kursywa - retrospekcja
Pierdole to wszystko. Nie mam już siły. Wszystko się wali.
Myślicie, że jest mi z tym łatwo. Miałam wspaniałe życie, byłam szczęśliwa, a
teraz? Nic już nie ma sensu. Zrezygnowałam z najlepszego co mnie spotkało.
Dlaczego? Jestem idiotką, cholerną idiotką.
- Louis no czekaj! –
krzyczałam do mojego przyjaciela.
Nie miałam siły na
kolejne głupie zabawy.
- Oddaj to moje.
Chłopak biegał szczęśliwy
ze swoją zdobyczą. Typowy facet, zabrał dziewczynie stanik, a teraz biega z nim
po korytarzu.
- Louis, myślisz, że
jesteś taki fajny? Oddaj go. Chce się spakować.
Jutro zmieniamy
miejsce pobytu. Jestem tutaj w celach zarobkowych. Robię w sumie wszystko i
nic. Wybrano mnie dlatego, że jestem młoda i w pełni dyspozycyjna.
- Co dostane, jeżeli ci
go oddam? – zapytał śmiesznie ruszając brwiami.
- Wpierdol, a co
chcesz innego? – zaśmiałam się.
On jednak nie dawał za
wygraną. Zatrzymał się i podniósł go wysoko do góry. Próbowałam stać na
palcach, skakać jednak nic to nie dało. Do najwyższych nigdy nie należałam.
- Louis, do cholery.
Złapał mnie w talii i
przerzucił sobie przez ramię.
- Ja się tak nie
bawię, puść mnie!
- Słodka jesteś jak
się złościsz.
- Zemszczę się,
zobaczysz.
Akcja ze stanikiem
dobiegła końca i w końcu oddał mi go. Stary, a głupi. Louis usiadł na kanapie i
zaczęliśmy rozmowę, a ja kończyłam się pakować. Gadaliśmy o wszystkim. Jutro
jedziemy do Nowego Jorku i to był nasz główny temat.
- A wam tu nie za
dobrze? – zapytał Harry, który wpadł do pokoju.
Usiadł koło Louisa i
zaczęli jak zwykle swoje wygłupy.
- Nie możecie raz
posiedzieć w spokoju? – zapytałam biorąc głęboki oddech.
- Nie – skwitowali niemal
równocześnie.
Chłopcy to wspaniali
przyjaciele. Znamy się jakieś pół roku i wiem, że zawsze mogę na nich liczyć.
Bywa różnie, ale ufamy sobie bezgranicznie.
Lot do Nowego Jorku
trwał kilka godzin, a my od razu zaczęliśmy zwiedzać. Niby normalne, ale my
chodziliśmy po hotelu w celu znalezienia najlepszych pokoi i miejsc do zabawy.
Mijały dni i tygodnie wielkiej trasy 1D, a my dobrze się bawiliśmy. Jednak coś
przed nimi ukrywałam. Nie mogli się dowiedzieć. To było zbyt ryzykowne.
Zmywałam naczynia,
kiedy do sali wparował Louis. Złapał mnie za biodra, a ja się wystraszyłam.
- Coś ty taka
strachliwa? – zapytał przytulając mnie.
- A ty co taki czuły?
Wytarłam ręce i
oparłam się o blat. On w pewnej chwili wziął mnie za tyłek i na nim posadził.
- Co ty robisz? –
zapytałam z uśmiechem.
Byliśmy przyjaciółmi i
często zdarzały się u nas takie akcje, dlatego wcale mnie nie zdziwiło jego
zachowanie.
- Podobasz mi się –
powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Wiem, że próbujesz poprawić
mi moją samoocenę, ale nie uda ci się – zażartowałam.
Chłopak często wmawiał
mi, że jestem ładna. Wiedział, że nie mam o swoim wyglądzie najlepszego zdania.
Mimo, że jestem niską, szczupłą blondynką nie uważałam się za piękność.
- Podobasz mi się i
nie mówię tego dlatego, by poprawić ci samoocenę. Uwielbiam twoje ciało, oczy,
ruchy. Kiedy mnie przytulasz lub tylko mnie dotkniesz czuję się wspaniale.
Jego twarz zbliżała
się do mnie, a ja momentalnie zeskoczyłam z blatu i próbowałam ominąć.
- Przepraszam Louis,
ja nie mogę.
Był on lekko zdezorientowany.
W sumie co się dziwić. Prawdopodobnie najprzystojniejszy facet na świecie
chciał mnie pocałować, a ja zrezygnowałam. Spojrzał na mnie jeszcze raz i
wyszedł. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie umiałam przyznać się sama przed
sobą, że go kocham. On jednak tego nie powiedział. Siedziałam sama w milczeniu,
kiedy wszedł Liam.
- Powiedział ci? –
zapytał.
- Tak, powiedział, że
mnie uwielbia – powiedziałam wlepiając swój wzrok w podłogę.
- Nie chcę się
mieszać, ale dlaczego się nie zgodziłaś, przecież go kochasz. Sama mówiłaś…
-tłumaczył.
- On zasługuje na
kogoś lepszego, nie jestem warta jego uczuć - przerwałam mu.
Liam spojrzał na mnie
i podniósł z podłogi, na której siedziałam.
- Dlaczego tak
myślisz? – zapytał cichutko.
- Jestem zwykłą
dziewczyną, a on światową gwiazdą i najwspanialszym facetem na świecie.
Chłopak spojrzał na
mnie i przytulił.
- Dziękuję –
wyszeptałam, a po moim policzku spłynęła łza.
- Za co kochanie?
- Za wszystko.
Spojrzałam mu w oczy i
dałam buziaka w policzek.
- Chciałabym pobyć
sama – oznajmiłam.
- Rozumiem.
Jeszcze raz mnie
przytulił i wyszedł. Uchyliłam drzwi i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na
łóżku i dałam upust swoim emocjom. Łzy płynęły po moich policzkach, a ja z
chusteczką w ręce zastanawiałam się co dalej. Mam marnować jego życie, by przez
chwilę być szczęśliwa? To nie ma sensu. Nie jestem tego warta. Mam nadzieję, że
znajdzie on sobie prawdziwą miłość, a my już na zawsze zostaniemy przyjaciółmi.
Ps. Mój nowy imagin. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i będzie chciały część drugą.
Piękny, naprawdę umiesz pisać i do tego świetnie Ci to wychdzi:) dawaj szybko drugą część!:*
OdpowiedzUsuńczesc to ja patitofeo004 super jest ten imagin jak kaædy zapraszam do mnie na opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńchętnie zajrzę ;)
Usuń