niedziela, 23 lutego 2014

#24 Imagin Harry (cz.12)

        Poprawiłam materiał sukienki, spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się sama do siebie. Wyglądałam zupełnie inaczej niż dotychczas. Pierwszy raz od wielu lat odsłoniłam nogi, a mojego stroju nie dominowała czerń. Właściwie sama nie wiem skąd taka kiecka wzięła się w mojej szafie. Prawdopodobnie to zasługa mamy. Często kupowała mi ubrania, sama miała dobry gust, jednak całkowicie nie pasowało to do mojego mrocznego stylu.
- Ja pierdole, wyglądasz zjawiskowo - usłyszałam głos Harrego, który wyrwał mnie z zamyślenia.
- Przestraszyłeś mnie.
- Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać. Strasznie długo to trwało - powiedział i stanął na przeciwko mnie, mierząc mnie wzrokiem.
- A co stęskniłeś się?- zapytałam zadziornie.
- Może...
Przełożył pasmo moich włosów za ucho, a po moim ciele przeszły dreszcze. Jego dotyk... jest taki delikatny. Jakby dotykał mnie grecki bóg.
- Nadal głodna?
Przyglądał się każdemu centymetrowi mojej twarzy, jakby chciał nauczyć się jej na pamięć.
- Cholernie głodna - skwitowałam.
- Na co masz ochotę?
Moja podświadomość od razu krzyknęła: na ciebie! Jego usta, wydawały się takie delikatnie. Tak bardzo chciałam ich dotknąć i pocałować. Nie. Nie. Nie. Ochłoń!
- Mieliśmy jechać na pizzę - odparłam po jakimś czasie.
- To chodź, ślicznotko.
Pocałował mnie w czubek nosa i złapał za rękę, ciągnąc w kierunku wyjścia.

     Weszliśmy do pizzeri z uśmiechem na twarzy. Przywitała nas dobra muzyka lecąca z głośników, której rytm wybijaliśmy na stole.
- Ty wybierasz - usłyszałam głos Harrego, kiedy dostaliśmy menu.
- Pizza alla vongole? - zapytałam starając się dobrze wymówić nazwę.
- Z czym to?
- Pomidory, oregano, omułki...
- Czym są, do cholery, omułki? - powiedział chichocząc.
- Szczerze? To nie wiem - oznajmiłam i momentalnie wybuchnęliśmy śmiechem.
- To bierzemy.
Harry podszedł do lady i zamówił dla nas jedzenie. Mój brzuch bardzo tego potrzebował. Po powrocie ze szpitala miałam dosyć tamtego żarcia. Po chwili na stole pojawiło się coś ogromnego.
- Kto to będzie jadł? - zapytałam, kiedy zobaczyłam wymiary pizzy.
- Ja, no i ty, jeżeli się pospieszysz - oznajmił i wziął pierwszy kawałek do reki, smarując go na początku jakimś sosem.
Jedliśmy wciąż śmiejąc się i gadając o różnych bzdurach. Nasze pogawędki przerwał jednak telefon Hazzy.
- Słucham....Tak... Co?!...Kiedy?!...Jasne, już jadę....Ale wszystko będzie ok?...Na razie.
Patrzyłam na niego i zastanawiałam się o co chodzi. Wyglądał na zmartwionego. Odłożył komórkę i nagle zaczął przygotowywać się wyjścia.
- Coś się stało? - zapytałam cicho.
- Moja mama miała wypadek.
- Co? Wszystko z nią dobrze?
- Tak, ma tylko kilka sińców. Przepraszam, ale muszę jechać.
- Rozumiem, mogę jechać z tobą do pani Anne?
- Chcesz? - zdziwił się.
- Tak, nie zostawię cię teraz samego. Ty zawsze mi pomagałeś.
- Chodź, skarbie.
Wyszliśmy z lokalu i od razu wsiedliśmy do samochodu.
- Na pewno możesz prowadzić? Nie chcę, żeby jeszcze tobie się coś stało. Wystarczy już atrakcji na dziś.
- Dam radę.
Złapał moją dłoń i ucałował knykcie.
- Dziękuję mała.
- To ja dziękuję. 


      - Gdzie leży Anne Styles? Jakąś godzinę temu miała wypadek - usłyszałam głos Harrego skierowany do pielęgniarki w recepcji.
Skierowała nas na jakiś oddział. Nie znałam się za bardzo na takich sprawach, mimo, że jeszcze dziś leżałam w tym samym szpitalu. Mam do nich jakieś cholerne "szczęście". Weszliśmy na salę i ujrzeliśmy mamę Harrego. Przy łóżku siedziała Gemma i Robin, ich ojczym.
- Dzień dobry - przywitałam się ze wszystkimi, a siostra Hazzy od razu rzuciła mi się w ramiona.
- Jak się czujesz, mała? Przepraszam, ale nie chcieli mnie do ciebie wpuścić.
- Dziękuję, już dobrze. W szpitalu?
- Tak, twój tata. On chyba nie za bardzo ogarniał co się dzieje - skwitowała.
- A pani jak się czuje? - skierowałam się w stronę pani Anne.
- Dziękuję skarbie. Miałam szczęście. Jeszcze dziś mnie zbadają dokładnie i wypiszą.
- To dobrze. Cieszę się, że nic pani nie jest - powiedziałam i obdarowałam ją uśmiechem.
- Możemy pogadać, gdzieś na osobności? - ponownie usłyszałam głos Gemmy.
- Jasne.
Wyszłyśmy z sali i udałyśmy się do poczekalni, kupując sobie kawę w automacie.
- Przykro mi z powodu dziecka.
Do moich oczu momentalnie napłynęły łzy.
- Nawet nie zdążyłam go pokochać.
- Ten Taylor to bydle. Najważniejsze, że już ci nie zagraża.
- Gdyby nie Harry, nigdy bym nie poszła na policję, a ona nadal by się szwendał po ulicach.
- A właśnie. A propos mojego brata. Powiedział ci już?
- O czym? - zapytałam zdezorientowana.
- Czyli nie powiedział...

_____________________________________________________
Dziękuję za  10172 odwiedzin i każdy komentarz ♥ Ponad 10 tysięcy odwiedzin! To niesamowite. Wy jesteście niesamowici. Bardzo dziękuję. Jeżeli macie jakieś zażalenia piszcie! Na waszą prośbę chcę trochę przedłużyć ten imagin, jednak są to już jedne z ostatnich rozdziałów. Oczywiście wprowadzamy zasadę CZYTASZ = KOMENTUJESZ. Mam nadzieję, że znajdę jak najwięcej waszych komentarzy. Im więcej, tym szybciej kolejna część.


niedziela, 16 lutego 2014

#24 Imagin Harry (cz.11)



     Kolejne tygodnie mijały szybko, wyjazd rodziców przedłużył się. Wyjechali za granicę na pół roku. Wysyłali mi pieniądze. Mimo wszystko dawałam sobie radę. Harry stał się moim najlepszym przyjacielem, zawsze był przy mnie, pomógł wrócić mi do szkoły, często u mnie nocował, czasami ja u niego. Jego mama i ojczym bardzo mnie polubili, a Gemma stała się moją przyjaciółką. Co dziwne... przestałam się ciąć, a sprawa mojego oprawcy, jeżeli tak mogę go nazwać, jest w sądzie. Mój były opiekun jest w tymczasowym areszcie. Niestety, moi rodzice nie przejęli się tym zbytnio. Zapisali mnie tylko do psychologa nawet nie próbując ze mną porozmawiać na ten temat.

     Nie czułam się zbyt dobrze, mój żołądek wariował. Klęczenie nad kiblem, nie było zajęciem, na które miałam ochotę.
- Proszę, mała - usłyszałam głos Hazzy, który przyniósł mi do łazienki herbatę.
Usiadłam na zimnych płytkach, opierając głowę o ścianę i powoli sączyłam napój.
- Lepiej ci? - zapytał chłopak zajmując miejsce obok mnie.
- Nie - powiedziałam cichutko i zauważyłam na podłodze kropelki krwi.
Czułam jak moje ciało odmawia mi posłuszeństwa.

    Obudziłam się w szpitalu z bólem podbrzusza. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam moją mamę siedzącą na twardym stołku.
- Mama? - wyszeptałam.
Ona momentalnie podbiegła do mnie i uważnie mi się przyjrzała.
- Co ty dziecko narobiłaś... - usłyszałam jej zmartwiony głos.
Nie wiedziałam o co jej chodzi, podniosłam się lekko na łokciach. W tej samej chwili na salę wszedł mój ojciec.
- Co ty sobie wyobrażasz? Ty masz dopiero osiemnaście lat! Gdzie ty masz, dziewczyno, głowę? - krzyczał.
Przestraszyłam się, nie mogłam połączyć faktów. Rodzice? Przecież wyjechali, skąd nagle się tu wzięli? Jakaś pielęgniarka próbowała uspokoić mojego tatę. Musiał opuścić salę, by trochę ochłonąć.
- Mamo, możesz mi wytłumaczyć co się dzieje? - zapytałam cichutko.
Usiadła na krawędzi łóżka i delikatnie złapała moją dłoń.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś, że masz chłopaka?
- Chłopaka? O czym ty mówisz?
- Nie udawaj. Wiedziałaś o tym, że jesteś z nim w ciąży?
Czułam jak w moich oczach zbierają się łzy. Jakiej ciąży? Przecież ja i Harry nigdy ze sobą nie spaliśmy. Nawet nie jesteśmy razem.
- W ciąży? - powiedziałam ledwo słyszalnie.
- Poroniłaś, dziś w nocy. Ten twój Harry cię przywiózł do szpitala.
Zamarłam. Miałam dziecko i je straciłam? Nic do mnie nie docierało. Jak to? Nie... Gwałt. To było jego dziecko.
- Gdzie jest Hazza? - zapytałam.
Chciałam go przytulić, porozmawiać, nie miałam ochoty oglądać teraz nikogo innego.
- Ojciec zabronił mu tutaj wejść, jest na korytarzu. Dlaczego się nie zabezpieczaliście?
- Mamo...to było dziecko Taylora.
Cisza. Ani ja, ani mama nie mogłyśmy wydobyć z siebie słowa. Po moich policzkach spływały łzy, które po chwili przerodziły się w szloch. Nie wiedziałam co mam robić. Harry. Gdzie jest Harry? Potrzebuję go! Przekręciłam się na lewy bok, tyłem do mojej rodzicielki, wbiłam paznokcie w kołdrę i próbowałam się uspokoić. Jednak każda moja myśl dążyła tylko do tego, że straciłam dziecko, którego nawet nie zdążyłam pokochać. Nie wiem ile czasu spędziłam w takiej pozycji. Mama wyszła. Najwyraźniej sama nie dawała sobie z tym rady. Moje ciało opanowało zmęczenie, zasnęłam...

      Powoli otworzyłam powieki i poczułam jak ktoś trzyma mnie za rękę. Lekko ją ścisnęłam i ujrzałam Harrego.
- Gdzie byłeś? - zapytałam cichutko zaspanym jeszcze głosem.
- Tak bardzo cię przepraszam. Najpierw twój ojciec, potem matka, oni... nie chcieli mnie do ciebie wpuścić. Jak się czujesz, skarbie? - mówił z taką samą troską w głosie jak zawsze.
- Lepiej, dziękuję.
Siedzieliśmy w ciszy, dokładnie przyglądając się sobie nawzajem.
- Co teraz będzie? - odezwałam się po chwili.
- Damy radę. Wyjdziesz ze szpitala i pójdziemy na coś dobrego do jedzenia, coś czuję, że nie karmią cię tutaj zbyt dobrze - powiedział z uśmiechem na ustach rozładowując atmosferę.
Rozmawialiśmy jeszcze długo, chcąc jak najszybciej zapomnieć o problemach. Zaczęliśmy opowiadać sobie głupie żarty, a na mojej twarzy w końcu pojawił się uśmiech.
- Podobno dziś już cię wypiszą, zapytam się czy możesz jeść pizzę i zamawiamy największą jaką potrafią zrobić.
- Jasne, zgadzam się. Już jestem głodna, a gdzie moi rodzice?
Tak, wiem. Zachowałam się w tym momencie jak oni. Przypomniało mi się o ich istnieniu dopiero po jakiś dwóch godzinach.
- Wyjechali, no wiesz, delegacja - oznajmił Harry.
- Normalne...

    - Wszystko wzięłaś? - usłyszałam głos Hazzy, kiedy pakowałam ostatnie ubrania ze szpitala.
- Chyba tak.
Odebrał ode mnie torbę, załatwiłam wszystkie formalności i wyszliśmy z szarego budynku.
- Kierunek pizzeria? - zapytał.
- A możemy najpierw jechać do mnie? Trochę się ogarnę.
- I tak jesteś śliczna, ale jeżeli musisz - powiedział i pocałował mnie w policzek.
Niedługo potem stałam przed szafą, zastanawiając się w co się ubrać.
- Masz tam może jakąś kieckę? Nigdy nie widziałem twoich nóg - oznajmił obejmując mnie od tyłu i kładąc głowę na moim ramieniu.
- Nie wiem, nigdy w nich nie chodziłam, zawsze miałam tam jakieś blizny.
- Może już zeszły... - powiedział z nadzieją.
- Może...
- To chodź sprawdzimy - oznajmił i wziął mnie na ręce, przerzucając moje ciało przez ramię i kierując w stronę łóżka.
Zaczęłam piszczeć, okładając pięściami jego plecy, co nie dawało wielkich rezultatów.
- Hazza, puść!
- A założysz spódniczkę, jeżeli nie będziesz miała blizn?
- Tak.
- Obiecujesz?
- No taaak! - krzyczałam zniecierpliwiona, a zarazem uśmiechnięta od ucha do ucha.
Położył mnie na łóżku i usiadł na mnie okrakiem.
- No to zdejmuj spodnie - zarządził, a ja zaczęłam się śmiać.
Odgiął kawałek mojej bluzki i powoli odpinał guzik moich dżinsów.
- Hazza! - krzyknęłam na co on od razu podniósł ręce do góry w geście obrony.
- Masz założyć spódniczkę albo sukienkę. Chcę zobaczyć te piękne nogi - powiedział, pocałował mnie w policzek i wyszedł z pokoju.
Moje policzki płonęły. Czułam, że ten chłopak jest najcudowniejszy pod słońcem.

______________________________________
Dziękuję za  9663 odwiedzin i każdy komentarz ♥Jesteście najcudowniejsi. Ciągle dziwię się, że jeszcze nie znudziło się Wam to opowiadanie. Właśnie zaczęłam ferie, jeżeli chcecie możecie zamawiać imaginy, postaram się napisać dla Was wszystko z kimkolwiek i o czym chcecie. Waszych komentarzy jest coraz mniej, trochę mi z tego powodu przykro, ale najważniejsze, że są. Czytam każdy z uśmiechem od ucha do ucha.  Dziękuję jeszcze raz za wszystko.




Chciałam Was również zaprosić na mojego innego bloga, gdzie możecie mnie poznać. Dowiecie się co robię w wolnym czasie, czym się interesuję itp. Jeżeli macie ochotę zajrzyjcie. Oto link: http://our-way-to-dreams.blogspot.com/ 


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

niedziela, 9 lutego 2014

#24 Imagin Harry (cz.10)

    
     Wydawało mi się, że mija wieczność, a Harry nadal nie wychodził. Po jakimś czasie drzwi w końcu się otworzyły i zobaczyłam dwie męskie sylwetki. Wciąż o czymś rozmawiali, ja jednak nie miałam już na nic ochoty. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Hazza pożegnał się z policjantem i podszedł do mnie, delikatnie ujmując moją dłoń i całując przy tym knykcie.
- Trzymasz się? - zapytał dokładnie mi się przypatrując.
- Tak - odpowiedziałam bezgłośnie wlepiając swój wzrok w podłogę.
- Jedziemy jeszcze na te zakupy czy zjemy coś na mieście?
- Zakupy... nie chcę szwendać się po knajpach.
- Jasne, chodź skarbie - powiedział i pomógł mi wstać.
      Skarbie? Przeżywam mini zawał. Harry Styles, bóg nastolatek z mojej szkoły i najwspanialszy facet na świecie powiedział do mnie skarbie. Spokojnie, to przyjaźń, tylko przyjaźń. On nie traktuje tego na poważnie. Nadal trzymając mnie za dłoń, udaliśmy się do supermarketu. Loczek wziął wózek, a ja pakowałam do niego wszystko co rzuciło mi się w oczy. Niedługo po tym z pełnymi torbami wchodziliśmy do domu.
- Gdzie to postawić? - zapytał Hazza wkraczając do kuchni.
- Na blacie przy lodówce, zaraz to rozpakuję.
 

      Siedzieliśmy na kanapie oglądając jakieś bajki i śmiejąc się do rozpuku. Ten chłopak miał jakiś dar. Rano płakałam, a teraz uśmiech nie schodzi mi z twarzy. On jest cudowny!
- Włączmy jakąś komedię romantyczną - poprosiłam, robiąc minę zbitego szczeniaczka.
- A co ja baba? - zaśmiał się, a ja mu dałam kuksańca w bok.
- Proszę, no...
- A co za to dostanę? 
- A co byś chciał? - powiedziałam bez zastanowienia.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech, a oczy rozjaśniały.
- Obiecasz mi coś.
- Hmm...?
- Wyrzucisz wszystkie żyletki - powiedział z powagą.
Moje usta nieco się rozchyliły. Nie spodziewałam się tego, już o nich zapomniałam, a on próbuje mnie w pewien sposób "wyleczyć".
- Obiecuję - powiedziałam cichutko.
- Więc na jaki film masz ochotę?
- Nie wiem, zaskocz mnie.
- Pozbawiasz mnie męskości - zaśmiał się i odtworzył jakiś film.
Zrobiliśmy sobie popcorn, przygotowaliśmy chipsy, a ja siedziałam ściskając dłoń Harrego. Czułam na sobie jego spojrzenie, nawet nie wiem, kiedy objął mnie ramieniem, a ja śmiałam się i płakałam na zmianę. Hazza delikatnie ucałował czubek mojej głowy, po czym zerknęłam na niego z uśmiechem. Twarz miał rozpromienioną, a ja czułam, że jestem przy nim szczęśliwa mimo wszystkich przykrych wydarzeń. Nawet nie zauważyłam kiedy film się skończył.
- To jak idziesz spać, już późno? - powiedział troskliwie.
- A ty? Nie chcę żebyś mnie zostawiał.
- Nie zostawię cię, kiedy wracają twoi rodzice?
- W sobotę.
- A kiedy ostatni raz byłaś w szkole?
- W piątek.
- Robimy sobie tydzień wolnego czy będziemy normalnie funkcjonować?
Czułam się jak na wywiadzie, tysiąc pytań, a ja nie znałam na wszystkie odpowiedzi.
- Nie chcę wracać do szkoły - powiedziałam po jakimś czasie.
- Musisz, dam ci tydzień wolnego, ale później bierzemy się do nauki, jasne? - zapytał z uśmiechem.
- Tak jest - zasalutowałam i puściłam mu oczko.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę i rozmawialiśmy na miliony tematów. Niektóre były śmieszne, inne powodowały łzy. Przykryłam nas kocem i zrobiłam ciepłą

czekoladę.

         Obudziły mnie promienie słoneczne przedostające się przez okna. Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam, że nadal siedzę z Harrym w salonie oparta o jego klatkę piersiową. Spał... słodko i beztrosko. Ucałowałam jego policzek nie zastanawiając się nad tym co robię.
- Uwielbiam takie przywitania - powiedział zachrypniętym głosem, a ja poczułam, że moje policzki staja się czerwone.
- Ja... Nie chciałam... Przepraszam, nie powinnam - dukałam.
- Powinnaś, lubię jak mnie przytulasz i całujesz.
Po tych słowach, poczułam jak w środku skaczę ze szczęścia, jednak było mi wstyd. Zachowywałam się jak dzieciak.
- Idziemy zrobić śniadanie? - zapytał.
Uff... zmienił temat. Dziękuję.
- Może najpierw pod prysznic? - zaproponowałam.
- Razem? - powiedział i zaczął śmiesznie poruszać brwiami.
- Zawstydzasz mnie - mruknęłam, spuściłam głowę, a moje policzki znów przybrały kolor purpury.
- Przepraszam.
Cmoknął mnie w policzek i wstał kierując się w stronę łazienki.
- Jak będziesz do mnie dołączać to bądź już naga, nie lubię długo zwlekać...
- Harry! - krzyknęłam i rzuciłam go poduszką.
Zakochałam się, cholernie się zakochałam.

______________________________________________
Dziękuję za  9185 odwiedzin i każdy komentarz ♥ Krótko... ponownie, wiem. Mam nadzieję, że Was nie zanudzam. Spełniacie moje marzenia dodając każdy komentarz. A gdyby było ich ponad 20 to juz w ogóle zrobiłabym dla Was wszytko. Dobra, nie chcę nalegać i tak jesteście wspaniali, że w ogóle tu zaglądacie. Najukochańsi pod słońcem. Dziękuję jeszcze raz za wszystko. Nie pytajcie co u mnie, z moim zdrowiem znów nie jest najlepiej i ponownie cierpię na brak czasu. Liczę, że mnie nie opuścicie. KOCHAM!


xx.


PS. Nie znudził Wam się jeszcze ten imagin? Ciągniemy czy powoli kończymy?

niedziela, 2 lutego 2014

#24 Imagin Harry (cz.9)

Założyłam czarne spodnie z wyższym stanem i wpuściłam w nie zwykły, biały T-shirt na krótki rękaw, włosy spięłam w niedbałego koka i nałożyłam makijaż, który na mojej twarzy pojawiał się bardzo rzadko. Zrobiłam ostatnie poprawki i spojrzałam w lustro. Blizny, które szpecą moje ręce nadal tam są. Jednak znikają, od kiedy Harry pojawił się w moim życiu, żyletka ma wolne. Założyłam jednak kilka bransoletek, by nikt nie ujrzał moich starych ran z nadzieją, że niedługo w ogóle nie będzie ich widać. Wzięłam swój dowód osobisty, telefon i jakiś notes na wszelki wypadek i wszystko wrzuciłam w czarną, skórzaną torbę. Po kilku minutach biegania po domu zeszłam w końcu na dół. Hazza leżał wygodnie na kanapie z telefonem w ręce.
- No nareszcie... myślałem już, że tam zaginęłaś. Zaczynałem się martwić, kochanie - powiedział mierząc mnie wzrokiem.
Kochanie? Nie, spokojnie. Jesteśmy przyjaciółmi, on po prostu żartuje, jednak moje serce na jego słowa zaczęło bić szybciej, a na policzki wdarł się szkarłatny rumieniec.
- Idziemy? - zapytałam zakładając na nogi czarne lity.
- Jasne.
Szybko podniósł się z kanapy i zmierzał w moją stronę uważnie mi się przyglądając.
- Coś nie tak? - zapytałam.
- Nie, nie... po prostu ślicznie wyglądasz.
Poczułam jak moje policzki płoną, podziękowałam lekkim uśmiechem i wzięłam z szafki klucze od domu. Spokojnie spacerując i opowiadając sobie śmieszne sytuacje z naszego życia dotarliśmy do domu Harrego.
- Możesz nagle dostawać miliony pytań od mojej kochanej siostrzyczki, więc uprzedzam... kocham ją, ale potrafi wkurzyć każdego - ostrzegł z uśmiechem na ustach.
Weszliśmy do środka i ujrzałam pięknie urządzony, nowoczesny salon. Dookoła biel, która dodawała temu wnętrzu klasy. Mój dom również nie był tani, ale ten zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu. Rozejrzałam się dokładnie i zdjęłam buty, by nie pobrudzić tutaj czegokolwiek.
- Harryyyy! Człowieku, gdzie ty byłeś?! Laptop mi się popsuł i nawet z neta nie mogę skorzystać. Pomóż.
Usłyszałam głos jakiejś dziewczyny, która momentalnie obrzuciła loczka pytaniami. Miała na sobie ciemne spodenki i czarny top. Wyglądała na pewną siebie dziewczynę, która rzuca facetów na kolana. W sumie nie mogłam się dziwić, była piękna.
- Właśnie to jest Gemma, moja siostra - oznajmił Harry lekceważąc pytania dziewczyny.
- Cześć - powiedziałyśmy niemal równocześnie.
Usiadłyśmy na skórzanej kanapie w salonie i zaczęłyśmy rozmawiać, kiedy Hazza poszedł się przebrać. Gemma okazała się świetną dziewczyną, otwartą, uśmiechniętą i godną zaufania. Opowiadała wiele o swoim cudownym braciszku, bo tak go właśnie nazywała i ich wspólnych przygodach.
- A wy od kiedy jesteście razem? - zapytała nagle, a mnie zamurowało.
- My...Ja... My nie jesteśmy razem, Harry to mój przyjaciel - wydukałam.
- Aha, okej. Dać wam miesiąc? - powiedziała i oboje wybuchnęłyśmy śmiechem - Byłabyś świetną bratową,
Po jakimś czasie dołączył do nas Hazza. Miał na sobie flanelową, ceglastą koszulę w kratę i czarne spodnie pozdzierane na kolanach. Wyglądał nieziemsko.
- Idziemy? - zapytał.
- Jasne.
Wstałam, pożegnałam się z Gemmą, a po chwili byliśmy już na zewnątrz. Na podjeździe stało już czarne auto, którym mieliśmy jechać. Harry podszedł, otworzył drzwi i delikatnie przytrzymując moją dłoń pomógł mi wsiąść do środka. Jechaliśmy w ciszy, którą wypełniała jedynie muzyka płynąca z radia.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił, a ja ujrzałam przed sobą posterunek policji.
Odetchnęłam głęboko i nie ruszałam się z miejsca z nadzieją na jakieś zbawienie.
- Spokojnie, mała. Damy radę, gotowa? - powiedział Harry i złapał moją dłoń.
- Okej, idziemy.
Ruszyłam z miejsca i weszliśmy do budynku, w którym panowała sztuczna i napięta atmosfera.
- Boję się - wyszeptałam.
Chłopak bez zastanowienia przytulił mnie i pocałował w policzek. Ścisnął moją dłoń i podeszliśmy do jakiegoś mundurowego, by podał nam jakieś wskazówki. Dowiedzieliśmy się wszystkiego co trzeba i weszliśmy do odpowiedniego gabinetu.
- Wejść z tobą? - zapytał patrząc mi prosto w oczy.
- Nie, sama muszę dać radę.
- Dzielna dziewczynka - ucałował czubek mojej.
Głośno odetchnęłam i leciutko zapukałam. Przywitałam się ze starszym mężczyzną i usiadłam na krześle naprzeciwko niego.
- Chciałabym zgłosić gwałt i to nie jeden - powiedziałam na jednym wydechu, a policjant szerzej otworzył oczy.
Podałam wszystkie potrzebne mu dane i zacisnęłam powieki, by nie wydostała się spod nich żadna łza.
- Słucham - powiedział grubym głosem, a ja drżącym głosem zaczęłam opowiadać mu wszystko od samego początku.
- ... nie potrafiłam mu się sprzeciwić, jest zbyt silny. Boję się, że zrobi to znowu, a rodzice mi nie uwierzą. Codziennie budzę się ze świadomością, że jestem najgorszym wyrzutkiem tego świata i to moja wina, że on robi mi takie rzeczy. To przyjaciel taty, nie chcę, żeby miał przeze mnie kłopoty - mówiłam, a po moich policzkach splywały kolejne łzy.
Pięści miałam zaciśnięte, a jedyne czego teraz potrzebowałam to Harrego. Tak bardzo pragnęłam, żeby mnie przytulił.
- Potrzebuje pani chwilę przerwy albo pomocy psychologa? - zapytał policjant, kiedy zauważył, że nie daję rady.
- A mógłby wejść tutaj mój przyjaciel? - zapytałam z nadzieją.
- Jeżeli wyraża pani taką zgodę.
- Bardzo bym o to prosiła - powiedziałam próbując wziąć normalny oddech.
- Jak się nazywa?
- Harry Styles.
- Jeżeli pani chce może po niego wyjść.
- Dziękuję.
Wstałam powoli z twardego krzesła, otworzyłam drzwi i podeszłam do Hazzy. Momentalnie podniósł się z kanapy stojącej na korytarzu i mocno mnie przytulił. Nie chciałam go puszczać, on jako jedyny mnie rozumiał i dawał mi ukojenie.
- Ja nie dam rady, Harry - oznajmiłam płacząc mu w ramię.
- Cii... spokojnie. Jestem przy tobie.
- Wejdziesz ze mną? - zapytałam patrząc mu w oczy.
- Nie wiem czy mogę, mała.
- Pan, z którym rozmawiałam ci pozwolił.
Po chwili do środka weszliśmy razem, ja kurczowo trzymałam się ramienia Harrego, a on nie spuszczał ze mnie wzroku patrząc, czy nic mi nie jest.
- Teraz ja będę zadawał pani pytania, dobrze? - usłyszałam głos policjanta.
Skinęłam głową na znak zgody i ściskając dłoń Harrego, próbowałam odpowiadać na wszystko. Wydawało mi się, że siedzieliśmy tam wieczność. Wszystko było takie trudne. Każde wspomnienie powracało, a ja czułam się jak szmata. Kiedy skończyliśmy, policjant poprosił, aby Harry jeszcze chwilę został, a ja wyszłam na zewnątrz siadając na miękkiej sofie i wycierając mokre od łez policzki.

__________________________________________________________
Dziękuję za  8722 odwiedziny i każdy komentarz ♥ Dokładnie 500 wejść od ostatniego wpisu. Jesteście genialni. Wiem, imagin staje się coraz gorszy, a waszych komentarzy z wiadomego powodu jest coraz mniej. Rozumiem, ale musicie mi wybaczyć. Wszystko się pieprzy, raz jest dobrze, a za chwile idę popłakać w poduszkę. Nie chcę Was zanudzać. Serdecznie Wam dziękuję za wszystko. A jak Wam się podoba teledysk do ,,Midnight Memories"? Jak dla mnie genialny. Harry wczoraj stał się już dwudziestolatkiem. Stara dupa z niego. Do kolejnego wpisu. Pozdrawiam. xx



CZYTASZ = KOMENTUJESZ