niedziela, 29 września 2013

#7 Imagin - Harry (cz.3)





     perspektywa Harrego
Nie mogę o niej zapomnieć. Jest niesamowita. Jak ona zrobiła serię ćwiczeń pierwszego dnia, której my nie możemy pokonać od miesięcy? W tej dziewczynie jest coś wyjątkowego. Harry! Ogarnij się! Przecież to siostrzenica Marka, nigdy nie pozwoli nam się spotykać. Z resztą o czym ja mówię. Moje ja wcale jej się nie podobam. Poszedłem do łazienki wziąć prysznic i pomyśleć. Jak mogę pokazać swojego uczucia [t.i]? Ja, Harry Styles się zakochałem? To dziwne, cholernie dziwne. Ale to ona sprawia, że dzieją się ze mną DZIWNE rzeczy.
      perspektywa [t.i]
Wcisnęłam się w szorty oraz koszulkę odsłaniającą mój płaski brzuch i zeszłam na dół zobaczyć co robią chłopcy. Cała gromada leżała na podłodze przed telewizorem i oglądała jakiś mecz. Nie za bardzo interesowała mnie piłka nożna, ale postanowiłam się dosiąść. Tak, tylko gdzie? Harry rozłożył się na całą kanapę. O nie, nie ma tak dobrze. Wskoczyłam mu na kolana i próbowałam zrobić sobie wygodne miejsce na nich.
- A ty co? Sam tu jesteś? Nie ma gdzie siedzieć – powiedziałam zakładając ręce na piersi.
- A co tak nie wygodnie? – zapytał z uśmiechem.
- Hmmm… mam lepszy pomysł.
Zauważyłam, że sofa jest na tyle szeroka, że mogłabym wcisnąć się obok Hazzy. Położyłam się wypychając ciało loczka do brzegu i kładąc głowę na jego torsie. Jego perfumy przyprawiały mnie o dreszcze. Czyżby spodobał mi się chłopak, którego znam dwa dni?
- W tej pozycji nie będziesz za dużo widziała – oznajmił.
- Nie muszę oglądać, to nudne. Chciałam z wami posiedzieć.
Po dłuższym kręceniu się na kanapie i szukaniu wygodniejszej pozycji zrezygnowałam. Przeskoczyłam jakoś przez Stylesa i zmierzałam w kierunku kuchni.
- A ty mała gdzie? – zapytał Louis.
- Nie wygodnie mi z nim.
- To bolało – odrzekł Hazza teatralnie łapiąc się za pierś.
Oparłam się o blat i nalewałam sobie soku jabłkowego, kiedy poczułam męskie ręce na moich biodrach.
- Przestraszyłeś mnie – oznajmiłam loczkowi.
Dał mi buziaka w policzek i zabrał moją szklankę.
- To było moje.
- Już nie marudź. Może pójdziemy na spacer? – zapytał upijając łyk mojego napoju.
- Nie – odburknęłam i udałam obrażoną.
- Dlaczego?
- Bo mi zabrałeś sok.
Lekko się uśmiechnął i sięgnął po drugą szklankę.
- A teraz?
- Nie ma tak łatwo. Musisz mnie ładnie poprosić.
Hazza uśmiechnął się delikatnie i pochylił nade mną.
- A co muszę zrobić? – wymruczał mi do ucha przygryzając lekko jego płatek.
- Ładnie zaczynasz, ładnie. Ale Mark chyba by cię za to zabił.
- On nie musi o tym wiedzieć. To co z tym spacerem?
Złapałam go za rękę i zaciągnęłam do swojego pokoju tak, by chłopcy nas nie usłyszeli. Zamknęłam drzwi na klucz i zmierzyłam Harrego wzrokiem. Świetnie wyglądał. Koszulka podkreślająca jego mięśnie, bujne, brązowe loki, zielone oczy, usta. Ideał.
- No to teraz możesz mnie bez problemu ładnie poprosić.
Przybliżył się do mnie i wpił się w moje usta. Pragnęłam go. Nie obchodziło mnie czy Mark się dowie, liczył się tylko on. Czułam jego dotyk i zapach perfum. Jego dłonie dotykały moich pleców i zatrzymały się na pośladkach, a ja powoli go smakowałam.
- Może być? – zapytał składając delikatny pocałunek na mojej szyi.
- Zmykaj, za piętnaście minuty widzimy się przy najbliższej restauracji. Wymyśl coś. Chłopcy i Mark nie mogą się o niczym dowiedzieć. Szybko przebrałam się w coś bardziej stylowego i próbowałam wymknąć się z domu.
- Mark, idę trochę pozwiedzać Londyn – oznajmiłam.
- Weź któregoś z chłopców będzie bezpieczniej.
Tak, szybko mi powiedział. Szkoda, że Hazza już wyszedł.
- Z nimi i całym sznureczkiem, który za nimi chodzi? Lepiej pójdę sama.
- No w sumie masz rację. To pilnuj się tam. Dzwoń jakby coś się działo.
Wujek przedstawił mi jeszcze cały plan, gdzie mam nie chodzić i dlaczego. Podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło.
- Nie jestem już małą dziewczynką – oznajmiłam.
- Dla mnie zawsze będziesz.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z domu. Harry już na mnie czekał. Kaptur i okulary przeciwsłoneczne wcale mnie nie zdziwiły chociaż było ciepło. Dałam mu buziaka w policzek i złapałam za rękę.
- Musimy uważać kochanie – oznajmił.
Pociągnął mnie i otworzył drzwi od auta.
- Miał być spacer – powiedziałam robiąc smutną minkę.
- Będzie, ale nie tutaj. Znajdziemy jakieś zaciszne miejsce.
Jechaliśmy w ciszy wciąż zerkając na siebie. Nie mogłam oderwać wzroku od jego ust, które były jak magnez. Jednak zakazany owoc smakuje zdecydowanie lepiej.
- Może tutaj? – zapytałam, kiedy za oknem zobaczyłam pusty park nad jakąś rzeką.
Harry zjechał na parking i wysiedliśmy z samochodu.
        perspektywa Harrego
Otworzyłem jej drzwi od auta jak prawdziwy dżentelmen. Kiedy już stała przede mną nie mogłem się powstrzymać. Jedną rękę położyłem na dachu samochodu, drugą ją objąłem, by nigdzie mi nie uciekła i wpiłem się w jej usta. Nie mogłem oprzeć się pokusie. Była taka piękna.
        perspektywa [t.i]
Przygniótł mnie swoim ciężarem ciała, a ja zatopiłam dłonie w jego lokach.
- Jesteś dla mnie wszystkim – wyszeptał mi wprost do ucha.
Objął mnie ramieniem i spacerowaliśmy wzdłuż rzeki. Towarzyszyła nam cicha rozmowa i śpiew ptaków.
- Co im powiedziałeś? – zapytałam, kiedy wracaliśmy do samochodu.
- Jestem w tesco na zakupach, a ty?
- Zwiedzam Londyn.
- Czyli musimy jechać po zakupy, spotkałem kumpla, z którym się zagadałem i może wpadliśmy na siebie w sklepie?
- Ok, wszystko wiem.
Dał mi buziaka i wsiedliśmy do auta. Szybko zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do domu.
- Siema, a wy ciągle przed telewizorem? – zapytałam chłopców siadając na kanapie.
- Przegraliśmy – powiedział smutnym głosem Louis.
         perspektywa Harrego
[t.i] przytuliła mojego przyjaciela, a ja myślałem, że zaraz wybuchnę. Ona jest moja i tylko moja. Szkoda, że oni o tym nie wiedzą. Louis położył jej głowę na ramieniu, a ona pocieszała go jak niemowlaka. Co on do cholery wyrabia? Przecież wie,  że mi na niej zależy. Nie mogłem na to patrzeć.
          perspektywa [t.i]
Harry wyszedł nagle wściekły, a ja zastanawiałam się o co mu chodzi.
- A jemu co? – zdziwił się Zayn.
- Pójdę sprawdzić – oznajmiłam.
Niezadowolony Louis wypuścił mnie, a ja pobiegłam za Hazzą. Usłyszałam tylko trzask. Zapewne zamknął się w pokoju. Upewniłam się, że jestem tutaj sama, podeszłam i delikatnie zapukałam.
- Co jest? – usłyszałam.
- Hazzuś, mogę?
Uchyliłam drzwi i zobaczyłam jak loczek leży na łóżku odwrócony tyłem. Weszłam cichutko, zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na krawędzi.
- Kochanie, co się stało? – zapytałam gładząc jego ramię.
- Wkurwia mnie to.
- To, czyli?
Usiadł i spojrzał na mnie.
- To, że na moich oczach oni będą mogli cię podrywać, a ja nic z tym nie mogę zrobić – powiedział jednym tchem.
- Podrywać? Hazza daj spokój.
Ujęłam jego twarz w dłonie i złożyłam delikatny pocałunek.
- Jestem tylko twoja, a ty tylko mój. 


Ps. I jak? Podoba się? Dajemy kolejną część?


piątek, 27 września 2013

#7 Imagin - Harry (cz.2)



    

            perspektywa [t.i]
- Cześć mała, chłopcy w porządku? – zapytał z troską Mark.
- Jasne, są spoko – odpowiedziałam nie zmieniając pozycji.
Po chwili rozmowy i oglądaniu zdjęć zeszliśmy na dół z kolekcją moich płyt i zaczęliśmy puszczać muzykę. Nie obyło się bez wygłupów i tańczenia. Wszystkie piosenki kojarzyły nam się z jakimś ciekawym wydarzeniem. W towarzystwie takiego wujka nigdy się nie nudziłam. Mimo, że Mark był o wiele starszy, mieliśmy wiele wspólnych tematów. Puściliśmy lambadę, a po chwili zobaczyłam pięciu narwańców kręcących tyłkami w rytm muzyki. Cały dzień spędziliśmy na żartach, oglądaniu filmów i rozmowach. Cholernie się do siebie zbliżyliśmy.
- Dobra, idziemy spać. Jutro od rana treningi grubaski – powiedział Mark, kiedy dochodziła północ.
Pocałowałam każdego z chłopców w policzek i poszłam do łazienki. Wzięłam ciepły prysznic, założyłam krótki biały top i czarne spodenki, które służyły mi za piżamę i poszłam do łóżka. Przed snem zadzwoniłam do rodziców, by opowiedzieć im jak świetnie się tutaj bawię. Obudziły mnie krzyki z dołu. Spojrzałam na telefon, który wyświetlał godzinę 8.00.
- Co jest? – zapytałam sama siebie.
Nie zdążyłam przekręcić się na drugi bok, kiedy do pokoju wparowały pięciu facetów.
- Trening za pół godziny! – darli się na cały dom.
Zakryłam twarz kołdrą, by jeszcze chwile pospać, kiedy ktoś wziął mnie na ręce. Loczek złapał mnie i wybiegł ze mną na zewnątrz.
- Puść! Pomocy! – krzyczałam przez śmiech.
Harry dobiegł do basenu i trzymał moje ciało nad taflą wody.
- Nadal chcesz, żebym cię puścił? – zapytał z szyderczym uśmiechem.
- Nie, błagam. Trzymaj mnie.
- A co za to dostane?
- Wszystko, co chcesz.
- Hmmm… brzmi ciekawie -  powiedział poruszając śmiesznie brwiami.
Dobra, może trochę przesadziłam z tym obiecaniem mu wszystkiego, ale taka pobudka nie była mi na rękę. Postawił mnie na ziemi, a ja od razu uciekłam wprost do łazienki pokazując mu język. Wzięłam poranny prysznic i założyłam strój do ćwiczeń. Włosy spięłam w koka, by mi nie przeszkadzały i niepewnie zeszłam na dół. Z nadzieją na spokojne śniadanie weszłam do kuchni i zobaczyłam Harrego i Louisa.


            perspektywa Harrego
- Obiecała, że zrobi dla mnie wszystko -  powiedziałem dumny z siebie.
- Wygrałeś stary – pochwalił mnie Louis poklepując po ramieniu.
- Ona serio mi się podoba, ma coś takiego, że…
- Zakochałeś się – przewał mi.
- Nie wiem czy to miłość, ale coś do niej czuję.
Chwilę rozmawialiśmy przygotowując śniadanie, kiedy do kuchni wpadła [t.i].

      perspektywa [t.i]
Wdech, wydech. Zachować spokój.  Harry, Louis i kuchnia? To nie wróżyło zbyt dobrze. Nie znam ich długo, ale na kucharzy mi nie wyglądają. Zauważyłam zdecydowanie za dużo przedmiotów, których mogliby użyć przeciwko mnie.
- Chcę w spokoju zjeść śniadanie – uprzedziłam.
- Spokojnie mała – powiedział loczek.
Zmierzyłam ich wzrokiem i niepewnie podążałam w ich stronę.
- Jajecznica może być? – zapytał Louis.
- Jadalna?
- Nie martw się, nie trujemy ładnych dziewczyn – oznajmił Harry.
Uśmiechnęłam się i zasiadłam do stołu. Chwilę przyglądałam się dokonaniom chłopców, kiedy przede mną postawili ładnie udekorowane danie i przysiedli się do mnie. Niepewnie wzięłam pierwszy kęs do ust, po czym stwierdziłam, że to jest naprawdę smaczne.
- Dlaczego reszta z nami nie je? – zapytałam zajadając się przepysznym śniadaniem.
- Oni nie wierzą w nasze zdolności kulinarne – odparł Hazza.
- Nie wiedzą co tracą – skwitował Louis.
W spokoju, przy miłej rozmowie zjedliśmy posiłek, kiedy do kuchni wpadł Mark.
- Za piętnaście minut trening. Widzę wszystkich bez wyjątku na zewnątrz – oznajmił i wyszedł.
- Dziękuję za cudowne śniadanie. Ja tutaj posprzątam, a wy biegnijcie się przygotować -  stwierdziłam z uśmiechem.
Chłopcy włożyli naczynia do zmywarki i wyszli, a ja ogarnęłam pozostałości na stole. Kiedy wszystko wyglądało jak należy pobiegłam przed dom, by się nie spóźnić. Na miejscu wszyscy już czekali. Mark przygotował dla nas, zdecydowanie zbyt wyczerpujące, ćwiczenia.
- Ja już nie dam rady – wysapałam robiąc chyba tysięczny przysiad.
- Koniec rozgrzewki, chłopcy na przyrządy te co zwykle [t.i] za mną – zarządził wujek.
- Rozgrzewki? Jaja sobie robisz?
Z ledwością podążałam za moim katem, który wskazał na matę.
- Mam tu spać? Zgoda – rzuciłam i padłam na nią ciężko oddychając.
- Wstawaj mała, nie ma spania.
Mark pokazywał mi ćwiczenia, a ja powtarzałam po nim. Wykonywałam każde z nich bardzo dokładnie. Chłopcy patrzyli na mnie z podziwem. Zastanawiałam się o co im chodzi. Moje mięśnie odmawiały mi już posłuszeństwa.
- Już po krzyku. Na dziś koniec -  usłyszałam.
Nareszcie. Zbawienie. Położyłam się i nie miałam zamiaru wstawać.
- Pomocy – powiedziałam ledwo słyszalnie.
Harry z uśmiechem podszedł do mnie i wziął na ręce.
- Ale ja chce do łazienki, a nie do basenu – mamrotałam wykończona.
- Jak sobie pani życzy.
Zaniósł mnie do mojego pokoju i posadził na łóżku.
- Może pomóc jeszcze ci się rozebrać co? – zażartował.
- Spadaj.
Rzuciłam w niego butem , które właśnie zdejmowałam i zaczęliśmy się śmiać.
- Ja cię tutaj targam, a ty taka miła jesteś?
Złożył ręce na piersi, odwrócił się tyłem i udawał obrażonego.
- Przepraszam.
Podeszłam do niego i dałam mu buziaka w policzek.
- A teraz sobie idź, chce wziąć prysznic.
Poklepałam go po tyłku, a on z uśmiechem wyszedł z pokoju. Rozebrałam się i weszłam do kabiny. Zimna woda. Ukojenie.















Ps. Mam nadzieję, że się podoba, to jak? Komentujcie, każdy Wasz wpis do inspiracja do dalszego działania. ;)

czwartek, 26 września 2013

#7 Imagin Harry (cz.1)





               perspektywa [t.i]
- Nareszcie – powiedziałam sama do siebie.
Samolot wylądował, wzięłam swoje bagaże i poszukiwałam w tłumie wujka. Mark to trener personalny i najlepszy facet na świecie. Co roku przyjeżdżam do niego w wakacje na treningi do Londynu. Już w podstawówce grałam w siatkówkę, a on pomaga mi wzmocnić kondycję i mięśnie. Zawsze się z nim dogadywałam. Teraz, w wieku 17 lat, należę do najlepszej drużyny młodzieżowej w Polsce.
- [t.i] nareszcie! – usłyszałam znajomy głos.
Podbiegłam do uśmiechniętego Marka i wyściskałam.
- Stęskniłam się.
- Ja też mała.
Wziął moje walizki i zapakował do auta. W drodze do domu opowiadałam jak minął mi kolejny rok w Polsce.
- Wiesz, że w tym miesiącu muszę połączyć twoje treningi i pracę? – zapytał.
- Pracę? Kogo trenujesz?
- One Direction, takich pięciu chłopców trochę od ciebie starszych.
Wyjaśnił mi, że to z nimi mieszkamy przez cały sierpień.
- Ja i pięciu facetów zapowiada się ciekawie – oznajmiłam z szyderczym uśmiechem.
- Mała, ja mieszkam z wami. Także sześciu i nie pozwolę, by któryś nawet cię tknął.
Zawsze byłam ulubienicą wujka. Był on jednak na tyle uparty, że nie pozwalał mi się spotykać z nikim. Wiedziałam, że chociażby krótki romans może doprowadzić do powrotu do domu. Zaczęliśmy rozmawiać również o mojej drugiej pasji, którą jest fotografia. Zawsze uwielbiałam robić zdjęcia, ale od jakiegoś czasu traktuję to bardziej na poważnie. Na swoim koncie miałam kilkanaście wygranych konkursów i zapewnione miejsce na studiach o tym kierunku. Muszę przyznać, że Mark nie był zbytnio zadowolony, kiedy dowiedział się, iż nie planuję związać przyszłości ze sportem.
- To tutaj – powiedział parkując samochód.
Moim oczom ukazała się willa. Duży, biały dom z wielkim ogrodem.
- A ja łudziłam się, że gwiazdy mieszkają normalnie.
Mark zaśmiał się i weszliśmy do środka. Panowała dziwna cisza.
- Chłopcy są na próbie – oznajmił.
Wujek pokazał mi pokój, który zapierał dech w piersiach. Urządzony był wręcz idealnie dla mnie. Ogromne dwuosobowe łóżko, wielka szafa z lustrem no i najlepsze, własny balkon i łazienka.
- Matko, jak tu pięknie – powiedziałam i rzuciłam się na pościel.
Mieliśmy jeszcze dużo czasu do powrotu zespołu, postanowiłam więc założyć coś wygodniejszego i dobrze zacząć tą znajomość.
- Może przygotuję im jakiś obiad? – zapytałam Marka.
- Na pewno się ucieszą.
Zajrzałam do lodówki i zobaczyłam, właśnie nic nie zobaczyłam. W środku było tylko światło.
- Oni tu w ogóle coś jedzą? – zapytałam sama siebie.
Po dłuższym penetrowaniu kuchni znalazłam sos, mięso i makaron. Spaghetti, nic więcej nie mogłam wymyślić. Wszystko przygotowałam, nakryłam do stołu i po niecałej godzinie posiłek był gotowy. Stawiałam danie na stole, kiedy usłyszałam hałasy na korytarzu.
- No to się zaczyna – pomyślałam.

                  perspektywa Harrego
Wróciliśmy z próby jak zwykle z wielkim hukiem musieliśmy oznajmić to całej okolicy. Gadanie głupot, opowiadanie beznadziejnych żartów to w naszym stylu.
- Dziś miała przyjechać ta mała czy mi się wydaje? – zapytał Louis.
- Chyba dziś – oznajmił Zayn.
Mark, nasz trener od jakiegoś czasu wspominał, że przyjedzie do niego jego najlepsza na świecie siostrzenica. Podobna uwielbia ona grać w siatkówkę. Ciekawa jestem czy taka mała dziewczynka wytrzyma z nami, bez rodziców cały miesiąc. Może nauczymy się przy niej więcej odpowiedzialności.
- Jestem głodny – usłyszałem głos Nialla.
- Ja też – stwierdziłem i wparowaliśmy do kuchni.

                perspektywa [t.i]
Zobaczyłam pięciu przystojniaków, którzy na mój widok nagle zastygli w miejscu.
- Cześć, jestem [t.i]. Zrobiłam wam obiad.
- Cześć, Niall i już cię lubię – przywitałam się z blondynem, który od razu zasiadł do stołu.
         
                perspektywa Harrego
Stałem jak zaczarowany i nie mogłem się ruszyć. Ujrzałem anioła. Oczy, włosy, ciało to wszystko było idealne, chociaż nie wiedziałem kim ona jest.

                perspektywa [t.i]
-Hej, jestem Liam, a ty jesteś siostrzenicą Marka? – zapytał zdziwiony.
- Tak, coś nie tak?
- Spodziewaliśmy się małej siedmioletniej dziewczynki – powiedział najwyższy z nich.
- Siedem, siedemnaście niewielka różnica – oznajmiłam z uśmiechem.
- Jestem Harry – przywitał się loczek.
Zapoznałam resztę chłopców i usiedliśmy do stołu.
- Siema wszystkim.
Do kuchni wparował Mark przyglądając się każdemu z nich i piorunując ich spojrzeniem. Usiadł koło mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Opowiadałam im trochę o siatkówce, przygodzie z fotografią i życiu w Polsce.
- Pyszne – odezwał się nagle Niall nie odrywając się od jedzenia.
- Tylko pamiętajcie to jest moja siostrzenica i jak któryś ją tknie to obiecuję, że urwę jaja – powiedział poważnie Mark.
Ja tylko się uśmiechnęłam i dalej kontynuowałam rozmowę. Zjedliśmy posiłek i wróciłam do swojego pokoju. Włączyłam laptopa i zaczęłam obróbkę zdjęć z ostatniej sesji. Położyłam się na brzuchu i próbowałam pracować. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.




Ps. Imagin jest już na moim pingerze, ale mam nadzieję, że jednak go przeczytacie i się Wam spodoba. 

niedziela, 22 września 2013

#6 Imagin - Louis (cz.3 - zakończenie)





Na jego koszulce została mokra plama, a ja nie mogłam  się uspokoić.
- Od dawna o tym wiesz? – zapytał gładząc moje włosy.
- Od kilku tygodni – wyszeptałam opanowując emocje.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Nie chcę litości. To moja sprawa. Nie chciałam, żeby to cokolwiek zmieniło.
- Musimy znaleźć odpowiednią klinikę, wyleczymy cię – zapewniał, chociaż sam zapewne w to nie wierzył.
Uwolniłam się z jego uścisku i spojrzałam w jego zaszklone oczy.
- A jeżeli to nic nie da? Louis, ja nie chcę umrzeć.
- Musimy spróbować, wszystko będzie dobrze. Damy radę, rozumiesz? Na pewno – ostatnie słowa wyszeptał i ponownie mnie przytulił.
Fajnie było, co nie? Dał mi nadzieję, a ja po prostu mu uwierzyłam. Chciałam się wyleczyć, dla niego. Teraz leżę w najlepszej klinice, po kilku chemiach a moje włosy wypadają garściami. Nie ma go. Ma trasę. Rozumiem, to jest dla niego ważniejsze. Spieprzyłam, prawda? Dlaczego w ogóle mu powiedziałam? Mogłam zostawić to dla siebie i być przy nim do końca. Siedziałam sama na sali, kiedy wpadł lekarz.
- Coś się stało? – zapytałam próbując się podnieść.
- Znaleźliśmy dla pani dawcę. Już jutro możemy przeprowadzić zabieg.
Spojrzałam na niego i nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Ja już nie chciałam żyć, a on chce za wszelką cenę mnie ratować.
- Jakie są szanse, że wszystko będzie w porządku? – zapytałam z nadzieją, że niewielkie.
- Ma pani ogromne szanse na przeżycie.
Doktor porozmawiał z moimi rodzicami, podpisali jakieś papiery i wyszli. Po co mi to wszystko? Może ja już nie chcę walczyć. Próbowałam ogarnąć myśli, kiedy usłyszałam szepty na korytarzu, a po chwili pukanie do drzwi. Spojrzałam w ich stronę i zobaczyłam Harrego, Liama, Zayna i Nialla.
- Cześć mała, jak się czujesz? – zapytał blondyn.
- Cześć chłopcy, teraz już znacznie lepiej – powiedziałam.
Każdy delikatnie musnął mój policzek i usiedli obok obdarowując mnie misiami i kwiatami. Chwilę rozmawialiśmy, postanowiłam im o wszystkim powiedzieć.
- Jutro mam zabieg, znaleźli dawcę – oznajmiłam krótko.
Na początku nie mogli w to uwierzyć, później jednak cieszyli się, ja za to zastanawiałam się nad Louisem. Dlaczego nie przyszedł? Do sali weszli rodzice, którzy poprosili, by chłopcy na chwilę zostawili mnie samą. Nie wiedziałam o co im chodzi. Zobaczyłam jak zza drzwi wyłania się Louis. Na jego twarzy wydać było tylko szczęście, ja jednak miałam mieszane uczucia.
- Cześć kochanie – powiedział.
- Zostawiłeś mnie – wyszeptałam próbując nie patrzeć w jego stronę.
- Wiesz, że musiałem. Było to tylko kilka dni, zrezygnowaliśmy z dalszej trasy koncertowej. Nie mogłem cię tak po prostu opuścić.
Spojrzał na mnie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
- Kocham cię Louis.
W jego oczach pojawiły się iskierki, które dawały mi radość. Widziałam, że jest szczęśliwy. Chłopak po chwili wstał i złapał moją dłoń.
- Wiem, że to nie jest najlepsze miejsce, ale chciałbym żebyś wiedziała, że mimo wszystko zawsze będę cię kochał. Dlatego chciałbym zadać ci jedno pytanie. [t.i][t.n] wyjdziesz za mnie?
Po moim policzku spłynęła łza. Zaskoczył mnie, jednak wiedziałam jedno kocham go najbardziej na świecie.
- Tak – wypowiedziałam krótko i wpiłam się w jego usta.
    Myślałam, że wszystko spieprzyłam, a jednak pewien chłopak uratował wszystko. Odnalazł miłość i moje szczęście. Odnalazł dla mnie drugie, na pewno lepsze życie.


Ps. I jak podobało się? Planowałam zakończyć to trochę inaczej i czuję, że mogło być lepiej. Przepraszam.