niedziela, 28 czerwca 2015

#29 Imagin - Harry (cz.3)


Godziny mijały, a ja siedziałam nad projektem. W oczach cały czas miałam łzy. Starałam się zrobić wszystko jak najlepiej, ale to było niewykonalne. Nadszedł czas przerwy obiadowej, więc postanowiłam zadzwonić do Harrego. Sama nie wiem po co. Jedynym sensownym powodem był fakt, że jego głos działał na mnie kojąco. Odchyliłam się na krześle, by sięgnąć torebkę. Po chwili poszukiwań komórki wybrałam jego numer, jednak nie usłyszałam nic prócz tego cholernego pikania. Spróbowałam jeszcze kilka razy, ale bez żadnych efektów. Wróciłam do pracy, jednak nie potrafiłam skupić myśli. Zbliżała się godzina mojej wizyty u lekarza, gdy podeszła do mnie Megan.
- Ty nadal tutaj? - zapytała.
Spojrzałam na nią i głęboko odetchnęłam.
- Niestety tak.
- Nie wypuścił cię? - zdziwiła się.
Pokręciłam tylko głową. Nie potrafiłam już skomentować zachowania mojego szefa.
- To jest jakiś kretyn - skwitowała - Niedługo wykończy tutaj wszystkich.
- Wiem, ale nie chcę stracić tej pracy, ale muszę też wyjść.
- Coś ważnego?
- Wizyta u lekarza.
Spojrzała na mnie, a w jej oczach można było zobaczyć sympatię. Megan to cudowny pracownik i świetna przyjaciółka.
- To nic poważnego, prawda? - zapytała.
Sama nie wiedziałam czy powinnam powiedzieć komuś o domniemanej ciąży, ale ona wydawała mi się jedynym człowiekiem, który może mi doradzić.
- Meg... Cholera, mam wizytę u ginekologa i to dość ważną. Muszę potwierdzić...
- Jesteś w ciąży? - przerwała mi.
- Jeszcze nie wiem.
Dziewczyna wyprostowała się i podeszła do mnie bliżej, a ton ściszyła, by nikt nie mógł nas usłyszeć.
- Dziewczyno, to jest ważna sprawa. Chyba nawet najważniejsza. Całe życie ci się może zmienić, a ty siedzisz tutaj? Idź do tego lekarza i to sprawdź. Harry na pewno się ucieszy.
- Ale szef...
- Pierdol szefa. On ci nic nie zrobi. Poinformowałaś go, także spoko. Idź i się nim nie przejmuj. Nie zwolni cię. Nigdzie nie znajdzie lepszego pracownika.
- Myślisz? - powiedziałam niepewnie.
- Kurde. Nie rozumiem nad czym się zastanawiasz.
- Dzięki, jesteś kochana.
Wstałam i ucałowałam Megan w policzek. Tego mi było trzeba. Taki kopniak w tyłek dał mi do myślenia. Prawdopodobnie zostanę matką, a ja siedzę w robocie. Pożegnałam się z przyjaciółką i kierowałam się w stronę drzwi, kiedy usłyszałam głośne chrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego dzisiejszego prześladowcę.
- Gdzieś się pani wybiera? - zapytał poważnie.
- Tak, informowałam pana o tym - powiedziałam pewnie.
- A ja się nie zgodziłem.
- Ale ja muszę wyjść.
- Jeżeli stąd wyjdziesz, możesz już nie wracać.
Przymknęłam na chwilę oczy i głośno wypuściłam powietrze z ust.
- W takim razie do widzenia. Niech mi pan przygotuje papiery o rezygnację z pracy.
Odwróciłam się i wyszłam. Tego się nie spodziewałam po sobie. Byłam jednak bojowo nastawiona, a w głowie wciąż siedziała mi myśl o dziecku.

Gdy znalazłam się przed budynkiem, nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i ujrzałam zdjęcie Harrego. Uśmiechnęłam się na samą myśl o moim chłopaku i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Tak?
- Cześć aniołku - usłyszałam męski głos Stylesa.
- Hej Harry. Gdzie jesteś? - zapytałam.
- Jeszcze w hotelu. Wracamy jutro. Wiem, że to wszystko się strasznie przedłuża, ale tym razem na pewno. A Ty gdzie jesteś? Jeszcze w pracy?
- Tak - skłamałam.
- O której wracasz do domu?
- Za jakieś dwie godziny.
- Napiszesz mi smska jak będziesz w drodze?
- Aż tak się o mnie martwisz?
- Oczywiście, że tak. To jak? Napiszesz?
- Napiszę - skwitowałam.
- Obiecujesz?
- Tak, obiecuję - spojrzałam na zegarek, który wskazywał, że do wizyty zostało mi jakieś siedem minut - Musze kończyć, skarbie. Do zobaczenia jutro. Zadzwoń jeszcze wieczorem.
- Ok, pa maleńka.
Rozłączyłam się i schowałam telefon do torby. Szybkim krokiem weszłam do szpitala i skierowałam się w stronę gabinetu ginekologa. Miałam jeszcze trzy minuty. Usiadłam na ławce w poczekalni kurczowo trzymając pasek od torebki. Chyba nigdy nie byłam tak zestresowana. Zaczęłam rozmyślać, a w głowie miałam tysiące scenariuszy. Ciekawiło mnie czy to prawda, a jeżeli tak jak zareaguje Harry. Co z nami? Czy weźmiemy ślub, a może mnie zostawi? Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Doktor Perth pożegnał pacjentkę i gestem ręki zaprosił mnie do środka.
- Słucham, co panią do mnie sprowadza? - zapytał profesjonalnym tonem.
- Bo... Ja chyba jestem w ciąży - powiedziałam najszybciej jak się dało - Tak mi wyszły testy - poprawiłam się.
Ginekolog uśmiechnął się, wypisał jakieś kartki i zaprosił mnie na kozetkę.
- Proszę zdjąć lub podgiąć koszulkę i odpiąć spodnie. Zaraz sprawdzimy czy jest tam jakiś maluszek.
Uśmiechnął się co trochę mnie uspokoiło. Położyłam się na wskazanych miejscu i poprawiłam ubrania tak, by odsłonić dolne partie brzucha.
- Proszę się uspokoić. Zrobię pani USG. Poczuje pani zimno, kiedy przyłożę urządzenie.
Przymknęłam oczy, a doktor Perth wykonywał swoją pracę. Chwilę to trwało, a ja wciąż żyłam w niepewności.
- Proszę spojrzeć na monitor - otworzyłam oczy i widziałam coś. Ciężko stwierdzić co to faktycznie było - Widzi pani tą małą kuleczkę?
Zerknęłam na niego i potwierdziłam.
- To właśnie pani maleństwo. Gratuluję, jest pani w trzecim tygodniu ciąży - skwitował, a do moich oczu napłynęły łzy.
Szczęścia? Sama nie wiem. Wytarłam ręcznikiem brzuch, poprawiłam ciuchy i usiadłam ponownie na krzesełku naprzeciwko biurka. Ponowne wypełnianie dokumentów. Poprosiłam o prowadzenie ciąży, podziękowałam i wyszłam. W ręku miałam zdjęcie, które zrobił pan doktor mojemu dzidziusiowi. Opuściłam budynek i skierowałam się w stronę parku. Usiadłam na jednej z ławek i przyglądałam się maleństwu. Moje dziecko wyglądało jak malutka fasolka, a ja zastanawiałam się czy to będzie chłopczyk czy dziewczynka. Nie wiem ile czasu tam siedziałam. Postanowiłam wracać do domu, więc napisałam Harremu sms tak jak prosił i ruszyłam w jego stronę.


_____________________________________

Cześć!

Wiem, że strasznie późno dodaję, no ale wiecie jak to jest. Zapraszam do czytania z nadzieją, że się spodoba. :)

 


niedziela, 14 czerwca 2015

#29 Imagin - Harry (cz.2)

Kolejne dni mijały, a ja raz czułam się dobrze, a za chwilę ponownie wymiotowałam. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje z moim organizmem. Obudziłam się z myślą, że Harry wraca jutro rano dlatego dzień wydawał się wyjątkowo piękny. Bez namysłu wybrałam ciąg cyferek i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć skarbie - usłyszałam jego zniewalający głos.
- Hej. Stęskniłam się - zapewniłam go.
- Ja też i to kurewsko mocno. Niestety nie wiem jak z jutrzejszym lotem. Dziś mamy jakąś imprezę pożegnalną, podobno powinniśmy się na niej zjawić, żeby pozostawić dobre wrażenie.
Moja mina od razu zrzędła.
- To znaczy kiedy wrócisz? - dociekałam.
- Może pojutrze. Na pewno nie dalej.
- No okeej - przeciągnłam.
Dalsza rozmowa przebiegała jak zwykle bez żadnych rewelacji. Opowiedzieliśmy sobie jak mija nam czas, co robimy i w ogóle. Skończyliśmy gadać, a ja postanowiłam się w końcu przełamać. Dwa dni temu kupiłam testy ciążowe, jednak wciąż nie jestem na tyle odważna by je zrobić. Jeden nie daje mi stu procentowej, dlatego postanowiłam zrobić trzy w pewnym odstępie czasowym. Moje dolegliwości na nic innego nie wskazują jak tylko na to, że w moim brzuchu rozwija się nowe życie. Weszłam do łazienki i rozwinęłam pierwsze opakowanie. Głęboki oddech. Przeczytałam dokładnie instrukcję, by za chwilę dokładnie powtórzyć czynności. Pozostawiłam test na półce, by odczekać czas podany w ulotce i wróciłam do sypialni. Usiadłam na łóżku zdenerwowana jak nigdy dotąd. Nie wiedziałam czy dziecko nie zrujnuje nam życia. Zastanawiałam się też czy nie powinnam powiedzieć o tym Harremu, jednak po dłuższym namyśle stwiedziłam, że nie jest to rozmowa na telefon. Drżącą dłonia co chwilę sprawdzałam godzinę na telefonie. Kiedy nadszedł odpowiedni czas niepewnie wstałam i wróciłam do łazienki. Wzięłam do ręki test na którym widniały dwie kreski. Moje dłonie drżały coraz mocniej. Odpakowałam kolejny i powtórzyłam czynności. Wszystkie jednak jednoznacznie wskazywały, że jestem w ciąży. Wróciłam do sypialni i sięgnęłam po telefon. Na liście kontaktów znalazłam ginekologa do którego chodziłam, więc postanowiłam zadzwonić. Udało mi się zapisać na wizytę jutro na godzinę piętnastą. Leniwa niedziela stała się dla mnie coraz bardziej nerwowa. Chodziłam po domu bez konkretnego powodu. Nie potrafiłam skupić swojej uwagi na niczym konkretnym. Noc również mi się dlużyła. Nie potrafiłam zasnąć. Moja ręka wciąż spoczywała na brzuchu. Myśl, że nie jestem teraz sama trochę mnie przerażała, ale też cieszyła. Rano jak zwykle ubrałam sie elegancko do pracy z nadzieją, że będę mogła wyjść chwilę wcześniej. Doktor Perth nie miał za dużo czasu, dlatego nie mogłam się spóźnić.
- Dzień dobry Megan - przywitałam się z dziewczyną z recepcji.
- Dzień dobry pani Tremell.
- Szef jest u siebie? - zapytałam.
- Tak.
- Przekaż mu, że chcę się spotkać.
- Oczywiście.
Dziewczyna zadzwoniła i po chwili zaprosiła mnie gestem ręki do środka.
- Witam, co cię tu sprowadza? Jak projekt? - zapytał jak zwykle wciąż patrząc w ekran swojego komputera.
- Wszystko w porządku. Jest już prawie skończony. Chciałabym dziś wyjść godzinę wcześniej - poinformowałam go.
Spojrzał na mnie spod byka i nie ukrywał swojego zdziwnia.
- Niby z jakiego powodu?
- Mam wizytę u lekarza.
- Więc umów się na późniejszą godzinę - stwierdził i znowu wrócił do swojej pracy.
- To niemożliwe - zaprotestowałam - To jedyny wolny termin dzisiaj.
- Więc trzeba było umówić się w dzień, który masz wolny.
- Ostatnio wciąż pracuję. Nie daje mi pan wolnego.
- W takim razie, skroro możesz pracować to wizyta u lekrza nie jest potrzebna.
Zaczynał mnie wkurwiać. Myślał, że jak jest tu szefem to może robić co mu się żywnie podoba.
- Wyjdę dziś godzinę wcześniej czy to się panu podoba czy nie. Należy mi się, skroro z projektem wyrobię się w jakieś dwie godziny, a nie ma nic nowego do roboty - skwitowałam.
- Skończ go to pogadamy.
Weszłam do swojego biura i rzuciłam torbę na kanapę. Ten człowiek coraz bardziej działał mi na nerwy. Usiadłam za biurkiem i próbowałam się skupić. Dokończyłam projekt i wysłałam go szefowi. Wybrałam numer do jego biura, by grzecznie go o tym poinformować. Nie minęło dziesięć minut, kiedy mój telefon zadzwonił.
- Tak?
- Do mnie - powiedział i się rozłączył.
Okej. Wygasiłam ekran monitora i ruszyłam w kierunku jego biura. Megan bez słowa mnie wpuściła. Weszłam do mrocznej komnaty szefa i usiadłam na krześle.
- Co to ma być? - zapytał.
- W jakim sensie? Coś nie tak z projektem?
- To chyba jakies gówno nie projekt i ty masz czelność prosić mnie o wolne?! - uniósł się.
Moje gardło nagle wyschło na wiór.
- Przecież jest dobrze dopracowany, szef przeglądał nasz plan działana i nie miał zastrzeżeń.
- Tak? To jeżeli tamto było dobre to jakim cudem spierdoliłaś to po całości? - zapytał to tak, że powoli zaczęłam się go bać.
- Ale szefie...
- Nie ma żadnego ale - przerwał mi - Nie wyjdziesz z biura dopóki nie zrobisz tego projektu jeszcze raz.
- Ale...
- Powiedziałem coś. A teraz do roboty.
Idiota. Dupek. Chuj. Skurwiel. Jak może robić mi coś takiego? Pracowałam nad tym projektem cały miesiąc jak mam niby napisać go w kilka godzin? Czy ten człowiek jest normalny? Wróciłam do swojego biura, usiadłam przy biurku i się rozpłakałam. Nie miałam siły tego robić. A moje dziecko? Chciałam się upewnić, że na pewno ono istnieje.

_____________________________________

Cześć. Ocenę pozostawiam Wam. Mało Harrego w Harrym, ale będzie więcej. Obiecuję.
5 komentarzy = kolejny rozdział

środa, 3 czerwca 2015

#29 Imagin - Harry (cz.1)

-Nie zostawiaj mnie, proszę - mówiłam wciąż łkając.
- Maleńka, muszę. Wrócę szybciej niż myślisz, zobaczysz.
- A ja? Zapomnisz o mnie?
Kolejne łzy spływały po moim policzku.
- Nigdy o tobie nie zapomnę. Doskonale o tym wiesz. Będę do ciebie codziennie dzwonił i pisał smsy zawsze, kiedy zatęsknię - powiedział cichutko opierając swoje czoło o moje.
- Kocham cię, Harry.
- Ja też cię kocham, skarbie. Najbardziej na świecie.


Nie ma go już tydzień, a ja nie wiem co mam ze sobą zrobić. Jest środek lata, wszyscy gdzieś wyjechali, a ja zostałam sama jak palec na przedmieściach Londynu. Gdyby nie ta cholerna praca pojechałabym z nim. Po raz trzeci wybieram ten sam ciąg cyfr na moim telefonie i wciskam zieloną słuchawkę. Serce wali mi jak oszalałe.
- Coś się stało, skarbie? - usłyszałam zaspany głos Harrego.
Nie potrafiłam wykrztusić słowa.
- Halo? Jesteś tam?
- Tak, przepraszam - nagle jakbym oprzytomiała.
- Coś się stało? - zapytał.
- Śpisz?
- U mnie jest około drugiej w nocy. Padłem na łóżko wykończony.
- Przepraszam, zapomniałam. Cholerne strefy czasowe.
- Czyli nie dzwonisz w żadnej konkretnej sprawie? - dociekał.
- Przepraszam, śpij.
Chciałam się już rozłączyć, kiedy usłyszałam jego głos.
- Maleńka.
- Tak? - zapytałam.
- Kocham cię - powiedział cichutko
- Ja ciebie też, Harry.
- Jutro porozmawiamy, dobrze?
- Dobrze. Dobranoc.
- Pa, skarbie.
Znowu łzy. Za każdym razem po skończonej rozmowie płaczę. Nie potrafię bez niego wytrzymać. Mimo że to nie pierwszy raz, kiedy wyjeżdża, nigdy się do tego nie przyzwyczaję.

Siedzę już kolejną godzinę nad toaletą. Nie wiem co się dzieję. Ciąglę wymiotuję, a mój brzuch wariuje. Moja głowa zaczęła ważyć tonę. Opieram się o ścianę i próbuję spokojnie oddychać. Ciszę przerywa nagle dzwonek telefonu. Powoli się podnoszę i kieruję się do sypialni. Bez zastanowienia odbieram.
- Halo? - mówię niewyraźnie.
- Dzień dobry, łaskawa jest mi pani powiedzieć, dlaczego nie ma pani jeszcze w pracy?
Automatycznie spojrzałam na budzik stojący na stoliku nocnym. Kurwa. 10:30. Pół godziny temu powinnam być w biurze.
- Szefie, źle się czuję. Nie dam rady - zakomunikowałam zrezygnowana.
- Nie obchodzi mnie to. Za chwilę masz spotkanie z kilientem, masz tutaj być.
- Ale szefie. Mark bez problemu sobie z tym poradzi.
- Nie rozumiesz? Ty masz być na tym spotkaniu. Mark nie ma takiej ładnej buźki jak ty.
- Ale...
- Inaczej wylecisz - przerwał mi.
- Dobrze, za chwilę będę.
Powoli podniosłam się z łóżka i ponownie udałam się do łazienki. Mój żołądek nie pracował tak jak powinien. Po raz kolejny wymiotowałam, jednak postanowiłam jakoś sobie poradzić. Wzięłam z apteczki jakieś tabletki, które mogłyby mi pomóc. Weszłam po prysznic i przygotowałam się na spotkanie. Zajechałam do biura po potrzbne mi dokumenty, a następnie na umówione spotkanie. Wszystko zaczęło się jak zwykle, pokazałam wstępne projekty, jednak po chwili mój organizm znowu zaczął szwankować. Głęboko oddychałam, jednak bez słowa pobiegłam do łazienki. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Musiałam jednak wrócić do klienta. Cała blada ponownie zajęłam swoje miejsce.
- Przepraszam panie Clinton, źle się poczułam - próbowałam się usprawiedliwić.
- Zauważyłem. Dlaczego pani pracuje w takim stanie?
Na te słowa momentanie ukazał mi się przed oczami mój szef. On nigdy nie potrafił zrozumieć drugiego człowieka. Typowy pracoholik.
- Rano było w porządku, coś musiało mi zaszkodzić. Przepraszam - skłamałam.
- Dokończymy to, czy jednak umówimy się kiedy indziej?
- Dokończmy.
Reszta spotkania przebiegła pomyślnie, mimo że nie czułam się najlepiej. Pożegnałam się z klientem, kiedy usłyszałam dźwięk sms.

    Od: Harry <3
Cześć, skarbie. Tęsknię jak jasna cholera. Jesteś w pracy czy mogę na luzie dzwonić?

On nigdy nie pisze emotek, a ja czuję się wtedy przy nim jak dziecko. Bez zastanowienia odpisałam.

    Do: Harry <3
Hej. ;* Właśnie skończyłam spotkanie i wracam do biura. Dzwoń porozmawiamy w drodze. ;)

    Od: Harry <3
To bardzo niebezpieczne.

    Do: Harry <3
Włączę Cię na głośnik. Spokojnie. ;D


Nie minęłam chwila, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Odebrałam i włożyłam telefon do specjalnego stojaka, a ja zajęłam miejsce kierowcy.
- Mam do ciebie kilka spraw. Po pierwsze chcę ci powiedzieć, że tęsknię strasznie, po drugie śniłaś mi się, po trzecie kocham cię, ale nie dajesz mi spać, a po czwarte to cię kocham, mimo że nie dajesz mi spać.
Jego monolog od razu sprawił, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Też cię kocham - odpowiedziałam bez namysłu.
- Co tak cicho?
- Źle się dziś czuję - poinformowałam chłopaka.










____________________________________

Hej, skarby!
Naszło mnie jakoś na napisanie dla Was czegoś nowego. Totalnie nie mam jeszcze na to pomysłu, no ale... Chciałam sobie jakoś poprawić humor. Co u mnie? To chyba mało ważne, ale powiem Wam tylko, że nie jest fajnie. A co dalej z blogiem? Nikt tego nie wie. Coraz mniej Was. Ja czekam na komentarze i wenę, a Wy czekajcie na kolejną część i KOMENTUJCIE! :)