czwartek, 29 stycznia 2015

#28 Imagin - Louis (cz.2)

Obudziła mnie głośna rozmowa moich rodziców. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na telefon. Dwanaście po dziesiątej. Nareszcie dzień wolny. Zeszłam na dół i zauważyłam jak mama biega z walizką.
- Coś się dzieje? - zapytałam zaspana.
- Nareszcie skarbie. Dobrze, że wstałaś. Przed chwilą dowiedzieliśmy się, że brat twojego ojca ma jakieś problemy. Jedziemy do niego na weekend. Zostaniesz sama w domu, dobrze? Lodówkę masz pełną, 
a pieniądze przelejemy ci na konto. Pamiętaj, żeby kupić sobie dziś podwiązkę i rajstopy, bo w końcu zapomnisz. A i małą zawieźliśmy do dziadków. Jakby babcia dzwoniła to podjedź do nich. Nie chcieliśmy cię samej z nią zostawiać. Zero imprez i chłopaków. Posprzątaj tu trochę i dzwoń jakby się coś działo...
Mówiła i mówiła, a mnie rozśmieszał jej brak panowania nad wszystkim. Mama zawsze jest odpowiedzialną i poukładaną kobietą, która wszystko robi według planu. No oprócz mojej siostrzyczki. Wydaje mi się, że ona tak do końca nie była planowana. A teraz stało się coś innego i mamusia nie potrafi sobie poradzić.
- Dlaczego zawieźliście Emmę do babci? Dałabym sobie z nią radę - stwierdziłam.
- Lepiej, żebyś ogarnęła dom i zrobiła zakupy na bal. Z resztą babcia sama naciskała.
Bez dłuższego dyskutowania pożegnałam się z rodzicami, a sama wzięłam się za robienie śniadania. Najprostszym daniem będą kanapki. Szynka, ser, pomidor i ogórek. Właśnie wzięłam jedną z nich do buzi, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Czyżby rodzice czegoś zapomnieli? Dalej mieląc mój posiłek otworzyłam drzwi i zobaczyłam Louisa. Stanęłam dęba i nie wiedziałam co zrobić. Majtki w owce, biała koszulka, kitka, która już dawno nie wie czym jest i pełna buzia. Ma chłopak wyczucie.
- Cześć śliczna - usłyszałam i momentalnie moje policzki stały się różowe.
Połknęłam kęs, który miałam w ustach i zaprosiłam go do środka.
- Co ty tu robisz? - zapytałam bez owijania w bawełnę.
- Przyszedłem cię odwiedzić, ale widać chyba za wcześnie.
- Nie patrz na mnie. Poczekaj tu, ja się pójdę ogarnąć - skwitowałam i pobiegłam do swojego pokoju.
Wzięłam do ręki normalną bieliznę, skarpetki, bordowy sweterek i szare leginsy. Cicho przemknęłam się do łazienki i ubrałam. W pełni gotowa wróciłam do Louisa. Zastałam go siedzące przy stole i zajadającego się moimi kanapkami.
- Ej, to było moje - powiedziałam.
- Pyszne śniadanie, kochanie.
Zrobiłam naburmuszoną minę i usiadłam naprzeciwko niego. Spojrzał na mnie i podstawił mi pod nos nadgryzioną już kanapkę.
- Tylko tyle zostało - stwierdził.
- Dokończ, nie krępuj się.
Mówiąc to miałam nadzieję, że jednak tego nie zrobi. Myliłam się. Zjadł, wstał od stołu i podszedł do soku.
- Mogę? - zapytał.
- W szafce nad zlewem są szklanki.
- Nie potrzebne. 
- Potrzebne - powiedziałam i podeszłam do niego stawiając przed nim dwa kubeczki. 
Bez namysłu nalał do nich soku jabłkowego. Upiłam łyk i zauważyłam, że nagle zrobił się bardziej spięty.
- Jesteś zła? - zapytał.
- Tak - powiedziałam udając obrażoną.
Cała ta sytuacja bardziej mnie jednak śmieszyła. Nie miałam mu za złe tego, że zjadł moje kanapki czy zachowywał się jak gówniarz. To było normalne i zabawne jednocześnie.
- Przepraszam - usłyszałam jego cichy głos.
- Przepraszam nie wystarczy - skwitowałam twardo.
On nagle zaszedł mnie od tyłu i położył głowę na moim ramieniu. Jego ręce objęły moją talię, a dłonie wylądowały na brzuchu.
- Nie wiedziałem, że się zezłościsz. Jak chcesz to mogę zrobić ci nowe kanapki.
Skierowałam wzrok na podłogę, a na moja twarz wdarł się szyderczy uśmiech. Louis nagle oderwał się ode mnie.
- Czyli nie jesteś zła? Już się przestraszyłem.
Odkręciłam się do niego przodem i oparłam się o blat, a on wpatrując się we mnie po prostu podszedł i mnie przytulił. Lekko zaskoczyła mnie jego reakcja. Jednak objęłam go najmocniej jak tylko potrafiłam. Zaciągnęłam się jego zapachem, a największym moim marzeniem było pozostanie w jego ramionach. 
- Nie chcę, żebyś się na mnie gniewała - mówił słodkim głosem.
- Już się nie gniewam.
- Zrobię ci te kanapki jak chcesz. A tak w ogóle to ładnie pachniesz.
- Dziękuję. A tak właściwie to po co przyszedłeś? - zapytałam nie odrywając się od niego.
- Aż tak ci przeszkadza moje towarzystwo?
- Nie, tylko...
- Idziemy na zakupy. Musimy kupić koszulę - przerwał mi.
- I podwiązkę - dodałam.
- Robi się ciekawie.
- I rajstopy.
- A majtki czerwone masz?
- A to trzeba? 
Spojrzałam nagle na niego i jakbym oprzytomniała.
- Taka tradycja, kochanie. Idziemy ci kupić czerwone stringi.
- Nie przesadzajmy. Figi wystarczą,
- Figi? Czyli jakie? - zapytał zaciekawiony.
- Normalne, Tomlinson. Normalne.
- To przynajmniej koronkowe. Litości, dziewczyno. 
- Jesteś zboczony.
- A ty przepiękna - stwierdził, a ja ponownie zrobiłam się czerwona

* Louis *

- To tylko rajstopy zlituj się.
[T.I] to typowa kobieta. Jesteśmy w sklepie z bielizną. Zamiast poszukać jakiś fajnych majtek to ona od pół godziny przegląda rajstopy.
- Louis, ale lepsze te z motylkami na dole czy z klinem? - zwróciła się do mnie.
Spojrzałem na oba opakowania i powoli zacząłem się denerwować. Taki mały znaczek, a dał jej masę problemów.
- Kup oba, bo znając życie to je zahaczysz i podrzesz - skwitowałem.
- No ok, to poprosiłabym jeszcze czerwone figi i podwiązkę.
- Państwo na studniówkę? - wtrąciła się ekspedientka.
Tylko kiwnąłem głową i zacząłem przeglądać bieliznę, którą wyciągnęła. Za każdym razem wyobrażałem sobie w niej [T.I]. Cholernie kusząca dziewczyna. 
- To może przymierzysz? - zaproponowałem, kiedy nie mogła się zdecydować. 
Wzięła chyba dwie pary majtek i ze trzy podwiązki i ruszyła w stronę przymierzalni. Stanąłem za kotarą 
i próbowałem ogarnąć myśli. Fakt, że ona się tam rozbiera nie działał na moją korzyść. 
- Pokażesz mi się? - zapytałem wprost.
- Nie - powiedziała śmiejąc się.
- Czemu?
- Bo to bielizna. Trochę to intymne.
- Chyba się mnie nie wstydzisz, co? 
- Dobra, ale tylko w tej jednej, którą kupie.
- Zawsze coś - stwierdziłem.
- Ok, ale tak delikatnie odsłoń tą kotarę, żeby mnie pół sklepu nie widziało - powiedziała szeptem po jakiejś chwili.
Odsunąłem kawałek materiału, by móc ją dostrzec. Miała na sobie sweterek, skarpetki, czerwone, koronkowe majtki i podwiązkę. Wyglądała uroczo i seksownie. W tamtej chwili byłem wdzięczny kurtce, która zasłaniała mój rozporek.
- I jak? - zapytała.
- Cudownie wyglądasz, maleńka.
Dalsze zakupy nie były już tak ekscytujące. Znalezienie dla mnie muchy i koszuli nie okazało się trudnym zadaniem, mimo że moja partnerka jest wybredna. Jednak dla niej mógłbym przejść całe miasto, ba cały świat wzdłuż i wszerz. Nie dość, że jest piękna to jeszcze wspaniała. Zapowiada się cudowna noc.

__________________________

Cześć szkraby!


No to jest część druga. Cieszycie się? Ciężko mi szła i średnio jestem z niej zadowolona. Ale oprócz narzekania na siebie chciałabym napisać tutaj coś jeszcze. Chciałabym Wam podziękować. Ponad tysiąc odwiedzin, a od ostatniego posta minęło 6 dni. 

DZIEKUJĘ! 
aktualny licznik: 66 069

czytasz = komentujesz

piątek, 23 stycznia 2015

#28 Imagin - Louis

Dzień jak co dzień. Pierwszy poniedziałek ferii, a ja muszę iść do szkoły. Jak ja uwielbiam dodatkowe zajęcia z matematyki i naukę poloneza. W tym roku mam bal studniówkowy*. Weszłam do ogromnego budynku i zastała mnie cisza. Szkoła wydawała się jakaś dziwna bez wrzasków i codziennego zamieszania. Z trudem pokonałam schody prowadzące na drugie piętro. Po zostawieniu kurtki w szafce podążałam w kierunku sali od matematyki. Była już tam część mojej klasy. Przywitałam się z nimi i zajęłam trzecią ławkę pod oknem. Po chwili do sali weszła nauczycielka. Sinusy, cosinusy, równania, nierówności, analiza matematyczna, pochodna i mnóstwo innych bzdur. Po dwóch godzinach męczarni zeszłam na salę gimnastyczną, gdzie miała odbyć się nauka poloneza. 
- Cześć, mała - usłyszałam za sobą.
- Hej, Louis.
Louis to chłopak z równoległej klasy i największy przystojniak w szkole. Drań, a równocześnie romantyk i to właśnie on jest moim partnerem w tańcu. 
- Kupiłaś już kieckę? - zapytał,
- Kupiłam, ale jesteś pewny, że chcesz żebym ci o niej opowiedziała?
- No dobra... Zapytałem z grzeczności. Ale mam jeszcze jedno pytanie... - zaczął i w tym samym momencie usłyszeliśmy krzyk naszego wuefisty.
- Pary na miejsca!
Spojrzałam tylko na Louisa i zajęliśmy swoją pozycję. Tańczyliśmy w pierwszej parze, więc to na nas spoczywała cała odpowiedzialność za układ. Chłopak wyprostował się i przyjął odpowiednią postawę. Położyłam rękę na biodro i złączyliśmy dłonie, kiedy usłyszeliśmy pierwszy takt poloneza. Akcent, krok, krok. Akcent, krok, krok. Wszyscy szliśmy jak zaczarowani. Pierwsza figura to tunel, później młynki, przejście partnerki i koło. Powtarzałam sobie w głowie cały układ, by nic nie pomylić. Z uśmiechem na twarzy skończyliśmy.
- Świetnie wam idzie! - krzyknął trener i podszedł do odpowiednich par, by powiedzieć o ewentualnych korektach.
- Na studniówce też będziesz taka skupiona? - zapytał nagle Louis.
- Na studniówce jeszcze bardziej.
- Da się?
- Tam będę miała szpilki i jeszcze jedno zadanie, by się nie przewrócić.
- Jak coś będę cię łapał, nie martw się - powiedział i puścił mi oczko.
- Jeszcze raz kochani! - ponowny krzyk trenera.
Czy ten facet nie może zainwestować w mikrofon? Gardło sobie całe zedrze. Ustawienie, pierwszy takt i jedziemy z tym jeszcze raz. Tego dnia zatańczyliśmy całość chyba z pięć razy. Coraz bardziej obawiam się tej studniówki. Właśnie zmierzałam w kierunku szafki, kiedy usłyszałam wołanie.
- [T.I] zaczekaj! 
Odwróciłam się i zobaczyłam Louisa.
- Nie ładnie tak uciekać, wiesz? - zapytał, kiedy był już blisko mnie.
- Coś się stało?
- Miałem cię o coś zapytać.
- Słucham - powiedziałam i w tym momencie zadzwonił mój telefon.
Bezgłośne przepraszam musiało mu wystarczyć, gdyż szybko chwyciłam komórkę i zobaczyłam napis Mama. Oznajmiła mi, że muszę zrobić małe zakupy w drodze do domu. Louis, oparł się o szafki i czekał aż skończę rozmawiać.
- Przepraszam, musiałam odebrać - stwierdziłam i schowałam telefon do kieszeni.
- Mamusia kazała ci kupić podpaski, że tak dzwoni nagle? - zapytał i zaczął się śmiać.
Uderzyłam go lekko w ramię i zawtórowałam mu. 
- Jesteś głupi - skwitowałam.
- To jak jestem głupi to pewnie nie będziesz chciała iść ze mną na tę studniówkę - stwierdził i zrobił smutną minkę.
- Zapraszasz mnie na studniówkę? - zapytałam z niedowierzaniem.
Byłam przekonana, że ktoś taki jak Louis Tomlinson ma już z dziesięć chętnych dziewczyn. Zapisałam się na studniówkę bez osoby towarzyszącej. Stwierdziłam, że jeżeli nie mam chłopaka to nie będę brała nikogo na siłę.
- To jak? Skoro wszyscy chwalą nas w polonezie to ja chętnie zatańczę z tobą więcej układów. Maleńka, nie odmawiaj mi, proszę.
- Lou, nie zapisywałam się z nikim...
- To dobrze. Ja też nie, więc nie ma problemu - przerwał mi.
- Ok, pod jednym warunkiem - stwierdziłam.
- Pod jakim? Wal. Przyjmę wszystko na klatę.
- Posłuchasz opowieści o mojej sukience i to ja ci wybiorę koszulę.
- Oczywiście, kochanie. Pod stosuję się pod ciebie. A teraz poczekaj na mnie, ja idę się ubrać. Odprowadzę cię.
Kiwnęłam tylko głową. Nie będę zaprzeczać, że podoba mi się to nazywanie mnie kochaniem, maleństwem i tym podobne.  Założyłam buty, kurtkę, szalik i rękawiczki. Wzięłam torbę i czekałam na Louisa, który zjawił się niewiele później. Otworzył mi drzwi wejściowe i opuściliśmy budynek szkoły.
- Gdzie masz czapkę? - zapytał, kiedy przeszliśmy kawałek.
- Nie lubię czapek. Beznadziejnie w nich wyglądam.
- Ale jest zimno. Poczekaj.
Zdjął swoją czapkę i założył mi na głowę.
- Ślicznie - skwitował.
- Wyglądam jak idiotka, Louis.
- Według mnie jest pięknie.
- A według reszty społeczeństwa już nie. Lepiej ją zdejmę.
- Jak ją zdejmiesz to się obrażę.
- Louis no....
- Maleńka ważne, że mi się podobasz reszcie nie musisz.
Zmierzyłam go wzrokiem i szłam dalej, kiedy uwagę przykuł mi jego brak rękawiczek.
- Tobie też jest zimno - bąkłam.
- Nie prawda.
- Ale nie masz rękawiczek.
- Zapomniałem.
- Oddam ci swoje.
- Będę wyglądał jak idiota w różowych rękawiczkach.
- Mi się będziesz podobał - skwitowałam.
On spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Rękawiczek nie musisz zdejmować, ale możesz coś zrobić, żeby było mi cieplej.
- Słucham - powiedziałam bez większego zastanowienia.
On tylko spojrzał na nasze dłonie i złączył je w jedną całość.
- Teraz jest cieplej - skwitował.
Tak cholernie żałowałam w tym momencie, że mam na sobie rękawiczki i nie mogę dotknąć jego skóry. Przyznaję, Tomlinson cholernie mi się podobał, a fakt, że zaprosił mnie na studniówkę był jak spełnienie marzeń. Kiedy dowiedziałam się, że mamy tańczyć razem poloneza skakałam po domu z radości przez kolejny tydzień, a teraz trzymam go za rękę. Nie robi nic wielkiego, a ja cieszę się jak małe dziecko. Szliśmy tak w kierunku jakiegoś sklepu wciąż rozmawiając i śmiejąc się z jego głupich żartów. Nie obyło się bez mojego narzekania na ciuchy i opowiedzenia całej historii o kupnie sukienki. Popołudnie spędzone wraz z nim było normalnie, a zaraz urocze. Odprowadził mnie pod sam dom, a buziak w policzek na pożegnanie sprawił, że czułam się jeszcze bardziej szczęśliwa.


_______________________________________
* Nie wiem czy w Anglii jest coś takiego, ale wyobraźcie sobie, że jest.

Cześć wszystkim!

Louis, w końcu. Dawno go tu nie było. Zaczęłam pisać coś z Liamem, ale wróciłam z próby poloneza i tak mnie naszło. Opowiadanie trochę z życia wzięte. Sama mam lekcje matematyki, a później próbę poloneza. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Małe wyjaśnienie, jeżeli ktoś nie zrozumiał. Nie wiem jak jest u Was, ale u nas tańczysz poloneza z osobą z równoległej klasy, a na całą imprezę możesz wziąć kogoś z zewnątrz, jednak nie musisz. Niektórzy łączą się w pary między sobą, jak stało się to powyżej. Mam nadzieję, że bardzo nie namąciłam. Miłego czytania. 

Od ostateniego posta przybyło prawie tysiąc wyświetleń. DZIEKUJĘ!
aktualny licznik: 64 891 




PS. Robimy kolejną część czy pozostajemy na tym? :)

Love.

niedziela, 18 stycznia 2015

#27 Imagin - Harry

- Jaja sobie robisz, Styles? Nie uważasz, że to już lekka przesada? - krzyczałam.
- Maleńka, ale o co ci chodzi? - zapytał patrząc na mnie jakby miał mnie zaraz przelecieć.
- Nie udawaj idioty. Z resztą i tak już nim jesteś.
Wyszłam za ogrodzenie szkoły wkurzona jak co dzień. Ten chłopak doprowadza mnie do szału. Co on sobie wyobraża? Myśli, że jest pępkiem świata? Styles to gwiazdka naszej szkoły, a zarazem największy dupek i kobieciarz. Przeleciał już większość uczennic naszego liceum, a one zakochane w nim po uszy chwaliły się tym dookoła. Wszystkie jednak kończyły tak samo. Płacz i lament, że ich piękniś je zdradził. Idiotki. Wierzyły w wielką miłość z Harrym Stylesem. Poskradały rozumy. Ja nie będę jedną z nich, a jego zaloty mam głęboko w dupie.
Wróciłam do domu i od razu do moich nozdrzy dobiegł zapach naleśników.
- Cześć! - przywitałam się z domownikami, a po chwili zobaczyłam biegnącą w moim kierunku Emilie.
Uśmiechnęłam się na jej widok i mocno przytuliłam.
- Co tam, mała? - zapytałam trzymając siostrę na rękach.
- Mama zrobiła obiadek. Jesteś głodna?
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Zdjęłam kurtkę i buty, a następnie udałam się w kierunku kuchni.
- Siadaj. Z czym chcesz? Dżem truskawkowy, nutella czy twarożek? - zapytała mama wciąż smażąc kolejne przysmaki.
- Z dżemem poproszę.
Dzień minął jak zwykle. Obiad, zabawa z Emilie, następnie chwila przy książkach, kolacja i spać. Nic nadzwyczajnego. Zbliżała się dwudziesta trzecia, a ja właśnie kładłam się do łóżka. Przymknęłam na chwilę oczy, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Podniosłam się na łokciach i w progu zobaczyłam Emilie.
- Coś się stało? - zapytałam zapalając lampkę.
- Mogę z tobą spać? Proszę - mówiła swoim ciepłym głosikiem.
- Dlaczego? Jeszcze niedawno chciałaś spać sama.
Mała tylko spuściła głowę i się nie odzywała.
- No dobrze, chodź tutaj - powiedziałam odkrywając róg kołdry.
Emilie od razu z uśmiechem na twarzy podbiegła i wdrapała się na łóżko.
- To dobranoc - skwitowała i pocałowała mnie w policzek.

Kolejny dzień zaczął się jak zwykle, chociaż tego dnia miałam wyjątkowo dobry humor. Strój miałam przygotowany dzień wcześniej. Wszystko było idealnie dopasowane. Miałam fioła na punkcie mody. Wszystko musiało do siebie pasować, a odrobina ekstrawagancji jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Założyłam dżinsowe szorty z wysokim stanem, biały bralet a na to różowy sweterek. Do ręki wzięłam torbę i wyszłam z domu. Na dworze było ciepło. Kwiecień to jeden z moich ulubionych miesięcy. Słońce nas nie przypala, tylko lekko grzeje. Minęłam mury szkoły i jak co dzień przywitał mnie rozbawiony Styles.
- Cześć słońce - powiedział, dając mi przy tym buziaka w policzek.
Nigdy nie zważał na to czy miałam na niego ochotę czy nie. Po prostu było to już jego poranną tradycją.
- Cześć Harry. Mam dziś wspaniały nastrój i nawet ty mi go nie popsujesz - oznajmiłam z uśmiechem na twarzy.
- A czyja to zasługa? Mam nadzieję, że nie mam żadnego konkurenta. 
- Zawsze się ktoś znajdzie - skwitowałam.
- Nie możesz mnie zdradzić. Nie pozwalam - mówił udając obrażonego.
- Ciebie nigdy nie zdradzę, wiesz o tym - powiedziałam bez zastanowienia, a po chwili żałowałam swoich słów.
- To jak, może masz ochotę na kawę dziś wieczorem?
Zatrzymałam się przy drzwiach do mojej klasy i próbowałam wymigać się od odpowiedzi.
- Zaraz mam biologię, a muszę powtórzyć ostatni temat. Mógłbyś?
- Mam sobie iść? - zapytał wprost.
- Nie chciałam tego tak dobitnie powiedzieć, ale tak, o to mi chodziło.
- Pamiętaj, że do tematu kawy wrócę. A teraz ucz się, skarbie. Nie przeszkadzam - powiedział i odszedł.
Nie dotykał mnie, nie wkurzał... Coś chyba było nie tak. A może to ja tak bardzo go nie odpychałam. Sama nie wiem. Wzięłam książkę do ręki i próbowałam przypomnieć sobie ostatni temat. Budowa gałki ocznej tak bardzo mnie fascynowała, że zauważyłam jak Harry stoi oparty o szkolny parapet wraz z Emmą. Rozmawiali i co i raz wybuchali śmiechem. Miałam wrażenie, że ta laska widocznie leci na Stylesa. Ubrana była w obcisłe dżinsy i zwykły czarny top. Klasycznie, a jednak strój podkreślał jej walory. Dziewczyna coraz bardziej zbliżała się do Harrego, a jemu najwyraźniej się to podobało. Emma stanęła na przeciwko niego, a jego dłoń znalazła się na jej biodrze. Patrzyłam na nich, a mój oddech stał się płytszy. Byłam zła, a może zazdrosna? Uśmiechali się do siebie, a ja miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę. Schowałam książkę do torby i wstałam z miejsca. Nie miałam ochoty dłużej ich oglądać. Z hukiem weszłam do łazienki, w której na szczęście nikogo nie było i oparłam się o umywalkę. A jednak popsuł mi humor. Teoretycznie powinnam się cieszyć, może w końcu da mi spokój, ja jednak byłam zła, że zamiast zabiegać o mnie dotyka jakiejś laski. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam jak w moim oku zbiera się łza. Szybko ją otarłam, a po chwili usłyszałam dzwonek na lekcje. Ja jednak zamiast wybrać się do klasy usiadłam na zimne płytki i próbowałam odetchnąć. Po jakiś piętnastu minutach wstałam i wyszłam ze szkoły. Jeden dzień wolnego mi nie zaszkodzi. Zmierzałam w kierunku parku na obrzeżach miasta. Policja raczej tam nie jeździła, a nie potrzebowałam jeszcze kłopotów, by spisali mnie za opuszczenie lekcji. Usiadłam na jednej z ławek i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Widziałam każdą minutę na zegarku. Czasem ktoś przechodził, ale nic więcej się tam nie działo do czasu... W pewnym momencie zobaczyłam zbliżającą się grupkę chłopaków. Ich głośny śmiech było słychać dużo wcześniej. Wagarowicze. Nie chciałam przebywać z kimś takim, czułabym się co najmniej dziwnie, jednak nie miałam innego wyjścia. Nadal siedziałam w tym samym miejscu. W pewnym momencie usłyszałam dobrze znany mi głos. To mogło oznaczać jedno. Styles. Odwróciłam się i spotkałam się z nim wzrokiem. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech. Powiedział coś do reszty chłopaków, a za chwilę zmierzał w moim kierunku. Przekręciłam głowę tak, by Harry zrezygnował ze spotkania. Nie dało to żadnych rezultatów. Usiadł obok mnie i dotknął mojego kolana.
- A ty nie w szkole? Nie ładnie tak się zrywać z lekcji - powiedział wciąż nie odrywając dłoni.
- I kto to mówi - bąknęłam, nawet na niego nie patrząc.
- Co się stało, że tutaj przyszłaś?
- Nic.
- Ej, maleńka...
- Nie miałam ochoty siedzieć w tej budzie, a w domu są rodzice. Zadowolony? - stwierdziłam i wstałam z miejsca.
On zrobił to samo i próbował o mnie podejść. Ja jednak nie miałam ochoty na dalszą konwersację. Do moich oczu napłynęły łzy. Chciałam odejść od niego. Wciąż miałam w głowie jego i Emmę. Na cholerę do mnie podszedł skoro ma już swoją laskę?
- Poczekaj - powiedział i złapał mnie za nadgarstek.
Zatrzymał mnie, a ja próbowałam uciec od niego wzrokiem. On jednak delikatnie podniósł moją głowę tak, bym spojrzała mu prosto w oczy.
- Coś się stało? - zapytał poważnie.
- Nie - powiedziałam po chwili.
- [T.I] ja widzę. Ktoś cię skrzywdził?
- Możesz mnie zostawić w spokoju? - powiedziałam spokojnie.
- Doskonale wiesz, że nie potrafię.
- To się postaraj.
- Ale mi na tobie zależy .
- Chyba nie tylko na mnie.
- O czym ty mówisz? - zapytał zdziwiony.
- O twojej dziewczynie - skwitowałam.
- Jakiej dziewczynie? Ja nie mam dziewczyny.
- A Emma?
- Z nią mnie nic nie łączy.
Mówił tak jakby się tłumaczył, a ja czułam jakby mnie zdradził. 
- Widziałam was dzisiaj.
- Kochanie, ja do niej nic nie mam. To zwykła pusta laska z ładnym tyłkiem. Tyle.
- A ja? Też mam być kolejną pustą laską, którą przelecisz? - mówiłam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
Zależało mi na nim?
- Chciałbym, żebyś była kimś więcej - powiedział, a ja nie wiedziałam co zrobić.
- O czym Ty mówisz? - zapytałam cicho.
Nagle jakby sobie odpuścił. Usiadł na ławce obok i opuścił głowę.
- Ty naprawdę tego nie widzisz? Byłem jaki byłem. Może nie umiem zachować się jak dorosły facet w stosunku do kobiet. Nie umiałem być odpowiedzialny za to co robię, nie potrafiłem się zaangażować, ale ja mam do cholery tylko dziewiętnaście lat. A później? Później pojawiłaś się ty, a ja totalnie oszalałem. Wmawiałem sobie, że jesteś tylko ładną dziewczyną, która jest miła i mimo tego co odpierdalałem potrafi zachować zimną krew. Z początku myślałem, że po prostu mi się spodobałaś i się zauroczyłem, ale to trwa już prawie rok, rozumiesz? To nie jest normalne.
Usiadłam obok niego i głośno odetchnęłam.
- A Emma i inne dziewczyny? - zapytałam cicho.
- Próbowałem o tobie zapomnieć. Starałem się, ale dawałaś mi kosza. Myślałem, że znajdę kogoś podobnego. Mała, ale ja nie chcę nikogo innego. Chcę ciebie.
Spojrzałam na niego i widziałam smutek w jego oczach. Nie były takie jak zwykle, kiedy mi dokuczał. Zawsze, gdy łapał mnie za kolano czy przytulał, a ja biłam go, by mnie puścił był rozbawiony. Kiedy siedziałam na świetlicy, a on przychodził do mnie i od tak przenosił mnie na swoje kolana... Za każdym razem krzyczałam na niego, a on uśmiechał się jak małe dziecko. A teraz? Gdzie były do cholery jego dołeczki w policzkach i cudowny uśmiech?
- Co ja mam teraz zrobić, Harry? 
- Nie mogę cię zmusić do niczego, ale chciałem cię przeprosić. Od kiedy przyszłaś do tej szkoły próbowałem cie zdobyć. Jak widać marnymi sposobami. Może jeszcze nie dojrzałem. Chyba nie powinienem ci tego mówić, bo przeważnie marzenia wypowiedziane na głos się nie spełniają, ale chcę, żebyś wiedziała - odetchnął głęboko - Jesteś moim największym marzeniem, mała. Codziennie przed snem widzę twój uśmiech. Za każdym razem kiedy mnie dotykasz czuję, że jestem w odpowiednim miejscu. Gdziekolwiek bym cię nie zobaczył, sprawiasz, że dzień od razu staje się lepszy. Czuję, że jesteś tą jedyną, którą chciałbym mieć tylko dla siebie.
Bez namysłu go przytuliłam. Objął mnie najmocniej jak potrafił, a wtedy sama przeniosłam mu się na kolana. Schowałam nos w zagłębieniu jego szyi i mocno zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Siedzieliśmy wtuleni i nie mieliśmy zamiaru się ruszać. 
- Nie chcę cię puszczać - powiedział w końcu.
- Ja też nie chcę. Dobrze mi tu - stwierdziłam i lekko poprawiłam swoją pozycję. 
- Dasz mi jeszcze jedną szansę? - zapytał cicho.
- Ale obiecaj, że będziesz wobec mnie szczery i bardziej dojrzalszy niż wcześniej.
- Obiecuję.
Przytuliłam się do niego jeszcze raz i dałam buziaka w policzek. 
- To jak? Idziemy dziś na kawę? - usłyszałam, a na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech.


____________________________________
 Cześć wszystkim!

Po długiej przerwie wróciłam do Was z imaginem. Nie wiem, czy to jakiś powrót, po prostu stęskniłam się za Wami. Na blogu jest już ponad 64 tysiące wyświetleń. Nawet nie wiecie jaką radość mi to sprawiło. A co dalej z blogiem? Zobaczymy. Trochę go uporządkowałam. Usunęłam to, co było niedokończone. Jedynie imagin z Niallem pozostał. Jakoś szkoda mi go usunąć. Może go dokończymy niedługo. A teraz zapraszam do czytania i komentowania. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.