O której wracasz do domu?
- Za jakieś dwie godziny.
- Napiszesz mi smska jak będziesz w drodze?
- Aż tak się o mnie martwisz?
- Oczywiście, że tak. To jak? Napiszesz?
- Napiszę - skwitowałam.
- Obiecujesz?
- Tak, obiecuję - spojrzałam na zegarek, który wskazywał, że do wizyty zostało mi jakieś siedem minut - Musze kończyć, skarbie. Do zobaczenia jutro. Zadzwoń jeszcze wieczorem.
- Ok, pa maleńka.
Rozłączyłam się i schowałam telefon do torby. Szybkim krokiem weszłam do szpitala i skierowałam się w stronę gabinetu ginekologa. Miałam jeszcze trzy minuty. Usiadłam na ławce w poczekalni kurczowo trzymając pasek od torebki. Chyba nigdy nie byłam tak zestresowana. Zaczęłam rozmyślać, a w głowie miałam tysiące scenariuszy. Ciekawiło mnie czy to prawda, a jeżeli tak jak zareaguje Harry. Co z nami? Czy weźmiemy ślub, a może mnie zostawi? Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Doktor Perth pożegnał pacjentkę i gestem ręki zaprosił mnie do środka.
- Słucham, co panią do mnie sprowadza? - zapytał profesjonalnym tonem.
- Bo... Ja chyba jestem w ciąży - powiedziałam najszybciej jak się dało - Tak mi wyszły testy - poprawiłam się.
Ginekolog uśmiechnął się, wypisał jakieś kartki i zaprosił mnie na kozetkę.
- Proszę zdjąć lub podgiąć koszulkę i odpiąć spodnie. Zaraz sprawdzimy czy jest tam jakiś maluszek.
Uśmiechnął się co trochę mnie uspokoiło. Położyłam się na wskazanych miejscu i poprawiłam ubrania tak, by odsłonić dolne partie brzucha.
- Proszę się uspokoić. Zrobię pani USG. Poczuje pani zimno, kiedy przyłożę urządzenie.
Przymknęłam oczy, a doktor Perth wykonywał swoją pracę. Chwilę to trwało, a ja wciąż żyłam w niepewności.
- Proszę spojrzeć na monitor - otworzyłam oczy i widziałam coś. Ciężko stwierdzić co to faktycznie było - Widzi pani tą małą kuleczkę?
Zerknęłam na niego i potwierdziłam.
- To właśnie pani maleństwo. Gratuluję, jest pani w trzecim tygodniu ciąży - skwitował, a do moich oczu napłynęły łzy.
Szczęścia? Sama nie wiem. Wytarłam ręcznikiem brzuch, poprawiłam ciuchy i usiadłam ponownie na krzesełku naprzeciwko biurka. Ponowne wypełnianie dokumentów. Poprosiłam o prowadzenie ciąży, podziękowałam i wyszłam. W ręku miałam zdjęcie, które zrobił pan doktor mojemu dzidziusiowi. Opuściłam budynek i skierowałam się w stronę parku. Usiadłam na jednej z ławek i przyglądałam się maleństwu. Moje dziecko wyglądało jak malutka fasolka, a ja zastanawiałam się czy to będzie chłopczyk czy dziewczynka. Nie wiem ile czasu tam siedziałam. Postanowiłam wracać do domu, więc napisałam Harremu sms tak jak prosił i ruszyłam w jego stronę.


_____________________________________

Cześć!

Wiem, że strasznie późno dodaję, no ale wiecie jak to jest. Zapraszam do czytania z nadzieją, że się spodoba. :)

 


niedziela, 14 czerwca 2015

#29 Imagin - Harry (cz.2)

Kolejne dni mijały, a ja raz czułam się dobrze, a za chwilę ponownie wymiotowałam. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje z moim organizmem. Obudziłam się z myślą, że Harry wraca jutro rano dlatego dzień wydawał się wyjątkowo piękny. Bez namysłu wybrałam ciąg cyferek i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć skarbie - usłyszałam jego zniewalający głos.
- Hej. Stęskniłam się - zapewniłam go.
- Ja też i to kurewsko mocno. Niestety nie wiem jak z jutrzejszym lotem. Dziś mamy jakąś imprezę pożegnalną, podobno powinniśmy się na niej zjawić, żeby pozostawić dobre wrażenie.
Moja mina od razu zrzędła.
- To znaczy kiedy wrócisz? - dociekałam.
- Może pojutrze. Na pewno nie dalej.
- No okeej - przeciągnłam.
Dalsza rozmowa przebiegała jak zwykle bez żadnych rewelacji. Opowiedzieliśmy sobie jak mija nam czas, co robimy i w ogóle. Skończyliśmy gadać, a ja postanowiłam się w końcu przełamać. Dwa dni temu kupiłam testy ciążowe, jednak wciąż nie jestem na tyle odważna by je zrobić. Jeden nie daje mi stu procentowej, dlatego postanowiłam zrobić trzy w pewnym odstępie czasowym. Moje dolegliwości na nic innego nie wskazują jak tylko na to, że w moim brzuchu rozwija się nowe życie. Weszłam do łazienki i rozwinęłam pierwsze opakowanie. Głęboki oddech. Przeczytałam dokładnie instrukcję, by za chwilę dokładnie powtórzyć czynności. Pozostawiłam test na półce, by odczekać czas podany w ulotce i wróciłam do sypialni. Usiadłam na łóżku zdenerwowana jak nigdy dotąd. Nie wiedziałam czy dziecko nie zrujnuje nam życia. Zastanawiałam się też czy nie powinnam powiedzieć o tym Harremu, jednak po dłuższym namyśle stwiedziłam, że nie jest to rozmowa na telefon. Drżącą dłonia co chwilę sprawdzałam godzinę na telefonie. Kiedy nadszedł odpowiedni czas niepewnie wstałam i wróciłam do łazienki. Wzięłam do ręki test na którym widniały dwie kreski. Moje dłonie drżały coraz mocniej. Odpakowałam kolejny i powtórzyłam czynności. Wszystkie jednak jednoznacznie wskazywały, że jestem w ciąży. Wróciłam do sypialni i sięgnęłam po telefon. Na liście kontaktów znalazłam ginekologa do którego chodziłam, więc postanowiłam zadzwonić. Udało mi się zapisać na wizytę jutro na godzinę piętnastą. Leniwa niedziela stała się dla mnie coraz bardziej nerwowa. Chodziłam po domu bez konkretnego powodu. Nie potrafiłam skupić swojej uwagi na niczym konkretnym. Noc również mi się dlużyła. Nie potrafiłam zasnąć. Moja ręka wciąż spoczywała na brzuchu. Myśl, że nie jestem teraz sama trochę mnie przerażała, ale też cieszyła. Rano jak zwykle ubrałam sie elegancko do pracy z nadzieją, że będę mogła wyjść chwilę wcześniej. Doktor Perth nie miał za dużo czasu, dlatego nie mogłam się spóźnić.
- Dzień dobry Megan - przywitałam się z dziewczyną z recepcji.
- Dzień dobry pani Tremell.
- Szef jest u siebie? - zapytałam.
- Tak.
- Przekaż mu, że chcę się spotkać.
- Oczywiście.
Dziewczyna zadzwoniła i po chwili zaprosiła mnie gestem ręki do środka.
- Witam, co cię tu sprowadza? Jak projekt? - zapytał jak zwykle wciąż patrząc w ekran swojego komputera.
- Wszystko w porządku. Jest już prawie skończony. Chciałabym dziś wyjść godzinę wcześniej - poinformowałam go.
Spojrzał na mnie spod byka i nie ukrywał swojego zdziwnia.
- Niby z jakiego powodu?
- Mam wizytę u lekarza.
- Więc umów się na późniejszą godzinę - stwierdził i znowu wrócił do swojej pracy.
- To niemożliwe - zaprotestowałam - To jedyny wolny termin dzisiaj.
- Więc trzeba było umówić się w dzień, który masz wolny.
- Ostatnio wciąż pracuję. Nie daje mi pan wolnego.
- W takim razie, skroro możesz pracować to wizyta u lekrza nie jest potrzebna.
Zaczynał mnie wkurwiać. Myślał, że jak jest tu szefem to może robić co mu się żywnie podoba.
- Wyjdę dziś godzinę wcześniej czy to się panu podoba czy nie. Należy mi się, skroro z projektem wyrobię się w jakieś dwie godziny, a nie ma nic nowego do roboty - skwitowałam.
- Skończ go to pogadamy.
Weszłam do swojego biura i rzuciłam torbę na kanapę. Ten człowiek coraz bardziej działał mi na nerwy. Usiadłam za biurkiem i próbowałam się skupić. Dokończyłam projekt i wysłałam go szefowi. Wybrałam numer do jego biura, by grzecznie go o tym poinformować. Nie minęło dziesięć minut, kiedy mój telefon zadzwonił.
- Tak?
- Do mnie - powiedział i się rozłączył.
Okej. Wygasiłam ekran monitora i ruszyłam w kierunku jego biura. Megan bez słowa mnie wpuściła. Weszłam do mrocznej komnaty szefa i usiadłam na krześle.
- Co to ma być? - zapytał.
- W jakim sensie? Coś nie tak z projektem?
- To chyba jakies gówno nie projekt i ty masz czelność prosić mnie o wolne?! - uniósł się.
Moje gardło nagle wyschło na wiór.
- Przecież jest dobrze dopracowany, szef przeglądał nasz plan działana i nie miał zastrzeżeń.
- Tak? To jeżeli tamto było dobre to jakim cudem spierdoliłaś to po całości? - zapytał to tak, że powoli zaczęłam się go bać.
- Ale szefie...
- Nie ma żadnego ale - przerwał mi - Nie wyjdziesz z biura dopóki nie zrobisz tego projektu jeszcze raz.
- Ale...
- Powiedziałem coś. A teraz do roboty.
Idiota. Dupek. Chuj. Skurwiel. Jak może robić mi coś takiego? Pracowałam nad tym projektem cały miesiąc jak mam niby napisać go w kilka godzin? Czy ten człowiek jest normalny? Wróciłam do swojego biura, usiadłam przy biurku i się rozpłakałam. Nie miałam siły tego robić. A moje dziecko? Chciałam się upewnić, że na pewno ono istnieje.

_____________________________________

Cześć. Ocenę pozostawiam Wam. Mało Harrego w Harrym, ale będzie więcej. Obiecuję.
5 komentarzy = kolejny rozdział

środa, 3 czerwca 2015

#29 Imagin - Harry (cz.1)

-Nie zostawiaj mnie, proszę - mówiłam wciąż łkając.
- Maleńka, muszę. Wrócę szybciej niż myślisz, zobaczysz.
- A ja? Zapomnisz o mnie?
Kolejne łzy spływały po moim policzku.
- Nigdy o tobie nie zapomnę. Doskonale o tym wiesz. Będę do ciebie codziennie dzwonił i pisał smsy zawsze, kiedy zatęsknię - powiedział cichutko opierając swoje czoło o moje.
- Kocham cię, Harry.
- Ja też cię kocham, skarbie. Najbardziej na świecie.


Nie ma go już tydzień, a ja nie wiem co mam ze sobą zrobić. Jest środek lata, wszyscy gdzieś wyjechali, a ja zostałam sama jak palec na przedmieściach Londynu. Gdyby nie ta cholerna praca pojechałabym z nim. Po raz trzeci wybieram ten sam ciąg cyfr na moim telefonie i wciskam zieloną słuchawkę. Serce wali mi jak oszalałe.
- Coś się stało, skarbie? - usłyszałam zaspany głos Harrego.
Nie potrafiłam wykrztusić słowa.
- Halo? Jesteś tam?
- Tak, przepraszam - nagle jakbym oprzytomiała.
- Coś się stało? - zapytał.
- Śpisz?
- U mnie jest około drugiej w nocy. Padłem na łóżko wykończony.
- Przepraszam, zapomniałam. Cholerne strefy czasowe.
- Czyli nie dzwonisz w żadnej konkretnej sprawie? - dociekał.
- Przepraszam, śpij.
Chciałam się już rozłączyć, kiedy usłyszałam jego głos.
- Maleńka.
- Tak? - zapytałam.
- Kocham cię - powiedział cichutko
- Ja ciebie też, Harry.
- Jutro porozmawiamy, dobrze?
- Dobrze. Dobranoc.
- Pa, skarbie.
Znowu łzy. Za każdym razem po skończonej rozmowie płaczę. Nie potrafię bez niego wytrzymać. Mimo że to nie pierwszy raz, kiedy wyjeżdża, nigdy się do tego nie przyzwyczaję.

Siedzę już kolejną godzinę nad toaletą. Nie wiem co się dzieję. Ciąglę wymiotuję, a mój brzuch wariuje. Moja głowa zaczęła ważyć tonę. Opieram się o ścianę i próbuję spokojnie oddychać. Ciszę przerywa nagle dzwonek telefonu. Powoli się podnoszę i kieruję się do sypialni. Bez zastanowienia odbieram.
- Halo? - mówię niewyraźnie.
- Dzień dobry, łaskawa jest mi pani powiedzieć, dlaczego nie ma pani jeszcze w pracy?
Automatycznie spojrzałam na budzik stojący na stoliku nocnym. Kurwa. 10:30. Pół godziny temu powinnam być w biurze.
- Szefie, źle się czuję. Nie dam rady - zakomunikowałam zrezygnowana.
- Nie obchodzi mnie to. Za chwilę masz spotkanie z kilientem, masz tutaj być.
- Ale szefie. Mark bez problemu sobie z tym poradzi.
- Nie rozumiesz? Ty masz być na tym spotkaniu. Mark nie ma takiej ładnej buźki jak ty.
- Ale...
- Inaczej wylecisz - przerwał mi.
- Dobrze, za chwilę będę.
Powoli podniosłam się z łóżka i ponownie udałam się do łazienki. Mój żołądek nie pracował tak jak powinien. Po raz kolejny wymiotowałam, jednak postanowiłam jakoś sobie poradzić. Wzięłam z apteczki jakieś tabletki, które mogłyby mi pomóc. Weszłam po prysznic i przygotowałam się na spotkanie. Zajechałam do biura po potrzbne mi dokumenty, a następnie na umówione spotkanie. Wszystko zaczęło się jak zwykle, pokazałam wstępne projekty, jednak po chwili mój organizm znowu zaczął szwankować. Głęboko oddychałam, jednak bez słowa pobiegłam do łazienki. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Musiałam jednak wrócić do klienta. Cała blada ponownie zajęłam swoje miejsce.
- Przepraszam panie Clinton, źle się poczułam - próbowałam się usprawiedliwić.
- Zauważyłem. Dlaczego pani pracuje w takim stanie?
Na te słowa momentanie ukazał mi się przed oczami mój szef. On nigdy nie potrafił zrozumieć drugiego człowieka. Typowy pracoholik.
- Rano było w porządku, coś musiało mi zaszkodzić. Przepraszam - skłamałam.
- Dokończymy to, czy jednak umówimy się kiedy indziej?
- Dokończmy.
Reszta spotkania przebiegła pomyślnie, mimo że nie czułam się najlepiej. Pożegnałam się z klientem, kiedy usłyszałam dźwięk sms.

    Od: Harry <3
Cześć, skarbie. Tęsknię jak jasna cholera. Jesteś w pracy czy mogę na luzie dzwonić?

On nigdy nie pisze emotek, a ja czuję się wtedy przy nim jak dziecko. Bez zastanowienia odpisałam.

    Do: Harry <3
Hej. ;* Właśnie skończyłam spotkanie i wracam do biura. Dzwoń porozmawiamy w drodze. ;)

    Od: Harry <3
To bardzo niebezpieczne.

    Do: Harry <3
Włączę Cię na głośnik. Spokojnie. ;D


Nie minęłam chwila, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Odebrałam i włożyłam telefon do specjalnego stojaka, a ja zajęłam miejsce kierowcy.
- Mam do ciebie kilka spraw. Po pierwsze chcę ci powiedzieć, że tęsknię strasznie, po drugie śniłaś mi się, po trzecie kocham cię, ale nie dajesz mi spać, a po czwarte to cię kocham, mimo że nie dajesz mi spać.
Jego monolog od razu sprawił, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Też cię kocham - odpowiedziałam bez namysłu.
- Co tak cicho?
- Źle się dziś czuję - poinformowałam chłopaka.










____________________________________

Hej, skarby!
Naszło mnie jakoś na napisanie dla Was czegoś nowego. Totalnie nie mam jeszcze na to pomysłu, no ale... Chciałam sobie jakoś poprawić humor. Co u mnie? To chyba mało ważne, ale powiem Wam tylko, że nie jest fajnie. A co dalej z blogiem? Nikt tego nie wie. Coraz mniej Was. Ja czekam na komentarze i wenę, a Wy czekajcie na kolejną część i KOMENTUJCIE! :)

niedziela, 24 maja 2015

#26 Imagin - Niall (cz.7 - ostatnia)

- Ale sukienkę czy spódniczkę? - powiedziałam do słuchawki telefonu.
- Obojętnie.
- Nie, nie obojętnie. Powiedz mi.
- Kochanie, we wszystkim ci ładnie.
- Ale Niall...Według Ciebie ładniej mi w sukienkach czy spódniczkach?
- Bez różnicy.
- Jak mi nie powiesz to wcale nie przyjdę.
- Kotek, załóż to w czym ci wygodnie.
- Nie pomagasz.
- Dobra, to spódniczka - powiedział zrezygnowany.
- Cholera. Myślałam, że wybierzesz sukienkę. Nie wiem jaką spódniczkę mogłabym założyć.
- Więc załóż sukienkę.
- Na pewno?
- Tak.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i zaczęłam się szykować. Niall zaprosił mnie na naszą  pierwszą oficjalną randkę. Wieczór zapowiadał się wspaniale, jednak bardzo się denerwowałam. Nie wiedziałam czego się spodziewać, a chciałam wypaść jak najlepiej. Wzięłam krótki prysznic, założyłam bieliznę i przygotowałam ubrania. Czarna sukienka przed kolano z długimi rękawami i lekko odsłoniętymi plecami do tego jasne szpilki. Elegancko, seksownie i specjalnie dla niego. Włosy związałam w luźnego warkocza, a makijaż to tylko delikatne kreski eyelinerem. Gotowa zeszłam na dół, by pokazać się mamie. Wraz z tatą i moim malutkim bratem siedzieli na kanapie oglądając jakieś bajki.
- I jak? - zapytałam i nagle wszystkie oczy skierowały się na mnie.
Na twarzy mojej rodzicielki pojawił się uśmiech, a tata chwilę się przyglądał.
- Ślicznie wyglądasz. Ten chłopak to musi być ktoś wyjątkowy - usłyszałam słowa mamy.
- Nie wiedziałem, że moja córka jest już taka dorosła - dodał tata.
Mój braciszek tylko podbiegł do mnie i przytulił się do mojej nogi.
- Gdzie schowasz dokumenty i telefon? - zapytała po chwili mama.
- Nie wiem. Dam Niallowi do kieszeni. Coś wymyślę - odparłam.
- Może chcesz torebkę?
- Nie, nie chcę jej zgubić.
- Mamo, gdzie idzie [T.I]? - zapytał mój brat.
- Na randkę - stwierdziła.
Mój tata tylko chrząknął i pokręcił głową.
- A mogę iść z nią?
- Nie, kochanie. Przykro mi.
Nagle rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- To na pewno Niall. Otworzę - skwitowałam.
W tym samym czasie mały zaczął płakać i wystawił rączki do góry. Spojrzałam tylko na mamę i nie wiedziałam co zrobić.
- Weź go na chwilę, ja pójdę otworzyć.
Ukucnęłam, a braciszek wtulił się we mnie najmocniej jak mógł. Po jego policzkach spływały łzy. W tym samym momencie do salonu wszedł Niall. Przywitał się z moim tatą uściskiem dłoni i podszedł do nas.
- Cześć skarbie - wyszeptał.
Mały tylko spojrzał na chłopaka i jeszcze mocniej mnie przytulił.
- Przepraszam Niall, już idę. Ale jak widzisz są małe problemy - zareagowałam.
- Cześć mały - powiedział nagle blondyn i delikatnie podał rękę mojemu bratu.
- Nie jestem już taki mały - odpowiedział naburmuszony.
- Nie oddasz mi dziś [T.I]?
- Nie. To moja siostra.
- A jeżeli obiecam ci, że zabierzemy cię jutro razem do wesołego miasteczka?
Mały jakby oprzytomiał i podejrzanie spojrzał na Nialla.
- A kupisz mi lody?
- Tak i watę cukrową - zapewnił chłopak wciąż się uśmiechając.
- A pójdziemy na zjeżdżalnię?
- Nawet na kilka.
- To dobra, ale opiekuj się nią. To moja siostra i bardzo ją kocham - oznajmił poważnym tonem.
Tym tekstem zaskoczył wszystkim. Taki mały, a taki mądry.
- A wiesz co? - zapytał Niall małego.
- Co?
- Ja też ją kocham.
Na moje policzki wdarł się rumieniec. Moja mama patrzyła na nas ze łzami w oczach, a tata udawał, że nic nie słyszał.
- To chyba możemy teraz iść - skwitowałam.
- Jasne.
Wyszliśmy z domu, a ja nadal czułam się skrępowana.
- Co się stało? - zapytał.
- Nic.
- Przecież widzę.
- Powiedziałeś to przy moich rodzicach.
- To źle?
- Nie, ale tak... dziwnie.
- Kocham cię to takie dziwne? -  powiedział.
Spuściłam wzrok na ziemię i zatrzymałam przy samochodzie chłopaka.
- Nikt mnie nigdy nie kochał - stwierdziłam lekko speszona.
Niall uniósł delikatnie mój podbródek i pocałował.
- Bo jeszcze nikt nie zauważył jaka jesteś wspaniała.
- Ale to słodkie - stwierdziłam.
- No ba, ja jestem słodki - powiedział otwierając mi drzwi pasażera.
- Kochany.
- To też wiem. Wsiadaj. Jestem głodny jak cholera. Jedziemy do restauracji. Będziemy jeść całą noc.
- Niall! - krzyknęłam wsiadając do samochodu.



_____________________________________

Cześć wszystkim.

Skończyłam. Krótkie, średnio fajne zakończenie ale jest. Co dalej? Nie wiem. Chciałabym coś napisać i to bardzo. Coś właśnie tworzę, ale to nie jest żaden imagin, tylko zwykła historia. Dziś podkusiło mnie i spojrzałam na liczbę wyświetleń pod postami. Zaskoczyło mnie jak wiele ich było pod niektórymi, ale zasmuciła mnie liczba komentarzy. Zrobiłam zestawienie najbardziej odwiedzanych, byście mogli zobaczyć tę różnicę. Kliknijcie w zdjęcie, żeby powiększyć.







poniedziałek, 18 maja 2015

Orginal



Cześć skarbki!
Dziś coś nietypowego. Nie jest to imagin, ani żadne opowiadanie jest to "coś", co naskrobałam jakiś czas temu. Nie wiem, czy wyszłoby z tego coś więcej. Może dałoby się to rozwinąć i stworzyć ten nasz imagin. Sama nie wiem. Może Wy macie jakieś pomysły. Co do imagina z Niallem. Dokończę go, obiecuję. Postaram się to zrobić jak najszybciej. Aktualnie nie mam nastroju na szczęśliwe zakończenia. Więc teraz przeczytajcie i dajcie znać co o tym myślicie. Wiem, że jest krótkie, ale bardzo zależy mi na Waszej opinii.


_____________________________________________________

Siedziała w rogu zamkniętego pokoju i nasłuchiwała wrzasków. Znowu to samo. Na swoim nadgarstku pojawił się siniec od szarpaniny. Próbowała zasłonić uszy, by nie docierały do niej słowa. Łzy spływały po policzkach, a paznokcie coraz bardziej wbijały się w skórę. Nagle trzask i cisza. Spojrzała w stronę drzwi i przerażona chciała do nich podejść, jednak coś kazało jej zostać. Bała się. Odetchnęła głęboko i powoli wstała z zimnej podłoni. Drżącą dłonią dotknęła klamki. Powietrze stawało się cięższe. Otworzyła drzwi i cichutko zmierzała w strone kuchni, gdzie jeszcze przed chwilą odbywało się piekło. Panował półmrok, zapalona była wyłącznie mała lampka na stoliku. W rogu zobaczyła mamę. Płakała. Podbiegła do niej i przytuliła, całując ją w czoło.
- Co się stało, mamusiu? - zapytała patrząc jak jej rodzicielka próbuje zasłonić swieże rany.
Nie odpowiedziała. Szlochając przytuliła dziewczynkę do siebie i próbowała uspokoić. Nie rozumiała dlaczego jej tata jest taki zły.
- Tatuś się zdenerwował - odpowiedziała w końcu kobieta.
- Na ciebie?
- Tak, ale już poszedł.
Mała w końcu odsunęła się od mamy i pobiegła do swojego pokoiku. Kobieta wstała i poprawiła poszarpane nieco ubranie. Podeszła do zbitego wazonu i próbowała posprzątać szkło. Kiedy się odwróciła dziewczynka stała w drzwiach z wielkim misiem w ręce i przyglądała się matce.
- Coś się stało, skarbie?
Dziewczynka bez słowa podeszła do mamy i wręczyła jej dużego pluszaka. Kobieta nie rozumiejąc zachowania córki ukucnęła przy niej i złapała misia za łapę.
- Dlaczego mi go dajesz? - zapytała.
- On cię uratuje.
- Twój miś?
- Tak. Przed tatą - skwitowała dziewczynka.
- Boisz się ojca?
Mała nic nie odpowiedziała. Pokiwała tylko głową i się rozpłakała. Kobieta tuląc córkę do piersi, pocałowała ją w czółko.
- Mamusiu, a nie możemy się przeprowadzić tylko bez taty?
- Nie wiem, maleńka. Nie wiem.
Odjechały. Nagle. Bez pożagnania z kimkolwiek. On ich nie znalazł, chociaż próbował. Nowy kraj. Nowe miasto. Nowe życie. Bez ojca. Bez tyrana. Bez cierpienia. Nie zostało po nim nic. Oprócz blizn na sercu. Spokój. Mineły lata. Wspomnienia wracają. On nie powróci. Przynajmniej taką mają nadzieję.

czwartek, 23 kwietnia 2015

#26 Imagin - Niall (cz.6)

Rzuciłam telefon gdzieś w kąt łóżka. Wzięłam do ręki czarną ramoneskę i wyszłam z domu. Olał mnie. Najzwyczajniej w świecie mnie olał. A mi głupiej zależało. Szłam w kierunku parku i czułam jak w oczach zbierają mi się łzy. Poczułam się jakby już nikomu na mnie nie zależało. Usiadłam na jednej z ławek, podkuliłam nogi pod brodę a twarz zasłoniłam rękami. Słońce grzało, a ja nie miałam już na nic ochoty. Po jakimś czasie poczułam jak ktoś siada obok mnie.
- Dobra jesteś w tą grę - usłyszałam dobrze znany mi głos.
- O co ci chodzi? - bąknęłam.
- W chowanego. Szukałem cię.
- Brawo. Znalazłeś. Wygrałeś. Coś jeszcze? 
Spojrzałam na niego, a w moich oczach wciąż tkwiły łzy. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wpatrywał się we mnie, a w jego oczach nie widziałam już tej radości.
- Jestem idiotą, wiesz? - zapytał Niall.
- Wiem.
- Maleńka, posłuchaj. Cholera. Nie chciałem, żeby tak wyszło.
Chłopak zbliżył się do mnie i przytulił. Nie zmieniłam pozycji, chociaż potrzebowałam wtedy jego ciepła.
- Po prostu zrobiło mi się przykro - powiedziałam cichutko.
- Przepraszam. Obiecuję, że się to więcej nie powtórzy. 
- Wczoraj też obiecałeś.
- Nawet nie wiem co powiedzieć. Poszliśmy z chłopakami do baru i straciłem kontrolę. 
W tamtym momencie postawiłam nogi na ziemi i wtuliłam się w klatkę piersiową Horana.
- Niall. Mi nie chodzi o to, że piłeś, tylko...
Spuściłam wzrok i momentalnie zabrakło mi słów. Łzy spływały po moich policzkach i czułam, że tego nie wytrzymam.
- Kochanie, powiesz mi co się dzieje? - zapytał spokojnie, jakby bał się, że jego słowa mogą mnie skrzywdzić.
- A nie powiesz nikomu?
- Jasne, że nie - zapewnił.
- Bo... Ja wiem, że nie jestem jakaś ładna, zgrabna ani zbytnio urodziwa. Wiem, że mogłabym zrzucić parę kilo, a moja twarz nie nadaje się do pokazywania publicznie. W podstawówce wszyscy się ze mnie śmiali, wystawiali mnie, nigdy nie przychodzili na umówione spotkania, a nawet nie przyszli na moje urodziny i w ogóle dawali do zrozumienia, że nie jestem lubiana. Tylko... Niall... Ja naprawdę staram się być dobrym człowiekiem, wszystkim pomagać, zadowalać rodziców i w ogóle. Tylko ja mam ciągle wrażenie, że jestem totalną nudziarą i od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Dziś jak napisałeś, że nie możesz to wszystko wróciło.
Moje oczy zalały się łzami, a ja nie potrafiłam się uspokoić. Niall przytulił przeniósł mnie na swoje kolana i przytulił najmocniej jak potrafił.
- Skarbie, jesteś najpiękniejsza, najwspanialsza i zdecydowanie nie jesteś nudziarą. 
- Mówisz tak, bo tak wypada - powiedziałam i głęboko westchnęłam.
- Mówię tak. bo mi się podobasz i taka jest prawda.
- Podobam? Niby w czym? - zapytałam zdziwiona.
- We wszystkim. Podobno jak ktoś ma piękne wnętrze to jego wygląd to odzwierciedla, a ty jesteś najpiękniejszą kobietą jaką widziałem.
- Tak? To za co mnie lubisz?
- Za nic.
- Jak to za nic? Przecież przed chwilą mówiłeś... 
- Bo podobno kocha się za nic.
Spojrzałam na niego i nie wiedziałam co powiedzieć.
- Teraz jest ten czas - powiedział szeptem.
- Jaki? - zapytałam zdziwiona.
- Żebyś mnie pocałowała - oznajmił i uśmiechnął się najszerzej jak tylko potrafił.
Na moje policzki momentalnie wkradł się rumieniec i spuściłam wzrok. Niall jedynie podniósł delikatnie mój podbródek i złączył nasze usta. Nie był to jakiś namiętny pocałunek, jednak miał w sobie coś magicznego. Oderwaliśmy się od siebie, a ja nadal siedziałam Horanowi na kolanach, wpatrzona w trampki z różowymi policzkami.
- Przepraszam, jeżeli tego nie chciałaś - powiedział.
Pokiwałam tylko głową i się do niego przytuliłam. Nikt wtedy nie potrzebował słów. Wystarczyło, że mieliśmy siebie.



- Rozumiesz, że się boję?! - krzyczałam do słuchawki telefonu.
- Po pierwsze: nie krzycz. Po drugie to nie masz czego. Wszystko robisz wyśmienicie.
- Niall, ja serio chciałabym zdać z tego wf.
- Zdasz. Pójdę na dzisiejsze zajęcia z tobą i będę cię asekurował tak jak zawsze na treningach, ok?
- O 11:40 mam lekcje. 
- Ok. Przyjdę. Będzie dobrze, maleńka.
- Mam nadzieję.
Szłam na lekcję wf i jako jedyna kierowałam się do szatni. Wszystkie dziewczyny mogły już nie ćwiczyć do końca roku szkolnego, tylko nie ja. Z drugiej strony to lepiej, zrobię z siebie błazna wyłącznie na oczach trenera i Nialla. Zakładałam właśnie koszulkę, kiedy usłyszałam ciche pukanie.
- Mogę wejść? - usłyszałam głos Horana.
- Jasne.
Szybko założyłam t-shirt i usiadłam na ławce. Chłopak zajął miejsce obok mnie i ujął moją drżącą dłoń.
- Wszystko pójdzie jak trzeba. Jakbyś zapomniała co jest po czym przy poszczególnych ćwiczeniach daj znać. Będę ci podpowiadać.
Kiwnęłam tylko głową na zgodę. Weszliśmy na salę, gdzie znajdował się już wuefista i przygotowywał materace.
- Dzień dobry - powiedzieliśmy równo.
Z twarzy Nialla nie schodził uśmiech co dawało mi ogromną motywację. Zaczęliśmy od rozgrzewki. Następnie przewrót w przód, tył, skok w dal, stanie na głowie, rzut piłką lekarską i świeca. 
- Muszę cię pochwalić - oznajmił trener.
Kamień spadł mi z serca. 
- Piątki ci nie postawię, ale myślę, że na taką dobrą tróję zasługujesz. Ćwiczenia wykonałaś niemal idealnie, ale ta frekwencja. W przyszłym roku zacznij przychodzić normalnie, a może jeszcze z wf będziesz prymusem.


_______________________

Hej.

Szczerze? Totalnie mi się nie podoba to na górze. A dodaję to bo? Bo wiem, że nie będę miała później czasu. Matura za 10 dni, a ja jestem w czarnej dupie. Dodatkowo jestem chora i nie mam do niczego siły. Jak ją zdam to będzie cud. 
Pisał ktoś z Was egzaminy gimnazjalne? Chwalcie się jak Wam poszło. 


A i tak sobie wymarzyłam 5 komentarzy. Wejść jest dużo i dziękuję Wam za nie, ale z komentarzami nie idzie Wam już tak dobrze, a one są kluczem do sukcesu. Od Was teraz zależy czy to będzie już ostatnia część tego opowiadania.



środa, 15 kwietnia 2015

#26 Imagin - Niall (cz.5)

Po jego czole spływały kropelki potu, a on przyglądał mi się uważnie.
- Niall! Chodź! - usłyszeliśmy nagle, co wyrwało nas z transu.
Spojrzałam na niego, a on tylko podniósł moją brodę i lekko cmoknął usta. 
- Trzymaj kciuki, maleńka - powiedział i poszedł do swojej drużyny.
Wróciłam na trybuny i próbowałam ogarnąć. W głowie, jednak wciąż miałam ten pocałunek. Nie było to nic wielkiego, a jednak dla mnie miał on ogromne znaczenie. Piętnaście minut przerwy minęło bardzo szybko, a już po chwili na boisku ponownie pojawiły się obie drużyny. Podążałam wzrokiem za każdym zawodnikiem, który był aktualnie przy piłce i w duchu modliłam się byśmy wygrali. Nigdy tak bardzo nie zaangażowałam się w piłkę nożną jak w tamtej chwili. Minęło jakieś dwadzieścia minut drugiej połowy, a ja nie potrafiłam usiedzieć w miejscu. Nagle akcja nabrała tempa. Zawodnicy zebrali się przy bramce przeciwnej drużyny i nareszcie strzeliliśmy gola. Byłam dumna. Cholernie dumna, tym bardziej, że to duża zasługa Nialla. Zostało dziesięć minut do końca meczu, a ja siedziałam jak na szpilkach. Dźwięk gwizdka i koniec. Co teraz? Remis. Nie wiedziałam co się dzieje.
- SĘDZIOWIE DOLICZYLI KOLEJNE PIĘĆ MINUT MECZU! - usłyszeliśmy.
Nie mogłam pohamować emocji. Minęły trzy minuty i nareszcie. Nasza drużyna wygrała. Wszyscy wstali i zaczęli bić brawo. Najwyraźniej większość osób na trybunach to  kibice naszej szkolnej drużyny. Ludzie zaczęli wychodzić, a ja próbowałam przejść między nimi. Dobiegłam do szatni, a ochroniarz na mój widok tylko się uśmiechnął i nie okazał żadnego sprzeciwu. Zobaczyłam szkolną drużynę i podbiegłam do Nialla. Wtuliłam się w niego najbardziej jak mogłam, a on lekko zaskoczony zacisnął ręce wokół mojej talii.
- Jesteś najlepszy na świecie. Powinni cię wziąć do drużyny narodowej - powiedziałam z uśmiechem.
Nagle po policzkach zaczęły mi spływać łzy. Szczęścia? Wzruszenia? Sama nie wiem. Odkleiliśmy się od siebie, jednak nasze dłonie wciąż były złączone.
- Ej, co się dzieje? - zapytała Niall.
- Jestem z ciebie dumna, wiesz? - powiedziałam cichutko, a on ponownie mnie uścisnął.
- Podobno nie interesujesz się piłką nożną, a teraz mi tu płaczesz. Maleńka, spokojnie - oznajmił wprost do mojego ucha delikatnie je przy tym całując. 
- Idź do chłopaków, świętujcie, bo macie okazję.
Niall spojrzał na mnie i ucałował czoło.
- A może razem zaczniemy świętować?
- Chciałabym, ale dziś to wy jesteście drużyną, ja tylko przyjaciółką jednego z zawodników - powiedziałam.
Chłopak złapał moją dłoń i ucałował.
- To może trzeba coś w tej sprawie zmienić, co? - zaproponował.
- Co masz na myśli? Chcesz odejść z drużyny?
- Nie - uśmiechnął się - w tej drugiej sprawie.
- Ale...
- Masz rację, dziś świętuję z chłopakami, ale jutro zabieram taką jedną, piękną dziewczynę na randkę. 
Moje policzki momentalnie się zarumieniły. Spuściłam wzrok na swoje stopy i nie wiedziałam co zrobić. Niall ponownie złapał mnie za podbródek i zmusił mnie do spojrzenia na niego. Przybliżył się i delikatnie ucałował kącik ust.
- Ja muszę lecieć, mała, bo w końcu się mnie wyprą. Jedź do domu i porządnie się wyśpij. Wymyślę coś fajnego na jutro.
- W porządku - powiedziałam cichutko.
- Jesteś cudowna. Na razie, maleńka.


-Godzina 15:00. Jestem cholerną idiotką. Po co mu to było? Mógł mi wczoraj nic nie proponować. Jestem naiwna. Myślałam, że będzie fajnie, a on nie daje znaku życia. Po prostu super.
Mówiłam sama do siebie i nie potrafiłam opanować złości. Nagle usłyszałam dźwięk sms.

          Od: Niall ;)
     Cześć piękna. Wiem, jestem bardzo głupi, że piszę dopiero teraz, ale nasze wczorajsze świętowanie troszeczkę się przedłużyło. Nie miej mi tego za złe. Przepraszam. Wiem też, że obiecałem Ci super zabawę, ale kac nie chce dać mi spokoju. Jeszcze raz przepraszam. Spotkamy się kiedy indziej, ok? ;)

-Super. Po prostu super. Wczoraj to byłam wspaniała, a dziś? Kurwa. 
Moje gadanie do siebie wzięło górę. Zachował się jak totalna świnia.

          Do: Niall ;)
      Myślałam, że jesteś bardziej ogarniętym facetem. Trzeba było wczoraj pomyśleć o tym, że się schlejesz. 

Minęła sekunda, kiedy ponownie usłyszałam dźwięk sms.

          Od: Niall ;)
      Jesteś zła?

          Do: Niall ;)
     No co Ty? Skąd ten pomysł. Przecież codziennie jestem wystawiana przez facetów. Przyzwyczaiłam się.

          Od: Niall ;)
     Maleńka, przepraszam. Odbijemy sobie. Obiecuję.

          Do: Niall ;)
     Nie obiecuj, jeżeli nie możesz czegoś spełnić. Taka rada na przyszłość. Szkoda, że wcześniej Ci nikt o tym nie powiedział. Może byłoby inaczej.
  
          Od: Niall ;)
     Przyjadę i pogadamy. Nie chciałem, żebyś się złościła. Sama mówiłaś, żebym poszedł świętować z drużyną.

          Do: Niall ;)
      Czyli to moja wina, tak? Nie fatyguj się. Bez łaski. 

          Od: Niall ;)
       Mała, no cholera. Przepraszam. Przyjadę.

           Do: Niall ;)
       Rób co chcesz. Mam to w dupie.    



________________________________________

Cześć!

Tak, wiem. Jestem pokręt. Jeszcze wczoraj pisałam, że nie mam czasu, a dziś pojawia się imagin. Doszłam do wniosku, że bardzo Was zaniedbałam i dokończenie tego opowidania się Wam należy. Tym bardziej, że pod ostatnią częścią było 16 komentarzy, a to bardzo dużo jak dla mnie. Nie wiem, czy to u góry mi wyszło. Chyba trochę wyszłam z wprawy. Przepraszam, jeżeli jest coś nie tak. To chyba nie koniec tego imagina, ale wszystko zależy od Was. Dziś mam dobry dzień, gdyż po trzech dniach nauki w końcu mam piękną ocenę z angielskiego. Musiałam się pochwalić. Także jeszcze raz dziękuję i zapraszam do czytania! 

 

wtorek, 14 kwietnia 2015

Informacja + Liebster Award

INFORMACJA

Wiem, że dawno mnie tu nie było. Nawet bardzo. Przepraszam, że się nie odpisywałam czy pisałam nowych opowiadań. Siła wyższa, którą jest matura. Tak za jakieś 3 tygodnie mam najważniejszy egzamin w swoim życiu, dlatego cała reszta odeszła na bok. Co z blogiem? Sama nie wiem. Uwielbiam One Direction i to się nie zmieniło, ale ja już chyba jestem za stara. Pisanie nie sprawia mi tyle przyjemności. Czytam Wasze imaginy, chociaż jak zauważyliście z moim komentowaniem jest różnie, ale staram się napisać przynajmniej krótkie zdanie. Nie wiem co zrobić. To nie jest jakieś oficjalne pożegnanie się z blogiem. Może kiedyś tu wrócę. W końcu czekają mnie najdłuższe wakacje w życiu. Jednak planuję iść do pracy co też zabierze mi mnóstwo pracy. Jestem też mega leniem, sami rozumiecie co się z tym wiąże. Dużo w moim życiu się zmieniło dzięki pisaniu. Zaczęłam czytać więcej książek, co jest chyba najcenniejszą nauką. Matura też spowodawała, że coraz częściej siedzę nad książkami. Nie zapomniałam o Was, o ile ktokolwiek tutaj wchodzi, po prostu aktualnie nie jest mi łatwo wszystko pogodzić. Kocham i pozdrawiam. 


Liebster Award

1. Czekolada mleczna, biała czy gorzka?
Zdecydowanie gorzka. Uwielbiam ją. Nie dość, że jest pyszna, to jeszcze odpowiednia nie jest typowym słodyczem. Zdrowa czekolada. Coś wspaniałego.

2. Trzy rzeczy, które chciałbyś/-abyś zrobić przed śmiercią?
Trzy? Tylko? Aż? Sama nie wiem. To chyba nie są jakieś konkretne marzenia, chociaż jednym z nich jest na pewno koncert 1D. A poza tym? Chciałabym się dobrze bawić i niczego nie żałować. Mieć wspaniałą rodzinę i cudownych przyjaciół. Przed śmiercią chciałabym mieć jedynie świadomość, że nikogo nie skrzywdziłam.
 
3. Jesteś raczej pyskaty/-a czy wolisz "siedzieć cicho"?
Jestem cholernie pyskata. Chociaż zależy to też od sytuacji. Wiem, kiedy muszę przestać, ale zawsze bronię swojego zdania i nie dam sobie czegoś wmówić.
4. Piosenka, która rozbudza w Tobie największe emocje?
Wiele jest takich. Pierwsze co przyszło mi na myśl to Goo Goo Dolls - Iris. Uwielbiam też Gun'n Roses - Don't cry. Banalne, ale na każdym weselu płaczę przy "Cudownych rodziców mam".
5. Co darzysz sentymentem?
Jest wiele takich rzeczy. Jestem bardzo sentymentalna. W pokoju mam specjalny kartonik z rzeczami, które przywołują mnóstwo wspomnień i fotografie, które są dla mnie czymś najpiękniejszym.

6. Masz jakieś fobie?
Nienawidzę szczurów i myszy. Nie zasnęłabym gdyby gdzieś po domu kręciło by się coś takiego. Pająki też są straszne.
7. Co kojarzy Ci się z dzieciństwem?
Pierwsze co przyszło mi na myśl to papiloty. Kiedy byłam mała, mama przy każdej okazji kręciła mi w ten sposób włosy. A poza tym? Sama nie wiem.
8. Gdybyś miał możliwość przeniesienia się w czasie do innej epoki, to jaki okres w historii by to był i dlaczego?
 Może nie do epoki, ale chciałabym się przenieść do lat 70. lub 80. ze względu na muzykę, ale też nastawienie ludzi do życia.

9. Jesteś imprezowiczem/-czką czy domatorem/-ką?
Różnie to bywa. Uwielbiam imprezować i potrafię je rozkręcić (skromna jestem), ale co za dużo to nie zdrowo. Cotygodniowe wyjścia mogłyby mnie zmęczyć. Uwielbiam spać i to jest największa przeszkoda.
10. Jesteś przesądny/-a?
Nie. Zero zbędnych informacji. Po prostu nie wierzę w przesądy.
11. Jaki kraj najchętniej byś odwiedził/-a?
 Dużo by tego wymieniać. Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania, Francja, Kanada, USA itd. Jednak sądzę, że Polska też jest cudownym krajem i to najpierw jej zakątki powinniśmy poznać.
Ja nie nominuję żadnego bloga. Przepraszam, ale nie znam wielu, a jeżeli znam to brały już one udział w czymś takim. 
Dziękuję Paulina za nominację. Zawsze byłam, jestem i będę Twoją wierną czytelniczką. Przepraszam, jeżeli moich komentarzy jest mniej lub są ubogie w treść, ale powody masz wyżej podane. Jesteś wspaniałą pisarką i jedną z moich ulubionych blogowych autorek. 

piątek, 13 lutego 2015

#28 Imagin - Louis (cz.3 - ostatnia)

- Chyba zaraz zwariuję - mówiłam zdenerwowana.
- Spokojnie, mała. Pamiętam cały układ, jak coś będę ci podpowiadał.
Nadszedł dzień studniówki. Właśnie trwały przemowy, a my przygotowywaliśmy się do poloneza. Louis wyglądał świetnie. Czarny garnitur nadał mu męskości. Trzymał moją dłoń, a ja głośno oddychałam. 
- Damy radę, skarbie. Już się tak nie denerwuj - usłyszałam jego ciepły głos.
- Jak ty możesz być taki spokojny?
- Twoja obecność mnie uspokaja - skwitował i pocałował mnie w czoło.
W tamtym momencie nie zastanawiałam się nad tym co robi. Stres wziął górę. Spojrzałam na wszystkich wyczekujących poloneza i ujrzałam moich rodziców. Mama tylko się uśmiechnęła, a tata pokazał, że trzyma kciuki. Przemowy trwały nadal. Uczniowie, dyrektor, jacyś urzędnicy. Wszyscy musieli życzyć nam udanej zabawy i podsumować wszystkie lata w liceum. Miałam wrażenie, że to nigdy się nie skończy. Jednak doczekałam się i usłyszałam to, czego najbardziej się bałam.
- Panie i panowie. Poloneza czas zacząć.
Cholera. Pierwszy takt, a ja miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. 
- No to jedziemy z tym, mała - usłyszałam jeszcze głos Louisa.
Uśmiechnął się do mnie i ruszyliśmy. W głowie wciąż powtarzałam sobie kolejne figury. Jednak, gdy wykonaliśmy już jakąś część stres odpuścił. Myślałam, że będzie gorzej. Co chwila zerkaliśmy na siebie z Louisem, by wszystko było równo i bez problemu dawaliśmy radę. Poprowadziliśmy to zawodowo. Ostatnia figura i zejście było banalne. Skończyliśmy i usłyszeliśmy wielkie brawa. 
- Byłaś cudowna - powiedział Tomlinson, a ja jedyne co potrafiłam zrobić to przytuliłam go z całej siły. 
Czułam jak unosi mnie lekko nad ziemią. Najtrudniejsze za nami. 

Pożegnaliśmy się z rodzicami i razem poszliśmy do naszego stolika. Siedzieliśmy wśród klasy Louisa, bo to jednak on był facetem. W końcu na stół przynieśli pierwszy posiłek tego wieczoru. Jak dla mnie pierwszy tego dnia. Wcześniej nie potrafiłam nic przełknąć. 
- Chyba ci dziś tego nie mówiłem, ale wyglądasz przepięknie - usłyszałam jego głos.
- Dziękuję - powiedziałam i lekko się zarumieniłam.
Dzisiejszy wygląd wiele mnie kosztował. Długa, czarna sukienka z rozcięciem, włosy upięte, pełen makijaż. Pierwszy raz wydałam tyle kasy na wygląd. Musiało mu się podobać. W końcu zespół zaczął grać coś do tańca. Zobaczyłam tylko wyciągnięta w moim kierunku dłoń Louisa, która bez namysłu chwyciłam. Louis, mimo swojego marudzenia, był świetnym tancerzem. Musiał brać pod uwagę, że mam na sobie szpilki i długą sukienkę, dlatego jego ruchy były wolniejsze niż zwykle, jednak równie dobre. Po paru piosenkach wróciliśmy na miejsce. Studniówka była w lokalu, dlatego nie było problemu z alkoholem. Wypiłam niewiele, jednak humor mi dopisywał. Bawiliśmy się świetnie. W trakcie wykonano nam zdjęcia klasowe i nie tylko. Kilka fotografii z partnerem, koleżankami itp. Minęła północ. Siedzieliśmy z Louisem przy stole i zastanawialiśmy się co jeszcze możemy zjeść. Nie zauważyłam nawet kiedy jego ręka wylądowała na moim kolanie. Chłopak odchylił sukienkę tak, by dotknąć mojej nagiej skóry. Najwyraźniej rozcięcie bardziej przydało się jemu niż mi.
- Może paszteciki? - zaproponowałam.
- Nie lubię - bąknął.
- Szaszłyki?
- Nie.
- Kanapeczki?
- Nie.
- Kotleciki?
- Nie.
- To co ty chcesz? - zapytałam lekko zdenerwowana.
Louis spojrzał na mnie i przysunął usta do mojego ucha.
- Ciebie, skarbie - powiedział, a ja nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
Jego głos sprawił, że przeszły mnie dreszcze.
- Chodź na chwilę - dodał. 
Wziął z krzesła marynarkę, a mnie złapał za biodro i poprawdził.
- Gdzie idziemy? - zapytałam.
- Gdzieś, gdzie będziemy sami.
Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam.
- Mam się bać? 
- Może.
Dotarliśmy do korytarza, który prowadził do części hotelowej. Wszędzie było pusto. W rogach święciły się tylko małe lampeczki. Louis usiadł na kanapie, która stała jakby w recepcji.
- Chodź do mnie - powiedział.
- Co ty kombinujesz? 
- Chcę cię mieć tylko dla siebie - skwitował.
Chciałam zająć miejsce obok jednak on zwinnie przesunął mnie na swoje kolana. 
- I co teraz? - zapytałam.
- Teraz będziemy się całować - stwierdził udając poważnego.
Uderzyłam go lekko w ramię, by za chwilę się do niego przytulić. Zaczęliśmy rozmawiać. Tematy były różne. Nie obchodziło nas, że właśnie omija nas wyczekiwana studniówka. 
- Mała, powinienem ci coś powiedzieć - powiedział cichutko, kiedy ja byłam w niego wtulona.
Zamruczałam tylko i spojrzałam na niego.
- Chciałbym, żebyś była dla mnie kimś więcej niż tylko koleżanką. Chciałbym, żebyś poza studniówką też była moją partnerką. Już zawsze.
W tamtym momencie nie kontrolowałam tego co robię. Po prostu zbliżyłam się do niego na tyle ile to było możliwe i pocałowałam. Po prostu. Zakochałam się w nim już dawno. Jednak to studniówka okazała się tym przełomem. W końcu wróciliśmy na imprezę. Wtulona w Louisa wiedziałam, że jest to najlepsza noc w życiu. Nie szczędziliśmy sobie czułości. Prawdziwa miłość? Mam nadzieję, że tak.


________________________

Cześć!


Jestem z kolejnym, ostatnim już rozdziałem. Temat tego opowiadania jest mi bardzo bliski. Właśnie w minioną sobotę miałam swoją studniówkę. Trailer i polonez. Wszystko jest w necie. Jak chcecie mnie zobaczyć to jestem w 5 parze w 3 turze. W trailerze też możecie mnie zobaczyć parę razy. Ale to tyle o mnie. Mam nadzieję, że imagin Wam się podobał. To kto następny? Sami decydujcie. 


DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO!

licznik odwiedzin:  67876 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
 

Love.

czwartek, 29 stycznia 2015

#28 Imagin - Louis (cz.2)

Obudziła mnie głośna rozmowa moich rodziców. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na telefon. Dwanaście po dziesiątej. Nareszcie dzień wolny. Zeszłam na dół i zauważyłam jak mama biega z walizką.
- Coś się dzieje? - zapytałam zaspana.
- Nareszcie skarbie. Dobrze, że wstałaś. Przed chwilą dowiedzieliśmy się, że brat twojego ojca ma jakieś problemy. Jedziemy do niego na weekend. Zostaniesz sama w domu, dobrze? Lodówkę masz pełną, 
a pieniądze przelejemy ci na konto. Pamiętaj, żeby kupić sobie dziś podwiązkę i rajstopy, bo w końcu zapomnisz. A i małą zawieźliśmy do dziadków. Jakby babcia dzwoniła to podjedź do nich. Nie chcieliśmy cię samej z nią zostawiać. Zero imprez i chłopaków. Posprzątaj tu trochę i dzwoń jakby się coś działo...
Mówiła i mówiła, a mnie rozśmieszał jej brak panowania nad wszystkim. Mama zawsze jest odpowiedzialną i poukładaną kobietą, która wszystko robi według planu. No oprócz mojej siostrzyczki. Wydaje mi się, że ona tak do końca nie była planowana. A teraz stało się coś innego i mamusia nie potrafi sobie poradzić.
- Dlaczego zawieźliście Emmę do babci? Dałabym sobie z nią radę - stwierdziłam.
- Lepiej, żebyś ogarnęła dom i zrobiła zakupy na bal. Z resztą babcia sama naciskała.
Bez dłuższego dyskutowania pożegnałam się z rodzicami, a sama wzięłam się za robienie śniadania. Najprostszym daniem będą kanapki. Szynka, ser, pomidor i ogórek. Właśnie wzięłam jedną z nich do buzi, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Czyżby rodzice czegoś zapomnieli? Dalej mieląc mój posiłek otworzyłam drzwi i zobaczyłam Louisa. Stanęłam dęba i nie wiedziałam co zrobić. Majtki w owce, biała koszulka, kitka, która już dawno nie wie czym jest i pełna buzia. Ma chłopak wyczucie.
- Cześć śliczna - usłyszałam i momentalnie moje policzki stały się różowe.
Połknęłam kęs, który miałam w ustach i zaprosiłam go do środka.
- Co ty tu robisz? - zapytałam bez owijania w bawełnę.
- Przyszedłem cię odwiedzić, ale widać chyba za wcześnie.
- Nie patrz na mnie. Poczekaj tu, ja się pójdę ogarnąć - skwitowałam i pobiegłam do swojego pokoju.
Wzięłam do ręki normalną bieliznę, skarpetki, bordowy sweterek i szare leginsy. Cicho przemknęłam się do łazienki i ubrałam. W pełni gotowa wróciłam do Louisa. Zastałam go siedzące przy stole i zajadającego się moimi kanapkami.
- Ej, to było moje - powiedziałam.
- Pyszne śniadanie, kochanie.
Zrobiłam naburmuszoną minę i usiadłam naprzeciwko niego. Spojrzał na mnie i podstawił mi pod nos nadgryzioną już kanapkę.
- Tylko tyle zostało - stwierdził.
- Dokończ, nie krępuj się.
Mówiąc to miałam nadzieję, że jednak tego nie zrobi. Myliłam się. Zjadł, wstał od stołu i podszedł do soku.
- Mogę? - zapytał.
- W szafce nad zlewem są szklanki.
- Nie potrzebne. 
- Potrzebne - powiedziałam i podeszłam do niego stawiając przed nim dwa kubeczki. 
Bez namysłu nalał do nich soku jabłkowego. Upiłam łyk i zauważyłam, że nagle zrobił się bardziej spięty.
- Jesteś zła? - zapytał.
- Tak - powiedziałam udając obrażoną.
Cała ta sytuacja bardziej mnie jednak śmieszyła. Nie miałam mu za złe tego, że zjadł moje kanapki czy zachowywał się jak gówniarz. To było normalne i zabawne jednocześnie.
- Przepraszam - usłyszałam jego cichy głos.
- Przepraszam nie wystarczy - skwitowałam twardo.
On nagle zaszedł mnie od tyłu i położył głowę na moim ramieniu. Jego ręce objęły moją talię, a dłonie wylądowały na brzuchu.
- Nie wiedziałem, że się zezłościsz. Jak chcesz to mogę zrobić ci nowe kanapki.
Skierowałam wzrok na podłogę, a na moja twarz wdarł się szyderczy uśmiech. Louis nagle oderwał się ode mnie.
- Czyli nie jesteś zła? Już się przestraszyłem.
Odkręciłam się do niego przodem i oparłam się o blat, a on wpatrując się we mnie po prostu podszedł i mnie przytulił. Lekko zaskoczyła mnie jego reakcja. Jednak objęłam go najmocniej jak tylko potrafiłam. Zaciągnęłam się jego zapachem, a największym moim marzeniem było pozostanie w jego ramionach. 
- Nie chcę, żebyś się na mnie gniewała - mówił słodkim głosem.
- Już się nie gniewam.
- Zrobię ci te kanapki jak chcesz. A tak w ogóle to ładnie pachniesz.
- Dziękuję. A tak właściwie to po co przyszedłeś? - zapytałam nie odrywając się od niego.
- Aż tak ci przeszkadza moje towarzystwo?
- Nie, tylko...
- Idziemy na zakupy. Musimy kupić koszulę - przerwał mi.
- I podwiązkę - dodałam.
- Robi się ciekawie.
- I rajstopy.
- A majtki czerwone masz?
- A to trzeba? 
Spojrzałam nagle na niego i jakbym oprzytomniała.
- Taka tradycja, kochanie. Idziemy ci kupić czerwone stringi.
- Nie przesadzajmy. Figi wystarczą,
- Figi? Czyli jakie? - zapytał zaciekawiony.
- Normalne, Tomlinson. Normalne.
- To przynajmniej koronkowe. Litości, dziewczyno. 
- Jesteś zboczony.
- A ty przepiękna - stwierdził, a ja ponownie zrobiłam się czerwona

* Louis *

- To tylko rajstopy zlituj się.
[T.I] to typowa kobieta. Jesteśmy w sklepie z bielizną. Zamiast poszukać jakiś fajnych majtek to ona od pół godziny przegląda rajstopy.
- Louis, ale lepsze te z motylkami na dole czy z klinem? - zwróciła się do mnie.
Spojrzałem na oba opakowania i powoli zacząłem się denerwować. Taki mały znaczek, a dał jej masę problemów.
- Kup oba, bo znając życie to je zahaczysz i podrzesz - skwitowałem.
- No ok, to poprosiłabym jeszcze czerwone figi i podwiązkę.
- Państwo na studniówkę? - wtrąciła się ekspedientka.
Tylko kiwnąłem głową i zacząłem przeglądać bieliznę, którą wyciągnęła. Za każdym razem wyobrażałem sobie w niej [T.I]. Cholernie kusząca dziewczyna. 
- To może przymierzysz? - zaproponowałem, kiedy nie mogła się zdecydować. 
Wzięła chyba dwie pary majtek i ze trzy podwiązki i ruszyła w stronę przymierzalni. Stanąłem za kotarą 
i próbowałem ogarnąć myśli. Fakt, że ona się tam rozbiera nie działał na moją korzyść. 
- Pokażesz mi się? - zapytałem wprost.
- Nie - powiedziała śmiejąc się.
- Czemu?
- Bo to bielizna. Trochę to intymne.
- Chyba się mnie nie wstydzisz, co? 
- Dobra, ale tylko w tej jednej, którą kupie.
- Zawsze coś - stwierdziłem.
- Ok, ale tak delikatnie odsłoń tą kotarę, żeby mnie pół sklepu nie widziało - powiedziała szeptem po jakiejś chwili.
Odsunąłem kawałek materiału, by móc ją dostrzec. Miała na sobie sweterek, skarpetki, czerwone, koronkowe majtki i podwiązkę. Wyglądała uroczo i seksownie. W tamtej chwili byłem wdzięczny kurtce, która zasłaniała mój rozporek.
- I jak? - zapytała.
- Cudownie wyglądasz, maleńka.
Dalsze zakupy nie były już tak ekscytujące. Znalezienie dla mnie muchy i koszuli nie okazało się trudnym zadaniem, mimo że moja partnerka jest wybredna. Jednak dla niej mógłbym przejść całe miasto, ba cały świat wzdłuż i wszerz. Nie dość, że jest piękna to jeszcze wspaniała. Zapowiada się cudowna noc.

__________________________

Cześć szkraby!


No to jest część druga. Cieszycie się? Ciężko mi szła i średnio jestem z niej zadowolona. Ale oprócz narzekania na siebie chciałabym napisać tutaj coś jeszcze. Chciałabym Wam podziękować. Ponad tysiąc odwiedzin, a od ostatniego posta minęło 6 dni. 

DZIEKUJĘ! 
aktualny licznik: 66 069

czytasz = komentujesz

piątek, 23 stycznia 2015

#28 Imagin - Louis

Dzień jak co dzień. Pierwszy poniedziałek ferii, a ja muszę iść do szkoły. Jak ja uwielbiam dodatkowe zajęcia z matematyki i naukę poloneza. W tym roku mam bal studniówkowy*. Weszłam do ogromnego budynku i zastała mnie cisza. Szkoła wydawała się jakaś dziwna bez wrzasków i codziennego zamieszania. Z trudem pokonałam schody prowadzące na drugie piętro. Po zostawieniu kurtki w szafce podążałam w kierunku sali od matematyki. Była już tam część mojej klasy. Przywitałam się z nimi i zajęłam trzecią ławkę pod oknem. Po chwili do sali weszła nauczycielka. Sinusy, cosinusy, równania, nierówności, analiza matematyczna, pochodna i mnóstwo innych bzdur. Po dwóch godzinach męczarni zeszłam na salę gimnastyczną, gdzie miała odbyć się nauka poloneza. 
- Cześć, mała - usłyszałam za sobą.
- Hej, Louis.
Louis to chłopak z równoległej klasy i największy przystojniak w szkole. Drań, a równocześnie romantyk i to właśnie on jest moim partnerem w tańcu. 
- Kupiłaś już kieckę? - zapytał,
- Kupiłam, ale jesteś pewny, że chcesz żebym ci o niej opowiedziała?
- No dobra... Zapytałem z grzeczności. Ale mam jeszcze jedno pytanie... - zaczął i w tym samym momencie usłyszeliśmy krzyk naszego wuefisty.
- Pary na miejsca!
Spojrzałam tylko na Louisa i zajęliśmy swoją pozycję. Tańczyliśmy w pierwszej parze, więc to na nas spoczywała cała odpowiedzialność za układ. Chłopak wyprostował się i przyjął odpowiednią postawę. Położyłam rękę na biodro i złączyliśmy dłonie, kiedy usłyszeliśmy pierwszy takt poloneza. Akcent, krok, krok. Akcent, krok, krok. Wszyscy szliśmy jak zaczarowani. Pierwsza figura to tunel, później młynki, przejście partnerki i koło. Powtarzałam sobie w głowie cały układ, by nic nie pomylić. Z uśmiechem na twarzy skończyliśmy.
- Świetnie wam idzie! - krzyknął trener i podszedł do odpowiednich par, by powiedzieć o ewentualnych korektach.
- Na studniówce też będziesz taka skupiona? - zapytał nagle Louis.
- Na studniówce jeszcze bardziej.
- Da się?
- Tam będę miała szpilki i jeszcze jedno zadanie, by się nie przewrócić.
- Jak coś będę cię łapał, nie martw się - powiedział i puścił mi oczko.
- Jeszcze raz kochani! - ponowny krzyk trenera.
Czy ten facet nie może zainwestować w mikrofon? Gardło sobie całe zedrze. Ustawienie, pierwszy takt i jedziemy z tym jeszcze raz. Tego dnia zatańczyliśmy całość chyba z pięć razy. Coraz bardziej obawiam się tej studniówki. Właśnie zmierzałam w kierunku szafki, kiedy usłyszałam wołanie.
- [T.I] zaczekaj! 
Odwróciłam się i zobaczyłam Louisa.
- Nie ładnie tak uciekać, wiesz? - zapytał, kiedy był już blisko mnie.
- Coś się stało?
- Miałem cię o coś zapytać.
- Słucham - powiedziałam i w tym momencie zadzwonił mój telefon.
Bezgłośne przepraszam musiało mu wystarczyć, gdyż szybko chwyciłam komórkę i zobaczyłam napis Mama. Oznajmiła mi, że muszę zrobić małe zakupy w drodze do domu. Louis, oparł się o szafki i czekał aż skończę rozmawiać.
- Przepraszam, musiałam odebrać - stwierdziłam i schowałam telefon do kieszeni.
- Mamusia kazała ci kupić podpaski, że tak dzwoni nagle? - zapytał i zaczął się śmiać.
Uderzyłam go lekko w ramię i zawtórowałam mu. 
- Jesteś głupi - skwitowałam.
- To jak jestem głupi to pewnie nie będziesz chciała iść ze mną na tę studniówkę - stwierdził i zrobił smutną minkę.
- Zapraszasz mnie na studniówkę? - zapytałam z niedowierzaniem.
Byłam przekonana, że ktoś taki jak Louis Tomlinson ma już z dziesięć chętnych dziewczyn. Zapisałam się na studniówkę bez osoby towarzyszącej. Stwierdziłam, że jeżeli nie mam chłopaka to nie będę brała nikogo na siłę.
- To jak? Skoro wszyscy chwalą nas w polonezie to ja chętnie zatańczę z tobą więcej układów. Maleńka, nie odmawiaj mi, proszę.
- Lou, nie zapisywałam się z nikim...
- To dobrze. Ja też nie, więc nie ma problemu - przerwał mi.
- Ok, pod jednym warunkiem - stwierdziłam.
- Pod jakim? Wal. Przyjmę wszystko na klatę.
- Posłuchasz opowieści o mojej sukience i to ja ci wybiorę koszulę.
- Oczywiście, kochanie. Pod stosuję się pod ciebie. A teraz poczekaj na mnie, ja idę się ubrać. Odprowadzę cię.
Kiwnęłam tylko głową. Nie będę zaprzeczać, że podoba mi się to nazywanie mnie kochaniem, maleństwem i tym podobne.  Założyłam buty, kurtkę, szalik i rękawiczki. Wzięłam torbę i czekałam na Louisa, który zjawił się niewiele później. Otworzył mi drzwi wejściowe i opuściliśmy budynek szkoły.
- Gdzie masz czapkę? - zapytał, kiedy przeszliśmy kawałek.
- Nie lubię czapek. Beznadziejnie w nich wyglądam.
- Ale jest zimno. Poczekaj.
Zdjął swoją czapkę i założył mi na głowę.
- Ślicznie - skwitował.
- Wyglądam jak idiotka, Louis.
- Według mnie jest pięknie.
- A według reszty społeczeństwa już nie. Lepiej ją zdejmę.
- Jak ją zdejmiesz to się obrażę.
- Louis no....
- Maleńka ważne, że mi się podobasz reszcie nie musisz.
Zmierzyłam go wzrokiem i szłam dalej, kiedy uwagę przykuł mi jego brak rękawiczek.
- Tobie też jest zimno - bąkłam.
- Nie prawda.
- Ale nie masz rękawiczek.
- Zapomniałem.
- Oddam ci swoje.
- Będę wyglądał jak idiota w różowych rękawiczkach.
- Mi się będziesz podobał - skwitowałam.
On spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Rękawiczek nie musisz zdejmować, ale możesz coś zrobić, żeby było mi cieplej.
- Słucham - powiedziałam bez większego zastanowienia.
On tylko spojrzał na nasze dłonie i złączył je w jedną całość.
- Teraz jest cieplej - skwitował.
Tak cholernie żałowałam w tym momencie, że mam na sobie rękawiczki i nie mogę dotknąć jego skóry. Przyznaję, Tomlinson cholernie mi się podobał, a fakt, że zaprosił mnie na studniówkę był jak spełnienie marzeń. Kiedy dowiedziałam się, że mamy tańczyć razem poloneza skakałam po domu z radości przez kolejny tydzień, a teraz trzymam go za rękę. Nie robi nic wielkiego, a ja cieszę się jak małe dziecko. Szliśmy tak w kierunku jakiegoś sklepu wciąż rozmawiając i śmiejąc się z jego głupich żartów. Nie obyło się bez mojego narzekania na ciuchy i opowiedzenia całej historii o kupnie sukienki. Popołudnie spędzone wraz z nim było normalnie, a zaraz urocze. Odprowadził mnie pod sam dom, a buziak w policzek na pożegnanie sprawił, że czułam się jeszcze bardziej szczęśliwa.


_______________________________________
* Nie wiem czy w Anglii jest coś takiego, ale wyobraźcie sobie, że jest.

Cześć wszystkim!

Louis, w końcu. Dawno go tu nie było. Zaczęłam pisać coś z Liamem, ale wróciłam z próby poloneza i tak mnie naszło. Opowiadanie trochę z życia wzięte. Sama mam lekcje matematyki, a później próbę poloneza. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Małe wyjaśnienie, jeżeli ktoś nie zrozumiał. Nie wiem jak jest u Was, ale u nas tańczysz poloneza z osobą z równoległej klasy, a na całą imprezę możesz wziąć kogoś z zewnątrz, jednak nie musisz. Niektórzy łączą się w pary między sobą, jak stało się to powyżej. Mam nadzieję, że bardzo nie namąciłam. Miłego czytania. 

Od ostateniego posta przybyło prawie tysiąc wyświetleń. DZIEKUJĘ!
aktualny licznik: 64 891 




PS. Robimy kolejną część czy pozostajemy na tym? :)

Love.

niedziela, 18 stycznia 2015

#27 Imagin - Harry

- Jaja sobie robisz, Styles? Nie uważasz, że to już lekka przesada? - krzyczałam.
- Maleńka, ale o co ci chodzi? - zapytał patrząc na mnie jakby miał mnie zaraz przelecieć.
- Nie udawaj idioty. Z resztą i tak już nim jesteś.
Wyszłam za ogrodzenie szkoły wkurzona jak co dzień. Ten chłopak doprowadza mnie do szału. Co on sobie wyobraża? Myśli, że jest pępkiem świata? Styles to gwiazdka naszej szkoły, a zarazem największy dupek i kobieciarz. Przeleciał już większość uczennic naszego liceum, a one zakochane w nim po uszy chwaliły się tym dookoła. Wszystkie jednak kończyły tak samo. Płacz i lament, że ich piękniś je zdradził. Idiotki. Wierzyły w wielką miłość z Harrym Stylesem. Poskradały rozumy. Ja nie będę jedną z nich, a jego zaloty mam głęboko w dupie.
Wróciłam do domu i od razu do moich nozdrzy dobiegł zapach naleśników.
- Cześć! - przywitałam się z domownikami, a po chwili zobaczyłam biegnącą w moim kierunku Emilie.
Uśmiechnęłam się na jej widok i mocno przytuliłam.
- Co tam, mała? - zapytałam trzymając siostrę na rękach.
- Mama zrobiła obiadek. Jesteś głodna?
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Zdjęłam kurtkę i buty, a następnie udałam się w kierunku kuchni.
- Siadaj. Z czym chcesz? Dżem truskawkowy, nutella czy twarożek? - zapytała mama wciąż smażąc kolejne przysmaki.
- Z dżemem poproszę.
Dzień minął jak zwykle. Obiad, zabawa z Emilie, następnie chwila przy książkach, kolacja i spać. Nic nadzwyczajnego. Zbliżała się dwudziesta trzecia, a ja właśnie kładłam się do łóżka. Przymknęłam na chwilę oczy, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Podniosłam się na łokciach i w progu zobaczyłam Emilie.
- Coś się stało? - zapytałam zapalając lampkę.
- Mogę z tobą spać? Proszę - mówiła swoim ciepłym głosikiem.
- Dlaczego? Jeszcze niedawno chciałaś spać sama.
Mała tylko spuściła głowę i się nie odzywała.
- No dobrze, chodź tutaj - powiedziałam odkrywając róg kołdry.
Emilie od razu z uśmiechem na twarzy podbiegła i wdrapała się na łóżko.
- To dobranoc - skwitowała i pocałowała mnie w policzek.

Kolejny dzień zaczął się jak zwykle, chociaż tego dnia miałam wyjątkowo dobry humor. Strój miałam przygotowany dzień wcześniej. Wszystko było idealnie dopasowane. Miałam fioła na punkcie mody. Wszystko musiało do siebie pasować, a odrobina ekstrawagancji jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Założyłam dżinsowe szorty z wysokim stanem, biały bralet a na to różowy sweterek. Do ręki wzięłam torbę i wyszłam z domu. Na dworze było ciepło. Kwiecień to jeden z moich ulubionych miesięcy. Słońce nas nie przypala, tylko lekko grzeje. Minęłam mury szkoły i jak co dzień przywitał mnie rozbawiony Styles.
- Cześć słońce - powiedział, dając mi przy tym buziaka w policzek.
Nigdy nie zważał na to czy miałam na niego ochotę czy nie. Po prostu było to już jego poranną tradycją.
- Cześć Harry. Mam dziś wspaniały nastrój i nawet ty mi go nie popsujesz - oznajmiłam z uśmiechem na twarzy.
- A czyja to zasługa? Mam nadzieję, że nie mam żadnego konkurenta. 
- Zawsze się ktoś znajdzie - skwitowałam.
- Nie możesz mnie zdradzić. Nie pozwalam - mówił udając obrażonego.
- Ciebie nigdy nie zdradzę, wiesz o tym - powiedziałam bez zastanowienia, a po chwili żałowałam swoich słów.
- To jak, może masz ochotę na kawę dziś wieczorem?
Zatrzymałam się przy drzwiach do mojej klasy i próbowałam wymigać się od odpowiedzi.
- Zaraz mam biologię, a muszę powtórzyć ostatni temat. Mógłbyś?
- Mam sobie iść? - zapytał wprost.
- Nie chciałam tego tak dobitnie powiedzieć, ale tak, o to mi chodziło.
- Pamiętaj, że do tematu kawy wrócę. A teraz ucz się, skarbie. Nie przeszkadzam - powiedział i odszedł.
Nie dotykał mnie, nie wkurzał... Coś chyba było nie tak. A może to ja tak bardzo go nie odpychałam. Sama nie wiem. Wzięłam książkę do ręki i próbowałam przypomnieć sobie ostatni temat. Budowa gałki ocznej tak bardzo mnie fascynowała, że zauważyłam jak Harry stoi oparty o szkolny parapet wraz z Emmą. Rozmawiali i co i raz wybuchali śmiechem. Miałam wrażenie, że ta laska widocznie leci na Stylesa. Ubrana była w obcisłe dżinsy i zwykły czarny top. Klasycznie, a jednak strój podkreślał jej walory. Dziewczyna coraz bardziej zbliżała się do Harrego, a jemu najwyraźniej się to podobało. Emma stanęła na przeciwko niego, a jego dłoń znalazła się na jej biodrze. Patrzyłam na nich, a mój oddech stał się płytszy. Byłam zła, a może zazdrosna? Uśmiechali się do siebie, a ja miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę. Schowałam książkę do torby i wstałam z miejsca. Nie miałam ochoty dłużej ich oglądać. Z hukiem weszłam do łazienki, w której na szczęście nikogo nie było i oparłam się o umywalkę. A jednak popsuł mi humor. Teoretycznie powinnam się cieszyć, może w końcu da mi spokój, ja jednak byłam zła, że zamiast zabiegać o mnie dotyka jakiejś laski. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam jak w moim oku zbiera się łza. Szybko ją otarłam, a po chwili usłyszałam dzwonek na lekcje. Ja jednak zamiast wybrać się do klasy usiadłam na zimne płytki i próbowałam odetchnąć. Po jakiś piętnastu minutach wstałam i wyszłam ze szkoły. Jeden dzień wolnego mi nie zaszkodzi. Zmierzałam w kierunku parku na obrzeżach miasta. Policja raczej tam nie jeździła, a nie potrzebowałam jeszcze kłopotów, by spisali mnie za opuszczenie lekcji. Usiadłam na jednej z ławek i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Widziałam każdą minutę na zegarku. Czasem ktoś przechodził, ale nic więcej się tam nie działo do czasu... W pewnym momencie zobaczyłam zbliżającą się grupkę chłopaków. Ich głośny śmiech było słychać dużo wcześniej. Wagarowicze. Nie chciałam przebywać z kimś takim, czułabym się co najmniej dziwnie, jednak nie miałam innego wyjścia. Nadal siedziałam w tym samym miejscu. W pewnym momencie usłyszałam dobrze znany mi głos. To mogło oznaczać jedno. Styles. Odwróciłam się i spotkałam się z nim wzrokiem. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech. Powiedział coś do reszty chłopaków, a za chwilę zmierzał w moim kierunku. Przekręciłam głowę tak, by Harry zrezygnował ze spotkania. Nie dało to żadnych rezultatów. Usiadł obok mnie i dotknął mojego kolana.
- A ty nie w szkole? Nie ładnie tak się zrywać z lekcji - powiedział wciąż nie odrywając dłoni.
- I kto to mówi - bąknęłam, nawet na niego nie patrząc.
- Co się stało, że tutaj przyszłaś?
- Nic.
- Ej, maleńka...
- Nie miałam ochoty siedzieć w tej budzie, a w domu są rodzice. Zadowolony? - stwierdziłam i wstałam z miejsca.
On zrobił to samo i próbował o mnie podejść. Ja jednak nie miałam ochoty na dalszą konwersację. Do moich oczu napłynęły łzy. Chciałam odejść od niego. Wciąż miałam w głowie jego i Emmę. Na cholerę do mnie podszedł skoro ma już swoją laskę?
- Poczekaj - powiedział i złapał mnie za nadgarstek.
Zatrzymał mnie, a ja próbowałam uciec od niego wzrokiem. On jednak delikatnie podniósł moją głowę tak, bym spojrzała mu prosto w oczy.
- Coś się stało? - zapytał poważnie.
- Nie - powiedziałam po chwili.
- [T.I] ja widzę. Ktoś cię skrzywdził?
- Możesz mnie zostawić w spokoju? - powiedziałam spokojnie.
- Doskonale wiesz, że nie potrafię.
- To się postaraj.
- Ale mi na tobie zależy .
- Chyba nie tylko na mnie.
- O czym ty mówisz? - zapytał zdziwiony.
- O twojej dziewczynie - skwitowałam.
- Jakiej dziewczynie? Ja nie mam dziewczyny.
- A Emma?
- Z nią mnie nic nie łączy.
Mówił tak jakby się tłumaczył, a ja czułam jakby mnie zdradził. 
- Widziałam was dzisiaj.
- Kochanie, ja do niej nic nie mam. To zwykła pusta laska z ładnym tyłkiem. Tyle.
- A ja? Też mam być kolejną pustą laską, którą przelecisz? - mówiłam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
Zależało mi na nim?
- Chciałbym, żebyś była kimś więcej - powiedział, a ja nie wiedziałam co zrobić.
- O czym Ty mówisz? - zapytałam cicho.
Nagle jakby sobie odpuścił. Usiadł na ławce obok i opuścił głowę.
- Ty naprawdę tego nie widzisz? Byłem jaki byłem. Może nie umiem zachować się jak dorosły facet w stosunku do kobiet. Nie umiałem być odpowiedzialny za to co robię, nie potrafiłem się zaangażować, ale ja mam do cholery tylko dziewiętnaście lat. A później? Później pojawiłaś się ty, a ja totalnie oszalałem. Wmawiałem sobie, że jesteś tylko ładną dziewczyną, która jest miła i mimo tego co odpierdalałem potrafi zachować zimną krew. Z początku myślałem, że po prostu mi się spodobałaś i się zauroczyłem, ale to trwa już prawie rok, rozumiesz? To nie jest normalne.
Usiadłam obok niego i głośno odetchnęłam.
- A Emma i inne dziewczyny? - zapytałam cicho.
- Próbowałem o tobie zapomnieć. Starałem się, ale dawałaś mi kosza. Myślałem, że znajdę kogoś podobnego. Mała, ale ja nie chcę nikogo innego. Chcę ciebie.
Spojrzałam na niego i widziałam smutek w jego oczach. Nie były takie jak zwykle, kiedy mi dokuczał. Zawsze, gdy łapał mnie za kolano czy przytulał, a ja biłam go, by mnie puścił był rozbawiony. Kiedy siedziałam na świetlicy, a on przychodził do mnie i od tak przenosił mnie na swoje kolana... Za każdym razem krzyczałam na niego, a on uśmiechał się jak małe dziecko. A teraz? Gdzie były do cholery jego dołeczki w policzkach i cudowny uśmiech?
- Co ja mam teraz zrobić, Harry? 
- Nie mogę cię zmusić do niczego, ale chciałem cię przeprosić. Od kiedy przyszłaś do tej szkoły próbowałem cie zdobyć. Jak widać marnymi sposobami. Może jeszcze nie dojrzałem. Chyba nie powinienem ci tego mówić, bo przeważnie marzenia wypowiedziane na głos się nie spełniają, ale chcę, żebyś wiedziała - odetchnął głęboko - Jesteś moim największym marzeniem, mała. Codziennie przed snem widzę twój uśmiech. Za każdym razem kiedy mnie dotykasz czuję, że jestem w odpowiednim miejscu. Gdziekolwiek bym cię nie zobaczył, sprawiasz, że dzień od razu staje się lepszy. Czuję, że jesteś tą jedyną, którą chciałbym mieć tylko dla siebie.
Bez namysłu go przytuliłam. Objął mnie najmocniej jak potrafił, a wtedy sama przeniosłam mu się na kolana. Schowałam nos w zagłębieniu jego szyi i mocno zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Siedzieliśmy wtuleni i nie mieliśmy zamiaru się ruszać. 
- Nie chcę cię puszczać - powiedział w końcu.
- Ja też nie chcę. Dobrze mi tu - stwierdziłam i lekko poprawiłam swoją pozycję. 
- Dasz mi jeszcze jedną szansę? - zapytał cicho.
- Ale obiecaj, że będziesz wobec mnie szczery i bardziej dojrzalszy niż wcześniej.
- Obiecuję.
Przytuliłam się do niego jeszcze raz i dałam buziaka w policzek. 
- To jak? Idziemy dziś na kawę? - usłyszałam, a na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech.


____________________________________
 Cześć wszystkim!

Po długiej przerwie wróciłam do Was z imaginem. Nie wiem, czy to jakiś powrót, po prostu stęskniłam się za Wami. Na blogu jest już ponad 64 tysiące wyświetleń. Nawet nie wiecie jaką radość mi to sprawiło. A co dalej z blogiem? Zobaczymy. Trochę go uporządkowałam. Usunęłam to, co było niedokończone. Jedynie imagin z Niallem pozostał. Jakoś szkoda mi go usunąć. Może go dokończymy niedługo. A teraz zapraszam do czytania i komentowania. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.